Rozdział 19

Dzieci Nicholasa Trenta odnaleziono przy przeszukaniu domu, kiedy juz wywieziono jego ciało. Całe dwie szuflady małego biurka w salonie, do którego Bosch nie zajrzał poprzedniego wieczoru, wypełniały teczki z fotografiami i dokumentacją finansową, z kilkoma grubymi kopertami ze zrealizowanymi czekami włącznie. Trent wysyłał co miesiąc niewielkie sumy pieniędzy organizacjom charytatywnym, zajmującym się karmieniem i odziewaniem dzieci od Appalachów przez brazylijską puszczę po Kosowo. Dekorator wspierał je od lat. Żaden z czeków nie opiewał na kwotę większą niż dwanaście dolarów. Bosch znalazł całe tuziny zdjęć dzieci, którym ponoć Trent pomagał, wraz z pisanymi przez nie listami z podziękowaniami.

Harry widział wiele reklam organizacji charytatywnych, które nadawano późną nocą w telewizji. Zawsze odnosił się do nich podejrzliwie. Nie chodziło o to, czy parę dolarów wystarczy na uchronienie dzieci przed głodem i poniewierką, ale czy rzeczywiście do nich trafia. Zastanawiał się, czy zdjęcia w szufladach Trenta nie pochodziły z zapasów rozsyłanych wszystkim ofiarodawcom i czy napisane dziecięcym charakterem listy z podziękowaniami były autentyczne.

– Rany – powiedział Edgar, przeglądając zawartość biurka. – Mam wrażenie, jakby facet odprawiał pokutę, wysyłając forsę wszystkim tym organizacjom.

– Tak. Pokutę, ale za co?

– Pewnie nigdy się nie dowiemy.

Edgar wrócił do przeszukiwania drugiej sypialni. Bosch przyjrzał się kilku zdjęciom rozłożonym na blacie biurka. Przedstawiały chłopców i dziewczynki w wieku najwyżej dziesięciu lat – chociaż trudno to było ocenić, ponieważ cechował je pozbawiony wyrazu wzrok przedwcześnie dojrzałych istot, skazanych na znoszenie wojny, głodu i obojętności. Harry podniósł fotografię młodego białego chłopca i odwrócił. Wedle opisu chłopiec został sierotą w trakcie walk w Kosowie. Sam odniósł obrażenia podczas wybuchu pocisku moździerzowego, od którego zginęli jego rodzice. Nazywał się Milos Fidor i miał dziesięć lat.

Bosch został sierotą w wieku jedenastu lat. Popatrzył w oczy chłopca i ujrzał swoje własne.

O czwartej po południu policjanci zamknęli dom Trenta i znieśli do samochodu trzy pudła z zarekwirowanymi materiałami. Przez całe popołudnie pod domem kręciła się mała grupka reporterów, mimo wiadomości z wydziału kontaktów z mediami, że informacje o wszelkich wydarzeniach tego dnia będą udzielane wyłącznie w Parker Center.

Dziennikarze podeszli do policjantów z pytaniami, ale Bosch szybko powiedział, że nie może komentować śledztwa. Schowali pudła do bagażnika i ruszyli w stronę śródmieścia, gdzie czekało ich spotkanie z zastępcą komendanta Irvinem Irvingiem.

Podczas jazdy Harry odczuwał psychiczny dyskomfort. Był zaniepokojony, że samobójstwo Trenta – a obecnie nie miał już wątpliwości, że to było samobójstwo – spowolni dochodzenie W sprawie śmierci chłopca. Bosch spędził pół dnia na przeglądaniu rzeczy Trenta, a wolałby sprawdzić, czy potwierdzi się tożsamość chłopca podana w raporcie z telefonicznego zgłoszenia.

– O co chodzi, Harry? – spytał w pewnym momencie Edgar.

– Słucham?

– Bo ja wiem? Siedzisz ponury i nic nie mówisz. Wiem, że taką masz naturę, ale zwykle lepiej się maskujesz.

Edgar uśmiechnął się, ale Bosch wciąż był ponury.

– Po prostu zastanawiałem się nad kilkoma sprawami. Facet pewnie żyłby dzisiaj, gdybyśmy zachowali się inaczej.

– Daj spokój, Harry. Gdybyśmy pominęli go w śledztwie? Nie było takiej możliwości. Zrobiliśmy, co do nas należało, i stało się. Nic na to nie mogliśmy poradzić. Jeśli ktokolwiek jest odpowiedzialny, to Thornton, i dostanie za swoje. Prawdę mówiąc, uważam jednak, że świat i tak jest lepszy bez takiego Trenta. Mam czyste sumienie, człowieku. Kryształowo czyste.

– Zazdroszczę ci.

Bosch przypomniał sobie decyzję, żeby dać Edgarowi wolną niedzielę. Gdyby tego nie zrobił, być może właśnie Edgar sprawdziłby w komputerze nazwiska sąsiadów. Nie wzięłaby wtedy w tym udziału Kiz Rider i informacja nie trafiłaby do Thorntona.

Westchnął. Wszystko wydawało się funkcjonować według teorii domina. Gdyby – toby, gdyby – toby, gdyby – toby.

– Co ci podpowiada instynkt? – spytał Edgara.

– Czy zabił chłopaka ze wzgórza? – Bosch przytaknął. – Sam nie wiem – odrzekł Edgar. – Trzeba poczekać, co laboratorium powie o błocie, a siostra o deskorolce. Jeśli to rzeczywiście siostra i udało się nam go zidentyfikować.

Bosch nie odpowiedział. Zawsze był niezadowolony, kiedy musiał się opierać na wynikach badań laboratoryjnych przy ustalaniu, jaki kierunek nadać śledztwu.

– A tobie, Harry?

Bosch pomyślał o niezliczonych zdjęciach dzieci; Trent myślał, że im pomaga. O jego akcie skruchy. Szansie na odkupienie.

– Myślę, że tracimy czas – powiedział. – To nie on.

Загрузка...