Bosch spóźnił się na naradę w gabinecie porucznik Billets. Edgar już tam był, co stanowiło ewenement, podobnie jak Medina z wydziału kontaktów z mediami. Grace Billets wskazała Boschowi miejsce trzymanym w dłoni ołówkiem, po czym podniosła słuchawkę i wystukała numer.
– Mówi porucznik Billets – powiedziała, gdy odebrano. – Może pani przekazać komendantowi Irvingowi, że już wszyscy jesteśmy i możemy zaczynać.
Harry popatrzył na Edgara i uniósł brwi. Zastępca komendanta nadal bezpośrednio nadzorował przebieg śledztwa. Grace Billets odłożyła słuchawkę.
– Oddzwoni, a ja włączę głośnik.
– Chce słuchać, czy mówić? – zapytał Bosch.
– Kto wie?
– Skoro już czekamy: kilka razy pytano mnie o faceta, za którym kazaliście się rozglądać. Johnny'ego Stokesa. Jak mamy to traktować? To nowy podejrzany?
Harry poczuł irytację. Wiedział, że rozdawane podczas odpraw zawiadomienie, by rozglądać się za daną osobą, w końcu trafi do mediów. Nie spodziewał się jednak, że tak szybko.
– Nie, nie jest podejrzanym – powiedział Medinie. – A jeśli dziennikarze spieprzą, podobnie jak w przypadku Trenta, to nigdy go nie znajdziemy. To po prostu człowiek, z którym musimy porozmawiać. Znał ofiarę. Wiele lat temu.
– W takim razie ją zidentyfikowaliście?
Zanim Harry zdążył odpowiedzieć, zabrzęczał telefon. Grace Billets podniosła słuchawkę i włączyła zestaw głośno mówiący.
– Panie komendancie, są tutaj detektywi Bosch i Edgar oraz Medina z wydziału kontaktów z mediami.
– Bardzo dobrze – rozległ się z głośnika grzmiący głos Irvinga. – Na czym stoimy?
Grace Billets zaczęła naciskać klawisz na aparacie, by przyciszyć dźwięk.
– Hm, Harry, może ty odpowiesz?
Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki po notes. Nie spieszył się. Podobała mu się myśl, że Irving siedzi w swoim nieskalanym gabinecie w Parker Center i musi czekać przy telefonie na odpowiedź. Otworzył notes na stronie pełnej notatek, spisanych przez niego tego ranka podczas śniadania z Julią.
– Jest pan tam, detektywie? – zapytał Irving.
– Tak, komendancie. Jestem tutaj. Przeglądałem tylko trochę notatki. Najważniejsze, że z całą pewnością zidentyfikowaliśmy ofiarę. To Arthur Delacroix. Zniknął z domu w Miracle Mile czwartego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego roku. Miał dwanaście lat. – Urwał, spodziewając się pytań. Zauważył, że Medina zapisuje nazwisko. – Nie jestem pewien, czy powinniście to już ogłosić – powiedział.
– Dlaczego? – spytał Irving. – Sugeruje pan, że identyfikacja jest niepewna?
– Nie, jesteśmy jej pewni, komendancie. Ale jeśli podamy nazwisko, to w ten sposób zakomunikujemy również, w jakim kierunku zmierza śledztwo.
– To znaczy?
– Cóż, jesteśmy całkiem pewni, że udało nam się oczyścić Nicholasa Trenta. Rozglądamy się więc gdzie indziej. Obrażenia kości wskazują na przewlekłe maltretowanie, trwające od wczesnego dzieciństwa. Matka odeszła wcześniej, przyjrzymy się więc ojcu. Jeszcze się z nim nie kontaktowaliśmy. Zbieramy informacje. Jeśli oświadczymy, że zidentyfikowaliśmy zwłoki, a ojciec się o tym dowie, będzie to dla niego przedwczesne ostrzeżenie.
– Jeśli to on zakopał tam dziecko, to i tak jest już ostrzeżony.
– W pewnym stopniu. Wie jednak, że jeśli nie zdołamy zidentyfikować ciała, to nigdy go z nim nie powiążemy. Brak identyfikacji gwarantuje mu bezpieczeństwo. W ten sposób zyskujemy czas, żeby mu się przyjrzeć.
– Rozumiem – powiedział Irving.
Przez kilka chwil siedzieli w milczeniu. Harry oczekiwał, że Irving powie coś jeszcze, ale zastępca komendanta milczał. Obejrzał się na Grace Billets i rozłożył ręce w geście oznaczającym: „Co jest grane?”. Wzruszyła ramionami.
– W takim razie… – zaczął mówić – nie ogłaszamy, tak?
Milczenie.
– Myślę, że to przezorne z naszej strony – rzekł wreszcie Irving.
Medina wyrwał zapisaną właśnie w notesie kartkę, zmiął ją i wrzucił do kosza w rogu.
– Czy cokolwiek możemy ogłosić? – zapytał.
– Tak – odparł szybko Bosch. – Możemy oczyścić Trenta.
– Odmawiam – odparł równie szybko Irving. – Zrobimy to na końcu. Kiedy – jeśli – uda się panu znaleźć winnego, wtedy sprostujemy wszystkie niejasności.
Bosch popatrzył na Edgara, a następnie na Grace Billets.
– Jeśli tak postąpimy, komendancie, może to zaszkodzić dochodzeniu – powiedział.
– W jaki sposób?
– To stara sprawa. Im starsza, tym mniejsze szanse na jej rozwiązanie. Nie możemy ryzykować. Jeśli nie wystąpimy z oświadczeniem, że Trent był niewinny, to damy sprawcy linię obrony. Będzie mógł wskazywać na Trenta i upierać się, że Trent to zrobił, bo był pedofilem.
– Będzie mógł tak zrobić bez względu na to, czy go oczyścimy, czy nie.
– Prawda – przytaknął Bosch. – Patrzę na to jednak pod kątem zeznawania na rozprawie. Chcę móc powiedzieć, że sprawdziliśmy Trenta i szybko wyłączyliśmy z grona podejrzanych. Nie chcę, żeby jakiś adwokat dopytywał, dlaczego skoro tak szybko go oczyściliśmy, czekaliśmy dwa tygodnie z ogłoszeniem tego faktu. Będzie to drobiazg, ale mający znaczenie. Członkowie ławy przysięgłych szukają wszelkich powodów, żeby nie wierzyć policji w ogóle, a Departamentowi Policji Los Angeles w szcze…
– No dobrze, detektywie, przedstawił pan swój punkt widzenia. Podtrzymuję moją decyzję. Nie będzie żadnego oświadczenia w sprawie
Trenta. Nie w tej chwili, dopóki nie mamy solidnego podejrzanego.
Harry potrząsnął głową i osunął się w fotelu.
– Co jeszcze? – zapytał Irving. – Za dwie minuty mam odprawę u komendanta.
Harry popatrzył na Grace Billets i ponownie potrząsnął głową.
– Myślę, że to wszystko, czym dysponujemy w tej chwili, panie komendancie – odezwała się porucznik.
– Kiedy zamierzacie porozmawiać z ojcem?
Harry dał znak swojemu partnerowi.
– Hę, komendancie, tu detektyw Edgar. Wciąż szukamy świadka, z którym chcielibyśmy porozmawiać, zanim przesłuchamy ojca. Zamierzamy dzień z tym poczekać. Chodzi o przyjaciela ofiary z dzieciństwa. Myślimy, że może wiedział o maltretowaniu chłopca. Naszym zdaniem jest w Hollywood i rozgląda się za nim mnóstwo…
– Bardzo dobrze, detektywie. Wrócimy do tej rozmowy jutro rano.
– Tak jest, panie komendancie – powiedziała Grace Billets. – Znów o wpół do dziesiątej?
Odpowiedzi nie było. Irving już się rozłączył.