ROZDZIAŁ 14

Na czym stanąłem?

Pogubiłem się.

Może dlatego, że w ciągu ostatnich dwóch dni zjadłem tylko jeden posiłek. Może trzech, nie jestem pewien. Skończyły mi się krakersy – oto i smutna prawda. Koniec tostitos, jolly ranchers i suszonego mięsa – zaopatrzenia zdobytego podczas mojej ostatniej ekspedycji do 7-Eleven, gdy wyłoniwszy się ze swojego pokoju w okularach przeciwsłonecznych i kowbojskim kapeluszu, na śmierć przeraziłem kasjerkę. Kiedy wyjąłem drobne, spojrzała z ulgą, jakby spodziewała się broni palnej.

Muszę przedsięwziąć środki ostrożności.

Szukają mnie. Grozi mi niebezpieczeństwo.

O czym mówiłem?

O kartce, którą znalazłem?

Na tym stanęło, prawda? Kilka słów od Benjy'ego uzupełnionych pozdrowieniami przesyłanymi przez tajemniczą Karę. Karę Bolka. Kim właściwie jest ta Kara? Żoną Benjy'ego? Jego dziewczyną?

Chwileczkę. Cierpliwości. Niedługo będzie wiadomo, kim jest Kara Bolka. Niedługo będzie wiadomo, kim są wszyscy. Wyjaśni się sprawa wypadku, wszystko. Martwi powstaną i pokłonią się.

Ale jeszcze nie teraz.

Muszę podjąć wątek.

Utkać ładną, staranną, profesjonalną całość.

Mój profesor dziennikarstwa zwykł mawiać, że każdy reporter nosi w sobie jeden wspaniały temat.

Oto i mój.

Wspomniałem już o kartce. Pamiętam dokładnie, że o tym mówiłem.

„Wszyskiego najlepszego z okazji setnych urodzin.

Kocham Cię

Benjy

Pozdrawia Cię Kara Bolka”.

Jak haiku.

Haiku czyta się łatwo, ale są przesiąknięte tajemnicą.

Zaraz.

Czy wspomniałem o mojej miacie? Że się zepsuła?

Nie, nie wtedy koło kręgielni.

Drugi raz, cztery przecznice od domu opieki.

Загрузка...