ROZDZIAŁ 1

Piszę najszybciej, jak potrafię.

Galopuję przez terytorium wroga jak konny posłaniec przez prerię, ponieważ muszę dostarczyć pocztę.

Dostałem już za swoje. I chociaż widać, że jestem ranny, wciąż żyję.

Na razie.

Usilnie próbuję przypomnieć sobie wszystko, co może mieć znaczenie.

Czuję się trochę niepewnie, jeśli chodzi o chronologię, przyczynę i skutek, szczegóły.

Szczerze i dobrowolnie się do tego przyznaję. Właśnie. Mam nadzieję, że kiedy ci wszyscy redaktorzy spuszczą z łańcucha korektorów (a zrobią to na pewno) – ci nie skoczą mi do gardła.

Nie winię ich. Naprawdę.

Jestem przecież chłopcem, który wzywał pomocy, kiedy nie było wilka. Smarowałem swoim krzykiem pięciocentymetrowe nagłówki.

Mea culpa.

Mogę tylko powiedzieć, że to, o czym piszę w tym klaustrofobicznym pokoju w motelu, jest absolutną, nieubarwioną, stuprocentową prawdą.

Tak mi dopomóż Bóg. Słowo skauta. Niech padnę trupem, jeśli kłamię.

Zamień „niech” na „na pewno”.

To nie tylko moja ostatnia historia.

To moja ostatnia wola i testament.

Uważaj.

Jesteś moim katem.

Mała dygresja.

Kiedy piszę swoją ostatnią historię, mimo woli przychodzi mi na myśl pierwsza, którą w życiu napisałem.

Miałem wtedy dziewięć lat.

Padał śnieg. I nie było to wątłe prószenie, które zwykle uchodzi za śnieg w nowojorskim Queens. Sypało, jak gdyby komuś na górze odpadło wieczko od solniczki. Wiatr zmiatał sople z naszych uginających się rynien i ciskał nimi w ceglane ściany domu, o które rozpryskiwały się z dźwiękiem uderzanej kijem piłki baseballowej.

Szkoły zamknięto na cały tydzień.

„Mój brat Jimmy pośliznął się na lodzie i uderzył się w głowę – napisałem w zeszycie w linie. – Zawsze się przewraca i różne takie. Wszedł na drzwi i podbił sobie oko. W zeszłym tygodniu przewrócił się w wannie i oparzył się. Jest prawdziwym łajzą i moja mama ciągle mu powtarza, żeby patrzył pod nogi, ale on nie słucha. Ma tylko sześć lat”.

Przyniosłem historyjkę do kuchni, gdzie siedziała przy stole moja mama i podpierając głowę, wpatrywała się w pustą butelkę po johnnie walkerze.

– Przeczytaj – wybełkotała.

Kiedy skończyłem, powiedziała:

– Dobra. Zapamiętaj to. Będą tu za godzinę.

Загрузка...