9.

Apia, Samoa, 2019

14 grudnia 2019 telewizja CNN nadaje specjalne wydanie wiadomości.

Oko kamery sunie po przybrzeżnych falach, by wreszcie spocząć na artefakcie. Podczas płynącego zza kadru wstępu następuje stopniowy najazd.

MALLORY (GŁOS ZZA KADRU): Przez ostatnich kilka tygodni to, co od początku było zagadką, przeobraziło się w wielką tajemnicę. Wszystko zaczęło się od tego, że prywatna organizacja zajmująca się badaniami morskimi, Atlantis Associates, zastrzegła sobie prawo do wydobycia leżącego głęboko na dnie rowu Tonga, o kilkaset mil od tej samoańskiej wyspy, wraku niewiadomego pochodzenia.

Z pomocą Poseidon Projects, słynącego z podniesienia Titanica, Atlantis użyła rozmieszczonych na akrach wody pław, by wyciągnąć „wrak” na głębokość zaledwie kilku sążni. Następnie holowniki odholowały go na wynajęty przez firmę teren…


Na ekranie ukazują się archiwalne zdjęcia z holowania i parkowania artefaktu.


MALLORY: …położony u wybrzeży Niezależnego Państwa Samoa. Ów nieużytkowany obszar został wydzierżawiony na dziewięćdziesiąt dziewięć lat i stopniowo przekształcał się w niewielki ośrodek badawczy…


Archiwalne zdjęcia owiniętego całunem artefaktu, wciąganego na brzeg.


MALLORY: Tę linę ciągnie urządzenie zdolne unieść tysiące ton.

Gdy jednak ów ciężki przedmiot — ważący więcej niż łódź podwodna klasy Nautilus, lecz mniejszy od furgonetki dostawczej — wydostał się na brzeg i wbił w piach…


Archiwalne zdjęcia wypadku z liną.


MALLORY: …trafił swój na swego. Lina pękła, a jeden z pracowników firmy omal nie stracił życia.

Trzeba było znaleźć inny sposób, by przesunąć obiekt o ostatnie sto jardów, na betonową platformę, która miała się stać podłogą laboratorium.


Ekran ciemnieje, po czym przechodzi do widoku na żywo, ukazując obiekt z przymocowaną rakietą.


MALLORY: Oto samodzielny chiński silnik rakietowy, zwykle stosowany w serialu Cud świata do wynoszenia na niską orbitę okołoziemską ładunków ważących do tony.

Dziś nie wybiera się aż tak daleko.


Widok wnętrza: prowizoryczny bunkier, umiejscowiony o kilkaset jardów od obiektu. Przez grubą szybę widać obiekt. Mallory siedzi z dwoma mężczyznami, popijając kawę przy stoliku zrobionym z deski położonej na stosie skrzyń.


MALLORY: Będę się temu przyglądać wraz z Jackiem Halliburtonem i Russellem Suttonem, dyrektorami Atlantis Associates.

Zdaje się, że szykuje się najkrótszy lot rakiety w historii.

JACK: W ubiegłym wieku było kilka takich, które uniosły się zaledwie o cal ponad platformę.

RUSS: Ta jest jednak równie godna zaufania jak ciężarówka Forda. Tyle że…

MALLORY: Co może nie zadziałać?

JACK: Nie martwimy się o samą rakietę. Raczej o jej zamocowanie do artefaktu.

RUSS: Mamy tu niepowstrzymaną siłę przeciwko przedmiotowi, którego nie da się poruszyć.

JACK: Znamy masę obiektu i właściwości piasku, na którym spoczywa. Rakieta wytwarza wystarczający ciąg, by wykonać zadanie.

RUSS: Jedynym problemem jest połączenie rakiety z artefaktem. Jeśli pęknie łączący je pierścień… będzie nam potrzebna inna metoda.

MALLORY: A rakieta z hukiem poleci do centrum miasta?


Fototelegraficzne zbliżenie rakiety lecącej wprost na Aggie Grey’s w ujęciu subiektywnym.


JACK: Nie. Rakieta ma zamontowany automatyczny wyłącznik, który zadziała, jeśli nie będzie czuła oporu. Może przelecieć pięćdziesiąt, sto stóp.

MALLORY: A jeśli wyłącznik nie zadziała?

JACK: Cud świata jest wysoko ubezpieczony.

RUSS: Wielu mieszkańców Apii wyjechało odwiedzić krewnych na wsi. Ja na ich miejscu też bym to zrobił.


Słychać głośny gwizdek.


JACK: To ostrzeżenie, że zostało dziesięć minut. Lepiej niech pan ewakuuje swojego kamerzystę.


Mallory wstaje i wygląda przez szybę.


MALLORY: Już się wynieśli. Została tylko kamera przymocowana do rakiety.

RUSS: Mam nadzieję, że nie nakręci nic ciekawego.

MALLORY: Ten jeden raz muszę się z panem zgodzić… A więc ten przedmiot prawdopodobnie pochodzi z kosmosu?

RUSS: Wiemy tyle samo co pan. Być może jest wynikiem jakiegoś naturalnego procesu, z którym nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy.

JACK: Choć, biorąc pod uwagę jego gęstość, jest to nieprawdopodobne, a przynajmniej niewytłumaczalne.

MALLORY: I jest bardzo stary.

RUSS: Porastający go koral był już stary, nim na Ziemi pojawiły się ssaki naczelne przypominające z grubsza ludzi.

MALLORY: A więc nie wierzy pan w teorię „zagubionej broni”?

JACK: To brednie.

RUSS: Gdyby to było stare radzieckie albo amerykańskie ustrojstwo, musielibyśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak się tam dostało. Gdybyśmy je znaleźli w jakimś innym miejscu, jasne, że w pierwszej kolejności tak byśmy pomyśleli. Ale to leżało pod koralem liczącym milion lat.

MALLORY: Może to tam schowali?

RUSS: Musiałby pan zapytać, po co. Ja na ich miejscu wolałbym to schować we własnym kraju.

MALLORY: Czy Rosjanie lub Amerykanie kontaktowali się z państwem?

JACK: Jasne.

RUSS: Ale na razie nie chcemy o tym rozmawiać.


Na ekranie pojawia się widok z lotu ptaka z nałożonym odliczaniem od końca. Pełna panorama pokazuje wszystkie helikoptery wojskowe obserwujące wydarzenie. Gdy zostaje dziesięć sekund, robi najazd na artefakt. Lakoniczny glos spoza kadru odlicza.


GŁOS: Dziesięć…

JACK (wstając): Już czas.


Cała trójka podchodzi do okna i patrzy. Ekran rozdziela się na dwie połówki; druga ukazuje obraz z lotu ptaka. Głos odlicza do zera.

Chińska rakieta odpala, wyrzucając do morza kłęby pary z rury wydechowej. Przez kilka długich sekund, w ciągu których hałas urasta do wycia kostuchy, rakieta tkwi w miejscu. Następnie artefakt podryguje i powoli, a potem szybciej, przesuwa się po szynach do metalowej kołyski, w której ma spocząć. Kamera umieszczona przy kołysce ukazuje, jak obiekt z ogłuszającym hukiem ląduje na miejscu. Rakieta milknie.


RUSS: Podręcznikowo. Ci Chińczycy są cholernie dobrzy.

JACK: Miło, że mamy ich po swojej stronie. Przynajmniej na razie.

Загрузка...