Państwo Berry musieli przyznać, że nad Jimmym nie można zapanować, i po cichu odesłali go do St. Anthony’s — prywatnego zakładu dla obłąkanych.
Zmiana miejsca okazała się dlań bardzo przydatna. Leki, jakie uzurpator musiał przyjmować — w formie doustnej lub w zastrzykach — z punktu widzenia metabolizmu nie miały żadnego znaczenia. Terapia wstrząsowa, w której owijano pacjenta w mokre prześcieradło i polewano wiadrami lodowatej wody, dla istoty mogącej żyć na Merkurym lub Plutonie była lekko stymulująca.
Ludzie w jego otoczeniu — zarówno pacjenci, jak i personel — zachowywali się jednak w sposób skrajny, którego w domostwie Berrych nigdy nie miałby okazji zaobserwować. Podczas pierwszego tygodnia pobytu nauczył się więcej niż podczas miesięcy pobłażliwości i rozpieszczania.
Strażnicy byli brutalni i głupi. Gdy uzurpator zrobił coś, co nie mieściło się w pewnym zakresie zachowań, wkładali mu kaftan bezpieczeństwa i rzucali do gumowego pokoju.
Zaczął rozumieć pojęcia przymusu i odosobnienia. Mógłby zrzucić z siebie kaftan, antycypując postać Plasticmana, albo kopniakiem wyrzucić drzwi z framugi jak Superman. Ale to nie niosłoby ze sobą nauki. Poddawał się biciu i gwałtom — bogaty, uroczy chłoptaś, który nie może na nikogo naskarżyć. Wyrobił w sobie coś w rodzaju współczucia dla Holenderki, choć ból był dla niego tylko porcją danych, a pojęcie poniżenia w ogóle jeszcze nie istniało w jego skali emocji.
W czasie przeznaczonym na rekreację przysłuchiwał się innym pacjentom. Nikt nie zauważał, że odpowiada monosylabami i czasem mówi dziwne rzeczy. Tak naprawdę, w powolnej i nieco skrzywionej formie uzurpator podlegał procesowi uczenia podobnemu do tego, jakiemu podlega ludzkie dziecko. „Dojrzewał” dzięki obserwacji i asymilacji.
Sporą część zagadki stanowiło poznanie ludzkiego języka i pokrewny problem naśladowania ludzkich procesów myślowych. Zajęło to dwa lata; nim jednak „Jimmy” dobiegł dwudziestki, nikt już go nie bił ani nie gwałcił. Został przeniesiony do czystej, spokojnej części St. Anthony’s, a wkrótce potem zezwolono mu na przyjmowanie gości.
W swojej radości, że syn zachowuje się „normalnie”, rodzice całkiem przeoczyli fakt, iż to, co robi, wcale nie przypomina zachowania Jimmy’ego. Chłopak został zwolniony i oddany pod ich opiekę.
Uzurpator zasymilował szeroki wachlarz zachowań i dość złożoną bazę danych na temat tego, co i kiedy należy robić. W oczach państwa Berry ich syn stał się spokojny, dystyngowany i może nieco nieśmiały, co w porównaniu z brutalnym gwałcicielem, którego posłali do zakładu, było wielką odmianą na lepsze.
Potrafił godzinami bez przerwy grać na fortepianie; spędzał też wiele czasu na wpatrywaniu się w morze. Wiedział, że jest obserwowany i oceniany, tym razem przez amatorów, i potrafił się odpowiednio dostosować.
Nauczył się symulować zachowanie nastolatka po przejściach, który obecnie znajduje się na dobrej drodze do wyzdrowienia. Wiedział, że wyłącznie dzięki temu wydostał się z St. Anthony’s, by móc przejść na kolejny etap rozwoju.
Stał się najbardziej złożoną istotą, jaką kiedykolwiek imitował. Jego sukcesy dawały mu przyjemność bliską radości.