6.

San Guillermo, Kalifornia, 1932

Wkrótce po Nowym Roku uzurpator zaczął sam składać zdania. Były jednak bardzo proste i często bezsensowne lub dziwacznie zaszyfrowane. Jak zauważyła matka Jimmy’ego, nadal „coś było nie w porządku”.

Nie musiał nabywać inteligencji, bo miał jej aż nadto, ale musiał zrozumieć ludzkie pojmowanie tego słowa. A było ono bardzo odległe od tego, czego nauczył się od zwierząt wodnych.

Uzurpator wywodził się z rasy o wysokim stopniu organizacji społecznej, ale już wiele tysiącleci temu zapomniał o tym. Na Ziemi żył w głębokim, gorącym oceanie jako kolonia pojedynczych osobników, a wcześniej jako prosta bryła protoplazmy. Przez pewien czas egzystował w ławicach ryb, ale ostatnio, przez dziesiątki tysięcy lat, funkcjonował jako samotny drapieżnik.

Zauważył, że w tych istotach instynkt drapieżnika został zmodyfikowany; znajdowały się na szczycie łańcucha pokarmowego, ale zwierzęce pożywienie, które spożywały, zostawało zabite dużo wcześniej. Starając się zrozumieć organizację społeczeństwa, doszedł do następującego wniosku: jedzenie jest zabijane w jakimś ukrytym, odległym miejscu, a następnie przygotowywane i rozprowadzane za pomocą tajemniczych procesów.

Komórka zwana rodziną organizowała się w celu wspólnej prezentacji i konsumpcji jedzenia, choć spełniała też inne funkcje. Uzurpator ze swoich morskich czasów pamiętał ochronę i uczenie młodych osobników, ale nie miał pojęcia o seksie i łączeniu się w pary. Gdy zbliżał się do niego inny duży drapieżnik, interpretował to jako agresję i atakował. Jego rasa nie reprodukowała się od milionów lat. Podobnie jak śmierć, ów anachronizm poszedł w zapomnienie. Uzurpator nie miał pojęcia o tych sprawach.

Była jednak przynajmniej jedna kobieta, która pałała chęcią udzielenia mu kilku lekcji.

Gdy wiedział, że przez jakiś czas będzie sam, ćwiczył zmianę wyglądu na podstawie wizerunków podpatrzonych osób. Zmiana rysów twarzy nie była trudna; tkankę chrzęstną i tłuszcz podskórny dało się w miarę bezboleśnie przemieścić w ciągu kilku minut. Zmiana kształtu czaszki była natomiast bolesna i trwała osiem do dziesięciu minut.

Przekształcenie całego ciała wymagało godziny bolesnego skupienia i było skomplikowane, jeśli docelowe ciało miało znacząco większą lub mniejszą masę niż Jimmy. By ją zmniejszyć, mógł odłączyć rękę lub nogę i odpowiednio rozmieścić masę. Zbędna kończyna obumierała, jeśli nie było powodu, by ją utrzymywać przy życiu, ale to nie miało znaczenia: nadal zawierała surowce potrzebne do rekonstrukcji Jimmy’ego.

Tworzenie większego ciała wymagało przyboru masy, co nie było łatwe. W celu przemiany w ojca Jimmy’ego, który miał nadwagę, uzurpator zasymilował starego owczarka niemieckiego rodziny, Ronniego. Po rekonstrukcji, rzecz jasna, Ronnie był martwy; uzurpator pozostawił ciało pod drzwiami pokoju Jimmy’ego, a rodzina uznała, że pies po prostu poszedł tam, by się pożegnać. Jakież to słodkie.

Widział pana Berry’ego w stroju kąpielowym, więc symulacja była w około 90 procentach zgodna z oryginałem. Pozostałe 10 procent przyprawiłoby panią Berry o omdlenie.

W podobnym stylu uzurpator potrafił w zaciszu swego pokoju odłączyć rękę i większą część nogi, by zbudować sobie kawałek ciała przypominający pielęgniarkę Deborah, a przynajmniej to, co zdawała się nosić pod surowo ściśniętym mundurkiem. Nie miała jednak więcej szczegółów niż w manekinie z domu towarowego. W tamtych czasach można było poruszać się swobodnie po domu i nie znaleźć tam żadnego wizerunku nagiej kobiety.

Miesiące dzieliły go od nabycia ogłady towarzyskiej, ale do zaspokojenia tego konkretnego pragnienia nie potrzeba żadnej ogłady. Dokładnie o 7.30 do pokoju weszła Deborah, niosąc tacę ze śniadaniem.

— Zdejmij ubranie, proszę — rzekł uzurpator — i połóż je na toaletce.

Nie wiadomo, czy Deborah rozpoznała głos lekarza. Jakimś cudem zdołała nie upuścić tacki.

— Nie wygłupiaj się, Jimmy!

— Proszę — rzekł chłopak z uśmiechem, gdy kobieta położyła mu tacę na kolanach. — Bardzo bym chciał.

— Ja też — szepnęła, zerkając na przymknięte drzwi. — Może wieczorem? Po zmroku?

— Widzę w ciemnościach — odszepnął ochryple, naśladując jej glos.

Wsunęła rękę pod jego piżamę, a gdy dotknęła penisa, nieużywany obwód zamknął się, a narząd uniósł się i wezbrał z nieludzką, w sensie dosłownym, szybkością.

— Jezu! — jęknęła. — O północy?

— O północy — powtórzył. — Jezu.

Jej uśmiech wyrażał coś pośredniego między niebotycznym zdumieniem a lubieżnością.

— Dziwak z ciebie, Jimmy. — Po tych słowach opuściła pokój, szepcząc na pożegnanie „O północy” i cicho zamykając drzwi.

Uzurpator zauważył erekcję i zaczął eksperymentować z tym stanem. Nieoczekiwany wynik nagle objaśnił mu całą klasę zachowań ssaków, które zaobserwował u morświna, delfina i orki.


* * *

Dwa razy w tygodniu odwiedzał go nauczyciel muzyki. Gdy przyszedł po raz kolejny, zdumiała go nagła zmiana zdolności muzycznych chłopaka. Jimmy od początku stanowił zagadkę: nauczycielowi powiedziano, że brał lekcje fortepianu między dziesiątym a trzynastym rokiem życia, lecz później zarzucił naukę w wyniku frustracji, znudzenia i wejścia w okres dojrzewania. Tak przynajmniej sądzili rodzice, choć wyglądało na to, że ćwiczył w sekrecie.

Obecny nauczyciel, Jefferson Sheffield, został polecony przez doktora Grossbauma. Specjalizował się w terapii muzyką i pod jego skrzydłami wielu chorych psychicznie lub opóźnionych w rozwoju ludzi zaznało pewnego wytchnienia i spokoju.

Umiejętności pianistyczne Jimmy’ego były, podobnie jak jego zdolności językowe, naznaczone „syndromem mędrca”. Potrafił powtórzyć wszystko, co robił Sheffield, nuta po nucie. Pozostawiony samemu sobie albo wcale nie grał, albo z absolutną wiernością odtwarzał którąś z lekcji Sheffielda.

Tego ranka natomiast zaimprowizował. Usiadł i zaczął grać z czymś, co sprawiało wrażenie wyczucia, traktując dotychczasowe lekcje jako surowiec, lecz transponując i inwertując materiał, a do tego łącząc go z ciekawymi kadencjami i pomysłowymi zmianami akordów.

Grał dokładnie godzinę, po czym przestał i po raz pierwszy uniósł wzrok znad klawiatury. Sheffield i większość domowników zgromadzili się wokoło i słuchali w zdumieniu.

— Musiałem coś zrozumieć — rzekł uzurpator. Nie zwracał się do nikogo konkretnego, ale po chwili rzucił w kierunku Deborah spojrzenie, pod wpływem którego zadrżała.

Podczas lunchu do rodziny i Sheffielda dołączył doktor Grossbaum. Uzurpator doszedł do wniosku, że zrobił coś bardzo niewłaściwego, i siedział w milczeniu.

— Dokonałeś czegoś wspaniałego, synu — rzekł Sheffield. Uzurpator spojrzał na niego i pokiwał głową, bo tak było bezpiecznie. — Co spowodowało ten przełom? — Jimmy znów skinął głową i wzruszył ramionami, reagując w ten sposób na pytającą intonację.

— Powiedziałeś, że musiałeś coś zrozumieć — podpowiedział muzyk.

— Tak — odparł uzurpator. Po chwili ciszy dodał: — Musiałem coś zrozumieć. — Potrząsnął głową, jakby chciał rozjaśnić myśli. — Musiałem coś poznać.

— To postęp — zauważył Grossbaum. — Użył innego czasownika.

— Musiałem coś znaleźć — kontynuował Jimmy. — Musiałem być czymś. Musiałem być… kimś.

— Granie muzyki pozwoliło ci być kimś innym? — zapytał Grossbaum.

— Kimś innym — powtórzył uzurpator, patrząc w przestrzeń ponad głową doktora. — Robić… Zrobiło. Zrobiło mnie kimś innym.

— Muzyka zmieniła cię w kogoś innego — rzekł podekscytowany Sheffield.

Uzurpator zamyślił się. Rozumiał semantyczną strukturę stwierdzenia i wiedział, że nie jest prawdziwe. Wiedział, że tym, co go zmieniło, była nowa wiedza na temat tej nienazwanej części ciała, która — jak się okazało — potrafi sztywnieć i wydzielać nową substancję. Ale wiedział też, że ludzie zachowują się w tej sprawie tajemniczo, więc postanowił nie demonstrować tej wiedzy, choć owa część znów zrobiła się sztywna.

Zauważył, że Grossbaum spogląda na nią, więc zmniejszył ciśnienie krwi, by osłabić efekt. Lekarz jednak zauważył i uniósł nieznacznie brwi.

— Nie chodzi tylko o muzykę — powiedział — prawda?

— Tylko o muzykę — rzekł uzurpator.

— Nie rozumiem.

— Nie rozumiesz. — Uzurpator popatrzył na swoje dłonie. — Tylko o muzykę.

— Muzyka to życie — rzekł Sheffield. Uzurpator spojrzał na niego i skinął głową. Potem wstał, przeszedł przez pokój, usiadł przy fortepianie i zaczął grać, bo zdawało mu się to bezpieczniejsze niż rozmowa.


* * *

O północy zbudziło go skrzypnięcie drzwiami. Deborah cicho zamknęła je za sobą i na bosaka przydreptała do łóżka. Miała na sobie zbyt dużą męską piżamę.

— Masz ubranie — zauważył.

— Wstałam, żeby sobie nalać szklankę mleka — powiedziała ku jego konsternacji. Płyn wytwarzany przez jego ciało nie był mlekiem, a żeby wypełnić nim szklankę, trzeba by poświęcić całą noc.

Niemal poprawnie odczytała wyraz jego twarzy i uśmiechnęła się.

— To na wypadek, gdyby mnie przyłapali, głuptasku.

Przez zasłony przenikało mdłe światło księżyca. Uzurpator przestroił swoje tęczówki tak, że widział równie dobrze jak w dzień, i patrzył, jak kobieta powoli rozpina górę od piżamy.

Zwrócił uwagę, że rzeczywisty kształt i charakter jej piersi jest całkiem inny, niż można by sobie wyobrażać, gdy znajdują się pod ubraniem. Zauważył pigmentację i umiejscowienie sutków oraz otoczki wokół nich. (Zastanawiał się nad własnymi sutkami, które zdawały się nie pełnić żadnej funkcji).

Kobieta wśliznęła się do łóżka obok niego, a on spróbował ściągnąć z niej spodnie.

— Niegrzeczny chłopczyk. — Pocałowała go w usta i uniosła jego dłoń do swojej piersi.

Pocałunek był dziwny, ale uzurpator widywał już takie rzeczy, więc z pewnym wysiłkiem udało mu się go odwzajemnić.

— Rany — szepnęła Deborah. — Aleś ty napalony. — Wyciągnęła rękę i pogłaskała tę nienazwaną część jego ciała. — Niezłe z ciebie ziółko.

Był skonsternowany.

— Nie jestem ziółko.

— To takie powiedzenie. — Wodził obiema dłońmi po jej ciele, badając i mierząc. Większość była podobna do męskiego odpowiednika, który zamieszkiwał, ale różnice okazały się ciekawe.

— Och — jęknęła. — Jeszcze.

Badał akurat miejsce, które różniło się najbardziej. Deborah zaczęła wydzielać stamtąd płyn. Uzurpator wszedł głębiej. Stęknęła, pocierając jego dłoń wilgotną tkanką.

Potem zacisnęła dłoń na nienazwanej części, głaszcząc ją delikatnie. Pomyślał, że może to odpowiedni moment, by samemu zacząć wydzielać płyn, i rozpoczął procedurę.

— O, nie — jęknęła. — O rany! — Szybko zrzuciła spodnie od piżamy, wspięła się na jego ciało, wzięła tę rzecz w kleszcze własnej wilgotnej części i zaczęła się poruszać w górę i w dół.

To było niezwykłe doznanie, podobne do tego, co wcześniej robił sam, ale znacznie bardziej intensywne. Uzurpator zdał się na odruchy. Po kilku, może kilkunastu rytmicznych ruchach całe ciało skoncentrowało się na tej części, doszło do punktu kulminacyjnego i eksplodowało płynem — trzy, cztery, pięć razy, stopniowo wytracając moc.

Ciężko dyszał w zagłębienie między jej piersiami. Deborah pochyliła się i przylgnęła wargami do jego warg, wsuwając język do środka. Domyślił się, że nie oferuje mu jedzenia, i odwzajemnił gest.

Przeturlała się na plecy, dysząc ciężko.

— Cieszę się, że coś pamiętasz — powiedziała.

Загрузка...