Państwo Berry byli zdziwieni, gdy syn oznajmił im, że nie zamierza studiować w Juilliardzie, choć z całą pewnością było ich na to stać. Uzurpator interesował się muzyką, ale nie było to ludzkie zainteresowanie i mógł mu dawać upust wszędzie. Potrafił siedzieć samotnie i odgrywać w głowie fantastyczne kompozycje, których nie mogłaby zagrać żadna istota ludzka. Dodając sobie w myślach dwie dodatkowe ręce, grał na przykład fugę Bacha od początku do końca i od końca do początku jednocześnie. Często zajmował się takimi rzeczami w czasie przeznaczonym na sen.
O swoim pochodzeniu wiedział jedynie to, że wyszedł z morza i że przed przyjęciem ludzkiego kształtu przez wieki był żarłaczem białym oraz orką. Pamiętał też mgliście inne wcielenia i zdawało mu się, że w każdym był jakąś istotą morską.
Czy istniało wielu takich jak on? Nie wiedział. Jeśli przybrali ludzki kształt, mogli uchodzić za ludzi, udając, że starzeją się w normalnym tempie i umierają, a potem zaczynając żyć w ciele kogoś innego.
Jego lektury z dziedziny psychologii wskazywały, że mentalne przeobrażanie się z orki w człowieka nie jest rzeczą typową. Słyszał jednak opowieści o „dzikich dzieciach”, przypuszczalnie wychowanych przez wilki lub inne zwierzęta, które mogłyby pasować do tego wzorca. Miał mnóstwo czasu, by to zbadać.
Nie istniał żaden nieodparty powód, dla którego ktoś taki jak on miałby zostać człowiekiem. Może pozostali nadal żyli jako żarłacze lub orki — albo jako rafy koralowe czy skały, jeśli im to odpowiadało. Morze było świetną kryjówką.
Postanowił więc, że na dobry początek zajmie się oceanografią. Gdyby to nie wypaliło, mógłby zacząć studiować inną dziedzinę, zmieniać osobowości i rozpoczynać wciąż od nowa. Czas nie miał żadnego znaczenia.
W badaniach oceanicznych prym wiodła nowa, finansowana z prywatnych środków instytucja o nazwie Woods Hole. Znajdowała się w Massachusetts, więc uzurpator złożył papiery na kilka uczelni w tym stanie. Odrzucony przez Harvard i MIT, prawdopodobnie dlatego, że większość materiału szkoły średniej przerobił na prywatnych lekcjach, dostał się na oceanografię na University of Massachusetts. Woods Hole przyjmowało magistrantów z tej uczelni na letnie staże i o to właśnie mu chodziło.
Jak było do przewidzenia, jego wyniki okazały się zróżnicowane: przodował we wszystkim, co miało związek z logiką i zapamiętywaniem, ale kiepsko mu szły przedmioty w rodzaju literatury czy filozofii. Zauważył, że wielu innych studentów ma podobne problemy i że większość z nich jest, podobnie jak on, nieśmiałymi samotnikami.
Po niecałym semestrze mieszkania w akademiku wyprowadził się do mieszkania w mieście, minimalizując dzięki temu czas i energię potrzebne do utrzymywania fasady Jima Berry’ego i zyskując swobodę treningu przeistaczania się w inne osoby, co, jak sądził, mogło mu się w przyszłości przydać. Po wielu próbach potrafił się przekształcić w inną osobę o tych samych wymiarach w ciągu mniej więcej dziesięciu minut. Dla mniejszych lub większych osób zabierało to dwa razy tyle lub więcej; było przy tym bolesne i męczące. Kiedyś zmienił się w dwoje dzieci, lecz jedno z nich było przeciętnie inteligentne, drugi zaś kompletnie głupie.
Prowadził w imieniu Jimmy’ego ostrożne życie towarzyskie, raz czy dwa w miesiącu idąc na tańce lub do kina, zawsze z inną dziewczyną. Starszy, przystojny chłopak z Kalifornii, bogaty i pochodzący ze znakomitej rodziny, siłą rzeczy cieszył się powodzeniem. O dziwnej przeszłości Jimmy’ego w stosunkach z płcią przeciwną nic tu nie było wiadomo, a w 1935 roku na pierwszej i jedynej randce nigdy do niczego nie dochodziło.
(Uzurpator był świadom, że prędzej czy później będzie się musiał nauczyć etykiety seksualnej, lecz postanowił odłożyć to na przyszłość. W ówczesnej Ameryce prawie nie istniały wiarygodne informacje na ten temat; ludzie w książkach i filmach wykonywali ewidentne uwertury do seksu, ale nigdy nie przechodzili do rzeczy. Wiedział już, że „Zdejmij ubranie i połóż je na toaletce” działa tylko w pewnych okolicznościach. Owszem, gra wstępna musiała przebiegać bez świadków i bez ubrania, ale wciąż nie miał pojęcia, jak się przechodzi do tego stanu od namiętnego pocałunku czy uniesionych brwi).
Miał więc wytyczony kurs: cztery lata sukcesów w naukach ścisłych i językach, ale niewiele więcej, co stanowiło świetne barwy ochronne; potem kilka lat na magisterce, dalej doktorat, no i wreszcie Woods Hole.
Załapywał się tam jako stażysta przez dwa lata z rzędu. Pływał na keczu „Atlantis”. Od czasu do czasu, w wolne dni, szedł do opuszczonej zatoki i spędzał godzinę na przeobrażaniu się w delfina, by wrócić do morza w stary, znajomy sposób. Te zimne, bogate wody różniły się znacznie od jego pacyficznej ojczyzny, wiele więc się nauczył. Część tej wiedzy miała pokierować jego przyszłymi badaniami.
Nim jednak zrobił doktorat, wybuchła wojna.
Widział, jak ludzie są powoływani i przydzielani do takich prac, jakie akurat były potrzebne armii. Ale ci, którzy sami się zgłaszali, mogli — w rozsądnym zakresie — wybierać sobie zajęcia.
Chciał badać Pacyfik, podejrzewając, że jego własne początki muszą znajdować się gdzieś tam. Niebezpieczeństwo nie grało roli: nie przypuszczał, by w ogóle mógł umrzeć. Wstąpił więc do piechoty morskiej i poprosił o wysłanie na Ocean Spokojny.
Dla większości doktorantów byłoby to zawracanie głowy i strata czasu, nie wspominając o tym, że mogliby zginąć od kuli lub umrzeć na jakąś chorobę tropikalną. Ale dla uzurpatora czas się nie liczył. Liczyło się nowe doświadczenie.
Nie przyznał się, że skończył studia, bo pewnie posadziliby go za biurkiem. Nie chciał być żołnierzem od nauki o morzu — został więc zwykłym rekrutem. Działo się to na rok przed Pearl Harbor.