31.

Waszyngton, D.C., 1974

Kameleon postanowił pozostać w jednym miejscu i zrobić fortunę. W przeszłości bywał zamożny dzięki łupom wojennym, ale nigdy nie był bogatym kapitalistą, a brzmiało to zachęcająco.

Zachował jądro tożsamości mężczyzny, który codziennie szedł do biura, mechanicznie wykonywał prace administracyjne, po czym wracał do swego kawalerskiego mieszkania, gdzie prawdopodobnie oglądał telewizję i czytał. Wydawał się niezainteresowany kobietami i większość współpracowników sądziła, że jest gejem.

Nocami kameleon rzeczywiście przeobrażał się w młodego, radosnego geja. Zrzucał dziesięć czy piętnaście lat i funtów — potrafił to zrobić bezboleśnie w ciągu sekundy — i zamieniał biurowy mundurek na coś przykuwającego wzrok, lecz gustownego. Potem albo szedł na randkę, albo rozglądał się za nowym źródłem zarobku.

Trzech zamożnych mężczyzn regularnie dawało mu „prezenty” w zamian za dyskrecję i świadczone usługi, ale jeszcze więcej zarabiał dzięki podrywaniu facetów i okradaniu ich, gdy było po wszystkim. Jeśli się bronili, czasem musiał ich zabić, ale zazwyczaj wystarczyła groźba ujawnienia ich skłonności. Wolał pozostawić ich przy życiu, by po upływie miesięcy lub lat odnaleźć ich i, z nową twarzą i ciałem, powtórzyć swój wyczyn. W latach siedemdziesiątych istniał w Waszyngtonie gejowski światek, a kameleon krążył w nim jak niewidzialny drapieżca.

Nie, żeby wolał męski seks od damsko-męskiego; w zasadzie nie sprawiało mu to różnicy. Jako kobieta zarabiał jednak mniej, a jako męska prostytutka jadał w lepszych restauracjach za pieniądze innych facetów.

Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte przynosiły zyski na giełdzie, przynajmniej konserwatywnym inwestorom, a kameleon natychmiast przekazywał swojemu maklerowi wszystkie pieniądze pochodzące z seksu i wymuszeń. Po pierwszym milionie sam został maklerem, obsługującym swoje liczne tożsamości pod przykrywką jeszcze jednego fałszywego nazwiska.

Nie miał planu — w sensie ambicjonalnym. Patrzył, jak różne fortuny rosną i maleją, a potem znów rosną, niczym ogrodnik doglądający ogrodu, nawożący go w jednym roku, a przycinający w drugim.

Stopniowo stał się najbogatszym stworzeniem na świecie, choć jego bogactwo było rozsiane pomiędzy setką tożsamości i tysiącem kont. W ramach eksperymentu wywołał dwie małe wojny i wzbogacił się na obu jeszcze bardziej, choć okazały się mniej zyskowne niż narkotyki i firmy internetowe.

Opuścił branżę internetową na rok przed jej załamaniem, ale zamiast wykorzystać tę sytuację, pozostawił fundusze, żeby się kisiły przez rok, dekadę czy dwie. Czekał, aż nadarzy się kolejna okazja.

Może dzięki pieniądzom zdoła osiągnąć to, czego nie osiągnął dzięki badaniom naukowym: znaleźć kogoś takiego jak on. Zabijanie ludzi nie było dla niego wyzwaniem.

Загрузка...