VII

Dalgliesh nie wzywał osób zgromadzonych w bibliotece w żadnym określonym porządku i to nie z powodu jego złośliwości siostra Gearing została na koniec. Ale długie czekanie jej nie posłużyło. Dało się zauważyć, że wczesnym rankiem znalazła czas, żeby starannie się pomalować, instynktownie przygotowując się na traumatyczne przeżycia dnia. Teraz jej makijaż wyglądał żałośnie. Tusz do rzęs się rozmazał, brudząc cienie do powiek, na czole wystąpiły krople potu, podbródek pomazany był szminką. Może bezwiednie pocierała twarz. Widać było, że nie wie, co zrobić z rękami, cały czas gniotła w palcach chusteczkę do nosa i kręciła się niespokojnie w krześle, raz po raz krzyżując nogi. Nie czekając, aż Dalgliesh się odezwie, zalała go chaotycznym potokiem słów.

– Pan i pański sierżant zatrzymaliście się u Maycroftów w Falconer’s Arms, prawda? Mam nadzieję, że jest tam panom wygodnie. Sheila jest trochę męcząca, ale Bob jest w porządku, jak się zostanie z nim sam na sam.

Dalgliesh bardzo się pilnował, żeby nie zostawać z Bobem sam na sam. Wybrał tę gospodę, bo była mała, cicha i na wpół pusta – teraz już rozumiał dlaczego. Robertowi Maycroftowi i jego żonie bardziej zależało na zrobieniu odpowiednio dystyngowanego wrażenia na gościach niż na ich wygodzie i miał głęboką nadzieję do końca tygodnia się stamtąd wynieść. Tymczasem jednak nie zamierzał dyskutować o Maycroftach z siostrą Gearing i uprzejmie, lecz stanowczo skierował rozmowę na właściwy temat.

W przeciwieństwie do innych podejrzanych uznała za konieczne stracić pierwsze pięć minut na wyrażenie grozy z powodu śmierci obu dziewcząt. To było okropne, tragiczne, przeraźliwe, straszne, koszmarne, upiorne, niewybaczalne, niewytłumaczalne. Jej emocje są prawdziwe, pomyślał Dalgliesh, nawet jeśli daje im upust w niezbyt oryginalny sposób. Ta kobieta była rzeczywiście przejęta i chyba też mocno przestraszona.

Wrócił z nią do wydarzeń z poniedziałku, dwunastego stycznia. Nie miała wiele nowego do powiedzenia i jej zeznania pokrywały się z tymi, które zebrał dotychczas. Obudziła się bardzo późno, ubrała w pośpiechu i ledwo zdążyła na ósmą do jadalni. Usiadła przy stole z siostrami Brumfett i Rolfe, wtedy też po raz pierwszy usłyszała, że pannę Fallon wzięto w nocy do szpitala. Dalgliesh spytał, czy pamięta, która z sióstr przekazała jej tę wiadomość.

– Nie przypominam sobie dokładnie, chyba Rolfe, ale mogę się mylić. Miałam tyle rzeczy na głowie tego ranka, więc byłam trochę zaaferowana. Na dokładkę zaspałam, no i naturalnie denerwowałam się wizytacją przedstawiciela Naczelnej Rady Pielęgniarskiej. W końcu nie jestem wykwalifikowaną nauczycielką. Zastępowałam siostrę Manning. Pierwsza lekcja pokazowa byłaby dla mnie wystarczająco stresująca nawet bez obecności inspektorki, siostry przełożonej, doktora Courtney-Briggsa i siostry Rolfe, obserwujących każdy mój ruch. Zorientowałam się, że bez Fallon zostanie w grupie tylko siedem studentek. To mi akurat nie przeszkadzało, pomyślałam, że im mniej, tym lepiej. Byle odpowiadały do rzeczy i okazały trochę inteligencji.

Dalgliesh spytał, kto pierwszy wyszedł z jadalni.

– Brumfett. Pewno jak zawsze spieszyła się na oddział. Potem ja. Wzięłam filiżankę kawy i poszłam przejrzeć gazety do oranżerii, gdzie były już Christine Dakers, Diana Harper i Julia Pardoe. Harper i Pardoe rozmawiały, a Dakers siedziała sama, czytając jakiś magazyn. Zostałam tam nie dłużej niż dziesięć minut i kiedy wychodziłam, nadal tam siedziały. Poszłam na górę do mojego pokoju mniej więcej o wpół do dziewiątej, biorąc po drodze pocztę, jakieś piętnaście minut później zeszłam na dół i udałam się prosto do sali ćwiczeń. Bliźniaczki już tam były, kończyły przygotowania do pokazu, a Goodale przyszła zaraz potem. Reszta grupy zjawiła się razem, mniej więcej za dziesięć dziewiąta, oprócz Pearce, która przyszła na końcu. Jak zwykle przed rozpoczęciem lekcji dziewczęta rozmawiały o tym i owym, ale nic z tego nie pamiętam. Resztę pan zna.

Znał. I choć nie spodziewał się dowiedzieć żadnych rewelacji od siostry Gearing, przepytał ją jeszcze raz z przebiegu tego traumatycznego pokazu. Rzeczywiście nic nowego nie wniosła. To wszystko było okropne, przeraźliwe, straszne, upiorne, koszmarne, niewiarygodne. Nie zapomni tego do końca życia.

Przeszedł do śmierci Fallon. Jednak tu siostra Gearing miała dla niego niespodziankę. Była pierwszą podejrzaną, która przedstawiła alibi – albo coś, co uważała za alibi – i uczyniła to ze zrozumiałą satysfakcją. Od ósmej wieczorem do parę minut po północy przyjmowała w pokoju przyjaciela. Podała Dalglieshowi jego nazwisko ze wstydliwą niechęcią. Był to Leonard Morris, główny farmaceuta szpitala. Zaprosiła go na kolację, przyrządziła proste spaghetti bologneise w kuchni sióstr na trzecim piętrze i podała u siebie zaraz po jego przyjściu o ósmej. Byli ze sobą przez całe cztery godziny, oprócz chwili, gdy poszła po danie do kuchni, paru minut około północy, kiedy on udał się do toalety i podobnego okresu wcześniej wieczorem, kiedy ona opuściła go dla tych samych celów. Poza tym nie spuszczali się z oka. Dodała skwapliwie, że Len, to znaczy pan Morris, może to potwierdzić i podać ściśle czas. Jako farmaceuta jest precyzyjny i dokładny. Szkopuł w tym, że nie ma go dziś w szpitalu. Zatelefonował przed dziewiątą rano do apteki, że się źle czuje. Ale jutro na pewno stawi się w pracy, Len nie cierpi brać wolnego.

Dalgliesh spytał, o której wyszedł z Nightingale House.

– Musiało to być zaraz po północy. Pamiętam, że kiedy zegar wybił dwunastą, Len powiedział, że naprawdę musi już iść. Wyszliśmy jakieś pięć minut później, tylnymi schodami, tymi z mieszkania siostry przełożonej. Zostawiłam drzwi otwarte, Len wziął rower z miejsca, gdzie go zostawił, poszłam z nim do pierwszego zakrętu przy drodze. Noc wprawdzie nie sprzyjała przechadzkom, ale mieliśmy jeszcze do omówienia pewne sprawy zawodowe – Len prowadzi wykłady z farmakologii na drugim roku – i pomyślałam, że przyda mi się łyk świeżego powietrza. Potem Len nie chciał, żebym wracała sama, więc odprowadził mnie z powrotem pod drzwi. Musiało być jakieś piętnaście po dwunastej, kiedy się w końcu rozstaliśmy. Wróciłam tą samą drogą i zamknęłam drzwi za sobą. Poszłam prosto do swojego pokoju, zaniosłam naczynia z kolacji do kuchni, żeby je umyć, poszłam do łazienki i byłam w łóżku za kwadrans pierwsza. Nie widziałam Fallon cały wieczór. Następne, co pamiętam, to siostra Rolfe, która wpadła mnie obudzić z wieścią, że Dakers znalazła Fallon martwą w łóżku.

– Więc wyszła pani w nocy i wróciła przez mieszkanie panny Taylor. To znaczy, że drzwi nie były zamknięte?

– Nie, siostra przełożona zawsze zostawia je otwarte, kiedy wyjeżdża. Wie, że możność korzystania z jej klatki schodowej zapewnia nam swobodę i dyskrecję. W końcu jesteśmy dorosłymi kobietami. Wolno nam przyjmować przyjaciół w swoich pokojach, a nie jest szczególnie miło paradować z nimi przez cały dom na oczach wścibskich studentek. Siostra przełożona jest bardzo tolerancyjna, jeśli o to chodzi. Nawet nie zamyka swojego salonu, kiedy jej nie ma w Nightingale House. Zapewne po to, żeby siostra Brumfett mogła z niego korzystać, gdy jej przyjdzie ochota. Brumfett, w razie gdyby pan nie słyszał, to jej spaniel. Większość sióstr przełożonych ma małe pieski. Mary Taylor ma Brumfett.

Ta nuta gorzkiego cynizmu była tak niespodziewana, że Masterson poderwał głowę znad notesu i spojrzał na siostrę Gearing, jakby była mało obiecującą kandydatką, która nagle objawiła nieoczekiwane talenty. Ale Dalgliesh zostawił to bez komentarza. Zapytał:

– Czy zeszłej nocy siostra Brumfett korzystała z salonu siostry przełożonej?

– O północy! Nie Brumfett! Chodzi spać wcześnie, chyba że baluje gdzieś w mieście z przełożoną. Zwykle parzy sobie ostatnią herbatę przed dziesiątą piętnaście. Tak czy owak, zeszłej nocy jej nie było. Doktor Courtney-Briggs wezwał ją na prywatny oddział, żeby zajęła się jego pacjentem, który właśnie przeszedł operację. Myślałam, że wszyscy o tym wiedzą. To było tuż przed dwunastą.

Dalgliesh spytał, czy siostra Gearing ją widziała.

– Ja nie, ale mój przyjaciel ją widział. To znaczy Len. Wyjrzał przez drzwi, żeby się upewnić, czy droga wolna przed pójściem do łazienki, i zobaczył, jak Brumfett w pelerynie i z tą jej starą torbą znika na schodach. Było jasne, że wychodzi, i domyśliłam się, że została wezwana na oddział. Brumfett zawsze to spotyka.

Ale to po części jej własna wina. Istnieje coś takiego jak nadgorliwość.

Siostrze Gearing to nie grozi, pomyślał Dalgliesh. Trudno było wyobrazić ją sobie brnącą w nocy przez las w środku zimy na wezwanie jakiegoś chirurga, choćby i znanego. Ale mimo wszystko było mu jej żal. Odsłoniła przed nim przygnębiające kulisy życia w ogłupiającym braku prywatności, drobne wybiegi i podstępy, do jakich zmuszeni są uciekać się ludzie mieszkający w niechcianej bliskości innych. Myśl o mężczyźnie, rozglądającym się ukradkiem przez drzwi przed wyjściem na korytarz, o dwojgu dorosłych kochankach wykradających się tylnymi schodami, żeby ich nikt nie zobaczył, była groteskowa i upokarzająca. Przypomniał sobie słowa siostry przełożonej: „Wiemy o sobie prawie wszystko, nie ma tu miejsca na prywatność”. Nawet pora, kiedy biedna Brumfett robiła sobie ostatnią herbatę przed snem, była powszechnie znana. Nic dziwnego, że Nightingale House wyhodował własną odmianę nerwicy, a siostra Gearing uznała za niezbędne uzasadnić swój spacer z kochankiem, tę oczywistą i naturalną potrzebę spędzenia razem jeszcze paru chwil, banialukami o konieczności przedyskutowania spraw zawodowych. Wszystko to było mocno przygnębiające i bez żalu zakończył tę rozmowę.

Загрузка...