II

Dalgliesh usiadł, w pełni świadom, że siostra Gearing przyjęła to zadowoleniem w przeciwieństwie do siostry Rolfe, siostrze Brumfett zaś, która powitała go krótkim skinieniem głowy, był on całkowicie obojętny. Siostra Rolfe spojrzała na niego bez uśmiechu i powiedziała do siostry Gearing:

– Nie myśl sobie, że pan Dalgliesh przysiadł się do nas dla twoich pięknych oczu. Ma nadzieję uzyskać przy lunchu trochę informacji.

Siostra Gearing zachichotała:

– Moja droga, na nic twoje ostrzeżenia! I tak nie umiałabym utrzymać niczego w sekrecie, gdyby jakiś atrakcyjny mężczyzna uparł się to ze mnie wyciągnąć. Nie nadaję się na morderczynię. Nie mam do tego głowy. Nie chcę przez to powiedzieć, że kto inny ma… to znaczy, do mordowania. Ale nie mówmy o takich makabrycznych sprawach podczas jedzenia. Już i tak mnie pan wymaglował, prawda, komisarzu?

Dalgliesh położył sztućce obok talerza i odchylił się w krześle, odstawiając tacę na pobliski wózek.

– Wszyscy tu zdają się przyjmować śmierć Fallon dość spokojnie – zauważył.

Siostra Rolfe wzruszyła ramionami.

– Spodziewał się pan, że będą nosić czarne opaski na rękawach, mówić szeptem i odmawiać sobie lunchu? Praca jest pracą. Poza tym tylko parę osób znało ją osobiście, a jeszcze mniej znało Pearce.

– Albo ją lubiło, jak się wydaje – dorzucił Dalgliesh.

– To prawda, ogólnie biorąc, nie cieszyła się sympatią. Była zbyt pryncypialna, zbyt religijna.

– Jeśli można to tak nazwać – wtrąciła siostra Gearing. – To nie mój ideał religii. „O zmarłych dobrze albo wcale” i tak dalej/ale ta dziewczyna była po prostu fałszywa. Zawsze bardziej skupiała się na cudzych wadach niż na własnych. Dlatego dziewczęta jej nie lubiły. Szanują prawdziwe przekonania religijne. Jak większość ludzi. Ale nikt nie lubi być szpiegowany.

– A ona je szpiegowała? – spytał Dalgliesh.

Siostra Gearing sprawiała wrażenie osoby, która żałuje, że nie ugryzła się w język.

– Może to za mocno powiedziane. Ale kiedy tylko ktoś coś przeskrobał, Pearce pierwsza o tym wiedziała. I nie omieszkała zwrócić na to uwagi przełożonych. Zawsze z jak najlepszą intencją, oczywiście.

Siostra Rolfe powiedziała sucho:

– Miała niefortunny zwyczaj wtrącania się w sprawy koleżanek dla ich własnego dobra. To nie zjednuje sympatii.

Siostra Gearing odsunęła talerz, postawiła przed sobą miseczkę z kremem waniliowym ze śliwkami i zaczęła wyjmować pestki z owoców tak ostrożnie, jakby przeprowadzała operację.

– Ale nie była złą pielęgniarką – zauważyła. – Można było na niej polegać. I pacjenci ją lubili. Myślę, że te jej świątobliwe miny dodawały im otuchy.

Siostra Brumfett podniosła głowę znad talerza i po raz pierwszy zabrała głos.

– Nie masz żadnych podstaw do wydawania opinii, jaką pielęgniarką była Pearce. Rolfe też nie. Widzicie dziewczęta tylko w szkole. Ja widzę je na oddziale.

– Ja też widzę je na oddziałach. Jestem instruktorką kliniczną, nie zapominaj. Moim zadaniem jest obserwowanie ich przy pracy.

Siostra Brumfett była nieprzejednana.

– Sama uczę wszystkie studentki, które do mnie przychodzą, jak dobrze wiesz. Inne siostry oddziałowe mogą brać sobie do pomocy instruktora, jeśli chcą. Ale u siebie sama biorę odpowiedzialność za ich naukę. I wolałabym, żeby tak zostało, zwłaszcza kiedy widzę, jakie dziwne pomysły wtłaczacie im do głów. A właśnie, dowiedziałam się – od Pearce, skoro już o tym mowa – że odwiedziłaś mój oddział siódmego stycznia, kiedy miałam wolny dzień, i przeprowadziłaś szkolenie. Na przyszłość bądź łaskawa mnie uprzedzić, zanim użyjesz moich pacjentów w celach szkoleniowych.

Siostra Gearing oblała się rumieńcem. Roześmiała się nieco sztucznie i zerknęła na siostrę Rolfe, jakby szukając w niej sprzymierzeńca, ale ta trzymała oczy w talerzu. Spłoszona siostra Gearing, zaczepnie i jak dziecko chcące mieć ostatnie zdanie, odparła trochę bez związku:

– Coś mocno zdenerwowało Pearce, kiedy była na twoim oddziale.

Siostra Brumfett przeszyła ją ostrym spojrzeniem.

– Na moim oddziale? Nic nie mogło jej zdenerwować na moim oddziale!

W tym kategorycznym twierdzeniu zawierał się jasny przekaz, że żadna pielęgniarka warta tego miana nie mogła się zdenerwować niczym, co działo się na prywatnym oddziale. Takie rzeczy po prostu nie wchodziły w rachubę pod skrzydłami siostry Brumfett.

Siostra Gearing wzruszyła ramionami.

– A jednak. Może to nie miało żadnego związku ze szpitalem, choć prawdę mówiąc, trudno przypuszczać, by biedna Pearce miała jakieś życie poza tymi ścianami. To było w środę, w tygodniu poprzedzającym przeprowadzkę ich grupy do szkoły. Zaraz po piątej poszłam do kaplicy zmienić kwiaty; dlatego pamiętam, jaki to był dzień; i ona tam siedziała całkiem sama. Nie klęczała ani się nie modliła, po prostu siedziała. Zrobiłam, co do mnie należało i wyszłam, nic do niej nie mówiąc. W końcu kaplica jest otwarta dla wszystkich i jeśli któraś ze studentek chce sobie tam pomedytować, nic mi do tego. Ale kiedy wróciłam prawie trzy godziny później, bo zostawiłam nożyczki w zakrystii, ona nadal tam była, siedziała zupełnie bez ruchu w tym samym miejscu. Cóż, medytacja medytacją, ale cztery godziny to trochę przydługo. Pewno nawet nie jadła kolacji. Była jakaś blada i mizerna, więc podeszłam do niej i spytałam, czy dobrze się czuje i czy jej w czymś nie pomóc. Nawet na mnie nie spojrzała, tylko odparła: „Nie, dziękuję, siostro. Gnębi mnie coś, co muszę starannie przemyśleć. Przyszłam tu po pomoc, ale nie od siostry”.

Rolfe po raz pierwszy lekko się uśmiechnęła.

– Złośliwa bestia! – zauważyła. – Pewno chciała przez to powiedzieć, że przyszła skonsultować się z wyższą siłą niż instruktorka kliniczna.

– Chciała powiedzieć, żebym pilnowała własnego nosa. Więc sobie poszłam.

Siostra Brumfett wtrąciła, jakby czując, że obecność koleżanki w miejscu kultu religijnego wymaga wyjaśnienia:

– Siostra Gearing jest mistrzynią w układaniu kwiatów. Dlatego przełożona prosiła ją, by dbała o naszą kaplicę. Zmienia tam kwiaty w środy i soboty. I robi nam piękne bukiety na Dzień Pielęgniarki.

Gearing wlepiła w nią wzrok i roześmiała się.

– Och, mała Mavis to nie tylko ładna buzia. Ale dzięki za komplement.

Zapadła cisza. Dalgliesh zajął się jedzeniem. Nie przeszkadzał mu brak konwersacji i nie miał zamiaru pomagać im w wynalezieniu nowego tematu. Ale siostra Gearing najwyraźniej uważała, że nie wypada milczeć w obecności nieznajomego. Podjęła z ożywieniem:

– Widzę z protokołu, że zarząd szpitala zgodził się wprowadzić propozycje Komitetu Salmona. Lepiej późno niż wcale. Jak przypuszczam, to znaczy, że siostra przełożona stanie na czele wszystkich służb pielęgniarskich w naszym zespole szpitali. Naczelna Pielęgniarka Zespołu! To będzie dla niej duży awans, ale ciekawe, jak przyjmie to Courtney-Briggs. Gdyby to od niego zależało, dałby jej mniej władzy, nie więcej. Już teraz jest dla niego cierniem w boku.

Siostra Brumfett powiedziała:

– Czas, żeby coś zrobić dla szpitala psychiatrycznego i oddziałów geriatrycznych. Ale nie rozumiem, po co chcą zmienić tytuł siostry przełożonej. Jeśli był dobry dla Florence Nightingale, to powinien wystarczyć także Mary Taylor. Nie sądzę, żeby chciała być nazywana Naczelną Pielęgniarką Zespołu. To brzmi jak jakiś stopień wojskowy, po prostu śmiesznie.

Siostra Rolfe wzruszyła chudymi ramionami.

– Nie oczekujcie, żebym się entuzjazmowała raportem Salmona. Zastanawiam się, dokąd to wszystko zmierza. Każdy raport i zalecenie zdaje się nas odciągać coraz dalej od pacjenta. Mamy dietetyków do sporządzania jadłospisów, fizjoterapeutów do ćwiczeń, służby socjalne do wysłuchiwania kłopotów, salowe do ścielenia łóżek, laborantki do pobierania krwi, recepcjonistki do układania kwiatów i wywiadowania krewnych, instrumentariuszy do podawania chirurgom narzędzi. Jeszcze chwila, a pielęgniarstwo stanie się szczątkowym zawodem, ograniczonym do posług, jakie zostaną po paradzie wszystkich pomocników. A teraz mamy jeszcze raport Salmona z całym tym gadaniem o pierwszym, drugim i trzecim szczeblu zarządzania. Zarządzania czym? Za dużo w tym wszystkim technicznego żargonu Zadajmy sobie pytanie, jaka jest dzisiaj rola pielęgniarki. Czego właściwie chcemy nauczyć te dziewczęta?

– Słuchania poleceń i lojalności wobec przełożonych – oświadczyła siostra Brumfett. – Posłuszeństwo i lojalność. Wystarczy to wpoić, a ma się dobrą pielęgniarkę. – Rozcięła kartofel na pół z takim impetem, że nóż zazgrzytał o talerz.

Siostra Gearing roześmiała się.

– Jesteś dwadzieścia lat do tyłu, Brumfett. To było dobre dla naszego pokolenia, dzisiejsza młodzież najpierw chce wiedzieć, czy polecenia są słuszne i czym przełożeni zasłużyli na szacunek. Może to i dobrze. No bo jak przyciągnąć do zawodu inteligentne dziewczęta, jeśli traktuje się je jak kretynki? Powinnyśmy raczej zachęcać, żeby kwestionowały utarte procedury, a nawet czasem się sprzeciwiały.

Siostra Brumfett wyglądała, jakby mogła się doskonale obyć bez inteligencji u studentek, jeśli jej przejawy mają być tak nieprzyjemne.

– Inteligencja to nie wszystko. Cały kłopot, że dzisiaj sądzi się inaczej.

– Dajcie mi inteligentną dziewczynę – wtrąciła siostra Rolfe – a zrobię z niej dobrą pielęgniarkę, czy ma powołanie, czy nie. Możesz sobie zatrzymać te głupie, jeśli wpływają korzystnie na twoje ego, ale nigdy nie będą z nich prawdziwe profesjonalistki. – Patrzyła na siostrę Brumfett, nie kryjąc pogardy w głosie.

Dalgliesh spuścił wzrok na talerz, z wielką starannością oddzielając mięso od tłuszczu i chrząstek.

Siostra Brumfett zareagowała tak, jak należało się spodziewać.

– Profesjonalistki! Mówimy o pielęgniarkach. Dobra pielęgniarka uważa się za pielęgniarkę i tyle. Co nie znaczy, że nie jest także profesjonalistką. Wszyscy się chyba z tym zgadzamy. Ale za dużo się teraz mówi o statusie zawodowym. A najważniejsze to porządnie przykładać się do pracy.

– Ale jakiej dokładnie pracy? Przecież właśnie zadajemy sobie to pytanie.

– Może wy. Ja doskonale wiem, co mam robić. W danym momencie jest to opieka nad bardzo chorym oddziałem.

Odsunęła talerz, wprawnym ruchem zarzuciła pelerynę na ramiona, pożegnała ich wyniosłym skinieniem głowy i stanowczym krokiem wymaszerowała z jadalni, wymachując wzorzystą torbą. Siostra Gearing roześmiała się, odprowadzając ją wzrokiem.

– Biedna, stara Brum! Sądząc po tym, co mówi, zawsze ma bardzo chory oddział.

Siostra Rolfe dorzuciła sucho:

– I zwykle tak jest.

Загрузка...