W tym momencie dobiegły go zbliżające się kroki. Ktoś szedł przez jadalnię. Dalgliesh odwrócił się do drzwi, spodziewając się zobaczyć siostrę Brumfett, która miała stawić się na przesłuchaniu. Tymczasem w progu stanął wysoki mężczyzna w płaszczu deszczowym, z gołą głową i opatrunkiem na lewym oku.
– Gdzie się wszyscy podziali? – odezwał się poirytowanym tonem. – Ponuro tu jak w grobowcu.
Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, panna Gearing rzuciła się ku niemu i chwyciła go za ramię. Dalgliesh z zainteresowaniem odnotował jego grymas i odruch zniecierpliwienia.
– Len, co ci jest? Co ci się stało w oko? Nic mi nie powiedziałeś! Myślałam, że zatrzymały cię w domu twoje zwykłe dolegliwości. Nie mówiłeś, że zraniłeś się w głowę!
– Dobrze myślałaś. Ale to się jeszcze dołożyło. – Zwrócił się bezpośrednio do Dalgliesha: – Pan musi być komisarzem Dalglieshem ze Scotland Yardu. Panna Gearing mówiła, że chce się pan ze mną widzieć. Jestem w drodze do lekarza, ale mogę panu poświęcić pół godziny.
Siostra Gearing nie pozwoliła mu zmienić tematu.
– Nie wspomniałeś mi nic, że zraniłeś się w oko. Jak to się stało? Dlaczego nic nie powiedziałeś, kiedy zadzwoniłam?
– Po pierwsze, mieliśmy inne sprawy do omówienia, a po drugie, nie chciałem, żebyś wpadła w panikę.
Strząsnął jej rękę i usiadł na fotelu wiklinowym. Obie kobiety i Dalgliesh przysiedli się. Zapadła cisza. Dalgliesh był zmuszony zrewidować swoją przedwcześnie powziętą opinię na temat kochanka panny Gearing. Powinien wyglądać żałośnie w tym tanim płaszczu, z podrapaną twarzą i zaklejonym okiem, skryty za maską irytacji. Tymczasem budził dziwny respekt. Siostra Rolfe przekazała mu obraz małego człowieczka, nerwowego, nieudolnego i łatwo peszącego się. Ten mężczyzna był silny. Może to tylko objaw tłumionej frustracji, urazy do świata, zrodzonej z poczucia porażki i braku popularności, ale z pewnością nie miał łagodnego ani słabego charakteru.
– Kiedy dowiedział się pan o śmierci panny Fallon? – spytał.
– Dziś rano, koło dziewiątej trzydzieści, gdy zadzwoniłem do apteki, że nie przyjdę. Mój zastępca mi powiedział. Przypuszczam, że nowina obiegła już cały szpital.
– Jak pan zareagował na tę wiadomość?
– Zareagował? W ogóle nie zareagowałem. Ledwo znałem tę dziewczynę. Byłem zdziwiony, oczywiście. Dwa zgony w tym samym domu, w tak krótkim czasie, to z pewnością rzecz niecodzienna. A nawet szokująca. Można powiedzieć, że byłem zaszokowany.
Mówił jak układny polityk starający się przystępnie wyrazić swoją opinię początkującemu dziennikarzowi.
– Ale nie połączył pan tych dwóch spraw?
– Nie od razu. Mój zastępca powiedział tylko, że zmarła jeszcze jedna studentka, Jo Fallon. Zapytałem, co się stało, i usłyszałem coś o ataku serca po ciężkiej grypie. Myślałem, że to była śmierć naturalna. Chyba wszyscy tak początkowo sądzili.
– Kiedy pan zmienił zdanie?
– Dopiero po telefonie panny Gearing, kiedy dowiedziałem się, że jest tu Scotland Yard.
A więc siostra Gearing zadzwoniła do niego do domu. Musiało jej bardzo zależeć na pilnej rozmowie, skoro odważyła się zaryzykować. Może chciała go ostrzec, uzgodnić wspólną wersję? Kiedy zastanawiał się, czy podała jakiś zmyślony powód pani Morris, farmaceuta sam odpowiedział na niezadane pytanie.
– Panna Gearing zwykle nie dzwoni do mnie do domu. Wie, że staram się oddzielać życie zawodowe od prywatnego. Ale była zaniepokojona moim stanem zdrowia, kiedy się dowiedziała, że nie przyszedłem do pracy. Cierpię na wrzód dwunastnicy.
– Pańska żona z pewnością ją uspokoiła.
Morris odpowiedział spokojnie, lecz rzucił ostre spojrzenie w kierunku siostry Rolfe, która odsunęła się nieco na bok.
– W piątki moja żona bierze dzieci na cały dzień do matki.
O czym Mavis Gearing z pewnością wiedziała. Więc jednak mieli okazję się skonsultować, uzgodnić zeznania. Ale jeśli stwarzali sobie alibi, dlaczego obracało się ono wokół północy? Ponieważ z jakichś powodów wiedzieli, że Fallon zmarła o tej godzinie? Albo, znając jej zwyczaje, uznali, że to najbardziej prawdopodobna pora? Tylko zabójca, a i to nie na pewno, mógł znać czas, kiedy Fallon zeszła z tego świata. To mogło być przed północą. To mogło być równie dobrze o drugiej trzydzieści. Nawet Miles Honeyman ze swoim trzydziestoletnim doświadczeniem nie mógł precyzyjnie określić czasu zgonu na podstawie samych objawów pośmiertnych. Pewne było jedynie to, że Fallon nie żyje i że umarła niemal natychmiast po wypiciu swojej whisky. Ale kiedy dokładnie to było? Miała zwyczaj przygotowywać sobie nocnego drinka przed pójściem do łóżka. Jednak po wyjściu ze świetlicy już nikt jej nie widział. Niewykluczone, że żyła jeszcze, kiedy siostra Brumfett i bliźniaczki widziały światło w jej pokoju po drugiej w nocy. A jeśli tak, to co robiła między północą a drugą w nocy? Dalgliesh do tej pory skupiał się na ludziach, którzy mieli dostęp do szkoły. Ale przypuśćmy, że Fallon wyszła tej nocy z Nightingale House na jakieś spotkanie. Albo zrobiła drinka później, bo oczekiwała gościa. Co prawda, rano zarówno frontowe, jak tylne drzwi Nightingale House były zamknięte na zasuwę, ale mogła wypuścić kogoś od siebie w nocy i zamknąć za nim drzwi.
Tymczasem Mavis Gearing nadal starała się wyjaśnić zagadkę pokaleczonej twarzy kochanka.
– Co ci się stało, Len? Musisz mi powiedzieć. Spadłeś z roweru?
Siostra Rolfe zaśmiała się nieprzyjemnie. Leonard Morris rzucił jej wzgardliwe spojrzenie i pochylił się ku pannie Gearing.
– Jeśli już musisz wiedzieć, Mavis, to tak. Po naszym pożegnaniu zeszłej nocy wjechałem prosto w zwalone drzewo, tarasujące drogę.
Siostra Rolfe po raz pierwszy zabrała głos.
– Przecież chyba widział je pan w świetle lampki rowerowej?
– Moja lampka rowerowa, nie bez racji, jest ustawiona tak, by oświetlała drogę. Widziałem pień drzewa. Nie dostrzegłem sterczącej w górze gałęzi. Miałem szczęście, że nie straciłem oka.
Siostra Gearing, jak było do przewidzenia, wydała przestraszony okrzyk.
– Kiedy to było? – spytał Dalgliesh.
– Już mówiłem. Zeszłej nocy, gdy opuściłem Nightingale House. Och, rozumiem! Chodzi panu o dokładny czas? Tak się składa, że mogę na to odpowiedzieć. Kiedy spadłem z roweru, przestraszyłem się, że zbiłem zegarek. Na szczęście nie. Wskazówki pokazywały dokładnie dwunastą siedemnaście.
– Nie było tam żadnego znaku ostrzegawczego, na przykład białego szalika wiszącego na gałęzi?
– Oczywiście, że nie, komisarzu. Gdyby był, nie wjechałbym prosto w drzewo.
– Gdyby wisiał wysoko, mógłby pan go nie zauważyć.
– Nie było nic do zauważenia. Kiedy podniosłem rower i doszedłem trochę do siebie, obejrzałem sobie to drzewo. W pierwszej chwili pomyślałem, że może uda mi się odsunąć je trochę na bok, ale to naturalnie okazało się niemożliwe. Ta robota wymagała traktora i odpowiedniego sprzętu. Jednak mogę pana zapewnić, że o dwunastej siedemnaście nigdzie na drzewie nie było żadnego szalika.
– Panie Morris – powiedział Dalgliesh – myślę, że czas, abyśmy porozmawiali na osobności.
Ale przed drzwiami pokoju przesłuchań czekała siostra Brumfett. Zanim Dalgliesh zdążył się odezwać, zwróciła się do niego oskarżycielskim tonem:
– Zostałam wezwana na rozmowę w tym pokoju. Stawiłam się niezwłocznie, mimo niedogodności, jakie to niesie dla mojego oddziału. Tymczasem słyszę, że pana nie ma i mam się udać na dół do oranżerii. Nie uśmiecha mi się szukanie pana po całym Nightingale House. Jeśli chce się pan ze mną zobaczyć, mogę teraz poświęcić panu pół godziny.
– Siostro Brumfett – powiedział Dalgliesh – jak widać, swoim zachowaniem chce mnie pani koniecznie przekonać, że to pani zabiła te dziewczęta. Co nie jest wykluczone. Podejmę stosowne zdanie w tej sprawie najszybciej, jak to możliwe. Tymczasem proszę powściągnąć swój zapał do zrażania sobie policji i poczekać, aż będę mógł panią przyjąć, co nastąpi po rozmowie z panem Morrisem. Może pani poczekać tutaj albo iść do swojego pokoju, co pani woli. Ale proszę przyjść za pół godziny, bo mnie również nie uśmiecha się szukanie pani po całym domu.
Nie miał pojęcia, jak ona przyjmie tę reprymendę. Jej reakcja była zdumiewająca. Oczy za grubymi okularami zmiękły i zaiskrzyły się, a usta wykrzywił cień uśmiechu. Z wyrazem satysfakcji skinęła głową, jakby udało jej się sprowokować wyjątkowo ciapowatego studenta do wykazania choćby odrobiny ikry.
– Poczekam tutaj. – Opadła na krzesło przed drzwiami i wskazała na Morrisa. – Niech mu pan nie pozwoli się zagadać, bo to potrwa znacznie dłużej niż pół godziny.