I

Nazajutrz rano za pięć siódma sierżant Masterson i jego pomocnik, policjant Greeson, byli już w kuchni Nightingale House z panną Collins i panią Muncie. Masterson miał wrażenie, że to środek nocy, tak było ciemno i zimno. Kuchnia pachniała świeżo pieczonym chlebem – zapachem wsi, nostalgicznym i przyjemnym. Ale panna Collins niczym nie przypominała biuściastej i serdecznej kucharki. Z zaciśniętymi ustami i rękami pod boki patrzyła, jak Greeson ustawia pełną butelkę mleka z przodu środkowej półki w lodówce.

– Którą mają wziąć? – spytała.

– Pierwszą z brzegu. Tak zrobiły poprzednio, prawda?

– Podobno. Miałam coś lepszego do roboty, niż siedzieć i je obserwować. Teraz też mam.

– W porządku, niech pani sobie nie przeszkadza i nam zostawi obserwację.

Cztery minuty później do kuchni wkroczyły bliźniaczki Burt. Nikt się nie odezwał. Shirley otworzyła lodówkę, a Maureen wyjęła pierwszą z brzegu butelkę. Z Mastersonem i Greesonem depczącymi im po piętach, skierowały się prosto do sali ćwiczeń przez cichy, rozbrzmiewający echem ich kroków hol. Sala była pusta, zasłony na oknach zaciągnięte. Dwie jarzeniówki rozbłysły ostrym światłem, oświetlając półkole pustych krzeseł i wysokie, wąskie łóżko, na którym siedziała oparta o poduszki groteskowa lalka do pokazów, o otwartych ustach i szeroko rozdętych nozdrzach. Bliźniaczki w milczeniu zabrały się do przygotowań. Maureen postawiła mleko na wózku, wyciągnęła aparat do sztucznego karmienia i ustawiła go przy łóżku. Shirley zgromadziła narzędzia i miseczki z różnych szafek i położyła je na tacy. Obaj policjanci obserwowali każdy ich ruch. Po dwudziestu minutach Maureen powiedziała:

– Tyle zrobiłyśmy przed śniadaniem. Zostawiłyśmy wszystko dokładnie tak jak teraz.

– Doskonale – stwierdził Masterson. – Przestawmy teraz zegarki na ósmą czterdzieści, kiedy tu wróciłyście. Nie ma sensu przeczekiwać tego czasu. Możemy już zawołać resztę dziewcząt.

Bliźniaczki posłusznie przestawiły swoje zegarki, a Greeson zadzwonił do biblioteki, gdzie czekały pozostałe studentki. Pojawiły się niemal natychmiast, w tej samej kolejności co w dniu tragedii. Madeleine Goodale pierwsza, za nią Julia Pardoe i Christine Dakers, które przyszły razem. Nikt nie próbował rozmawiać, w ciszy zajęły miejsca na krzesłach, drżąc lekko, jakby w pokoju było zimno. Masterson zauważył, że odwracały oczy od groteskowej lalki na łóżku. Kiedy już wszystkie siedziały, zarządził:

– W porządku, możecie zaczynać pokaz. Podgrzejcie mleko. Maureen popatrzyła na niego skonsternowana.

– Mleko? Ale nikt nie miał okazji go… – Urwała.

– Nikt nie miał okazji go zatruć? Nie szkodzi. Proszę robić to, co wtedy. Chciałbym zobaczyć dokładnie, jak to wyglądało.

Napełniła duży dzbanek gorącą wodą z kranu i na kilka sekund wstawiła do niego butelkę, żeby ogrzać mleko. Ponaglona niecierpliwym ruchem głowy Mastersona, zdjęła kapsel z butelki i nalała płyn do szklanej menzurki. Później wzięła termometr z tacy i sprawdziła temperaturę płynu. Klasa obserwowała ją w milczeniu. Maureen zerknęła na Mastersona. Nie otrzymawszy żadnego znaku, wzięła rurkę przełykową i wsadziła do nieruchomych ust lalki. Jej ręka była doskonale pewna. W końcu podniosła szklany lejek wysoko nad głowę i zastygła. Masterson zachęcił ją:

– No, dalej. Nic się nie stanie lalce, jeśli się trochę zmoczy. Od tego jest. Kilka kropli ciepłego mleka nie wyżre jej wnętrzności.

Maureen zaczęła wlewać mleko. Tym razem płyn był widoczny i wszystkie oczy wbiły się w biały kręty strumyczek. Nagle dziewczyna przerwała, stojąc bez ruchu z wyciągniętą ręką, jak dziwacznie upozowana modelka.

– O co chodzi? – spytał Masterson.

Maureen zbliżyła menzurkę do nosa i bez słowa podsunęła ją swojej siostrze. Shirley powąchała i spojrzała na Mastersona.

– To nie mleko, prawda? To środek odkażający. Chciał pan sprawdzić, czy odróżnimy!

Maureen wtrąciła:

– Chce pan powiedzieć, że zeszłym razem też tak było i że mleko zostało zatrute, zanim wyjęłyśmy je z lodówki?

– Nie. Zeszłym razem mleko z lodówki było w porządku. Co zrobiłyście z butelką, kiedy przelałyście mleko do menzurki?

– Zaniosłam ją do zlewu w rogu i wypłukałam – powiedziała Shirley. – Przepraszam, zapomniałam o tym. Powinnam to była zrobić wcześniej.

– Nie szkodzi. Proszę to zrobić teraz.

Maureen odstawiła butelkę na stół przy zlewie, z kapslem wgniecionym do środka. Shirley wzięła butelkę do ręki i znieruchomiała.

– Tak? – spytał Masterson bardzo spokojnie. Dziewczyna spojrzała niego zakłopotana.

– Coś jest inaczej, coś mi nie pasuje. Nie było dokładnie tak.

– Nie tak? A jak? Pomyśl. Nie martw się. Spokojnie. Odpręż się i pomyśl.

W pokoju zapadła cisza jak makiem zasiał. Nagle Shirley odwróciła się do siostry.

– Już wiem, Maureen! Chodzi o kapsel. Zeszłym razem wzięłyśmy z lodówki butelkę mleka homogenizowanego ze srebrnym kapslem. Ale kiedy wróciłyśmy do sali po śniadaniu, butelka wyglądała inaczej. Nie pamiętasz? Miała złoty kapsel. To było mleko z Channel Island. Panna Goodale odezwała się cicho ze swojego miejsca:

– Tak. Ja też pamiętam. Widziałam złoty kapsel. Maureen spojrzała z niedowierzaniem na Mastersona.

– Ktoś podmienił kapsel?

Zanim zdążył odpowiedzieć, znów usłyszeli spokojny głos Madeleine Goodale.

– Niekoniecznie kapsel. Ktoś mógł podmienić całą butelkę.

Masterson nie odezwał się. A więc stary miał rację! Trujący roztwór został przyrządzony starannie i bez pośpiechu, a potem śmiertelny napój podstawiono w miejsce mleka, które upiła Morąg Smith. Co się stało z tym mlekiem? Prawie na pewno wylądowało w kuchence sióstr. Czy to nie siostra Gearing skarżyła się pannie Collins, że mleko jest wodniste?

Загрузка...