VI

Dziesięć minut później był z powrotem w ich zaimprowizowanym biurze. Pod pachą trzymał książkę oddziałową, a w ręku tekturową teczkę z czarnym stemplem, ostrzegającym, że nie jest do wglądu pacjenta, nazwą szpitala i numerem ewidencyjnym Martina Dettingera. Położył książkę na stole i podał teczkę Dalglieshowi.

– Dziękuję. Dostał pan to bez kłopotu?

– Tak, panie komisarzu.

Masterson nie widział powodu, aby wyjaśniać, że nie zastał kierownika archiwum i na wpół prośbą, na wpół groźbą wydobył tę teczkę od młodej urzędniczki, używając argumentu, w który sam nie wierzył, że tajemnica lekarska nie dotyczy zmarłych, a komisarzowi Scotland Yardu należy zawsze bezzwłocznie wydać to, czego żąda. Przestudiowali teczkę razem. Dalgliesh zreasumował:

– Martin Dettinger. Wiek czterdzieści sześć lat. Podał adres pocztowy na swój londyński klub. Członek Kościoła Anglikańskiego. Rozwiedziony. Najbliższa krewna Louise Dettinger, zamieszkała 23 Saville Mansions, Marylebone. Matka. Musi pan odwiedzić tę kobietę, Masterson. Niech pan się umówi na jutro wieczór. W ciągu dnia będzie pan tu potrzebny, kiedy ja będę w Londynie. I niech pan się postara jak najwięcej z niej wydobyć. Musiała odwiedzać syna, kiedy był w szpitalu. Panna Pearce go nie odstępowała. Obie kobiety zapewne często się widywały. Coś zaniepokoiło Pearce, kiedy pracowała na prywatnym oddziale podczas ostatniego tygodnia swojego życia, i chcę wiedzieć, co to było.

Wrócił do teczki.

– Jest tu mnóstwo papierów. Biedak miał burzliwą historię choroby. Cierpiał na zapalenie okrężnicy przez ostatnie dziesięć lat, a przedtem miał długie okresy niezdiagnozowanych dolegliwości, mogących stanowić zapowiedź choroby, która go zabiła. Był hospitalizowany trzy razy w czasie służby wojskowej, łącznie z dwumiesięcznym pobytem w szpitalu wojskowym w Kairze w 1947 roku. Zwolniono go ze służby z przyczyn zdrowotnych i wyemigrował do Afryki Południowej. To mu wyraźnie nie posłużyło. Mamy tu raport ze szpitala w Johannesburgu, o który prosił Courtney-Briggs; trzeba przyznać, że jako lekarz niczego nie zaniedbuje. Jego własne zapiski są bardzo obszerne. Przejął ten przypadek parę lat temu i wygląda na to, że opiekował się Dettingerem jako lekarz pierwszego kontaktu i zarazem chirurg. Zapalenie okrężnicy przeszło w stan ostry jakiś miesiąc temu i Courtney-Briggs usunął mu dużą część jelit w piątek, drugiego stycznia. Dettinger przeżył operację, chociaż jego stan był ciężki, potem nieco się polepszył i znów pogorszył rano w poniedziałek, piątego stycznia. Potem tylko z rzadka odzyskiwał przytomność i zmarł o piątej trzydzieści po południu, w piątek dziewiątego stycznia.

– Panna Pearce była przy nim, kiedy umierał – powiedział Masterson.

– I wygląda na to, że opiekowała się nim niemal samodzielnie przez ostatni tydzień jego życia. Ciekawe, co nam powiedzą jej zapiski w książce oddziałowej.

Ale w książce było znacznie mniej informacji niż w teczce. Panna Pearce starannym pismem uczennicy odnotowywała temperaturę, częstość oddechów i tętno, stany niepokoju i krótkie godziny snu, podane lekarstwa i pożywienie. Temu skrupulatnemu zapisowi sprawowanej opieki nie można było nic zarzucić. Poza tym, że nie wnosił nic nowego.

Dalgliesh zamknął książkę.

– Niech pan odniesie te materiały tam, gdzie należy. Nic więcej się z nich nie dowiemy. Ale czuję w kościach, że śmierć Martina Dettingera ma coś wspólnego z tą sprawą.

Masterson nie odpowiedział. Jak wszyscy oficerowie śledczy, którzy współpracowali z Dalglieshem, wiedział, że nie należy lekceważyć jego przeczuć. Na pozór mogły się wydawać mało prawdopodobne, pokrętne i za daleko idące, ale zbyt często okazywały się prawdziwe, by je ignorować. I nie miał nic przeciwko wieczornej wyprawie do Londynu. Nazajutrz był piątek.

Plan lekcji na tablicy ogłoszeń w holu pokazywał, że studentki kończyły zajęcia wcześniej. Będą wolne już od piątej. Zastanawiał się, czy Julia Pardoe nie miałaby ochoty na przejażdżkę do miasta. W końcu czemu nie? Dalgliesh do tej pory nie wróci. Może dałoby się to jakoś zaaranżować. Niektóre z podejrzanych osób miło będzie przesłuchać na osobności.

Загрузка...