Herr Julius Badrutt był szczupłym, wysokim mężczyzną. W czarnym garniturze przypominał do złudzenia kapłana. Siedział teraz wraz z pięcioma innymi bankierami za prezydialnym stołem i nie spuszczał wzroku z Elżbiety.
– Bardzo dziękuję panom za przybycie – zaczęła.
Mężczyźni ukłonili się grzecznie. Wszyscy, podobnie jak Badrutt, mieli na sobie czarne garnitury, białe koszule i krawaty w ciemnych kolorach.
– Pragnę prosić panów o przedłużenie terminów spłaty pożyczek, które zaciągnął u panów mój ojciec – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Julius Badrutt pokręcił przecząco głową.
– Już informowaliśmy panią…
– Jeszcze nie skończyłam. – Elżbieta spojrzała na twarze bankierów. – Wiem, że gdybym była na miejscu panów, również odmówiłabym.
Bankierzy wydawali się zaskoczeni.
– Zastanawiam się jednak, dlaczego zgodziliście się przełożyć spłatę długu, kiedy żył mój ojciec, a nie chcecie zrobić tego teraz, gdy ja zostałam prezesem? Może dlatego, że mój ojciec był doskonałym biznesmenem?
– Sama odpowiedziała sobie pani na to pytanie – powiedział Badrutt.
– Współpracujecie z “Roffe & Sons” od ćwierćwieku – kontynuowała, ignorując uwagę Badrutta. – Jestem pewna, że większość z was znała mojego ojca i szanowała go.
– To prawda, proszę pani. – Kilku bankierów uśmiechnęło się. Z ich reakcji wynikało, że go lubili.
– Chciałabym zobaczyć miny panów, kiedy dziś rano dowiedzieliście się, że to ja zajęłam jego miejsce.
Jeden z bankierów wybuchnął głośnym śmiechem i powiedział:
– Wypadła mi z rąk filiżanka z kawą. Pozostali zawtórowali mu śmiechem.
– Jestem pewna, że na miejscu panów zareagowałabym podobnie. – Elżbieta uśmiechnęła się niewinnie.
– Pozwoli pani, że zapytam – odezwał się siedzący najbliżej bankier – co jest naprawdę powodem naszego spotkania? Nasze stanowisko w sprawie pożyczek jest jasne, więc… – Rozłożył ręce.
Elżbieta przełknęła ślinę i powiedziała:
– Zarządzają panowie najpotężniejszymi bankami na świecie. Ale nie odnieślibyście sukcesu, gdyby świat wokół miał dla was jedynie postać dolarów i centów.
– To prawda, panno Roffe, jesteśmy biznesmenami, a nie księgowymi, jednak…
– “Roffe & Sons” jest przecież doskonałą inwestycją. Dopiero gdy usiadłam za biurkiem ojca, uświadomiłam sobie, jak wiele istnień ludzkich zawdzięcza swoje życie naszej korporacji, jak wielki wnieśliśmy wkład w rozwój medycyny. Mamy filie w…
– Przepraszam bardzo – przerwał jej energicznie Badrutt – to, co pani mówi, jest godne pochwały, ale odbiegamy od tematu. Wiem, że naciskano na panią, aby zgodziła się pani na sprzedaż udziałów. W ten sposób uzyskałaby pani pieniądze potrzebne na spłatę długów.
“Wiem, że naciskano na panią”. Skąd mógł wiedzieć, że na nią naciskano, skoro nie był obecny na zebraniu zarządu? Dyrektorzy byli przecież zobowiązani do zachowania tajemnicy. Któryś z nich miał jednak za długi język.
– Dla panów to zapewne bez różnicy, skąd pochodzą pieniądze na spłatę długów?
Badrutt przyjrzał się jej badawczo. Zastanawiał się, czy w tym, co mówi, nie kryje się jakaś pułapka.
– Nie… to oczywiste.
– Pieniądze mogą więc pochodzić zarówno ze sprzedaży akcji, jak i z naszych zysków.
– Tak.
– Proszę więc o wyświadczenie mi grzeczności i przełożenie terminu spłaty długów o trzy miesiące.
Julius Badrutt poruszył się nerwowo w fotelu.
– Współczujemy pani, ale nie możemy…
– Trzy miesiące, plus karne odsetki. W sali zaległa cisza nie wróżąca nic dobrego. Postanowiła więc być z nimi szczera.
– Wyjawię panom pewien sekret. Muszą mi jednak panowie obiecać, że to, co powiem, nie wyjdzie poza tę salę.
Wszyscy mężczyźni skinęli głowami.
– Otóż “Roffe & Sons” prowadzi prace badawcze nad lekiem, który wkrótce zrewolucjonizuje wszystkie dotychczasowe osiągnięcia w pewnej dziedzinie medycyny.
Bankierzy patrzyli na nią z niedowierzaniem.
– Zgodnie z naszymi przewidywaniami znacznie wyprzedzamy konkurencję. Jestem pewna, że specyfik, o którym mówię, stanie się rynkowym szlagierem.
– A jaki to lek? – spytał Bardutt.
– Przykro mi, ale i tak powiedziałam już za wiele. Muszą mi panowie zaufać. Jeżeli wdrożymy lek do produkcji, “Roffe & Sons” zarobi setki milionów dolarów. Być może będziemy też zmuszeni poczynić nowe inwestycje i zaciągnąć nowe kredyty. – Bankierzy spojrzeli po sobie. Pierwszy odezwał się Badrutt:
– Jeżeli odłożymy spłatę obecnych długów korporacji o trzy miesiące, czy możemy wówczas liczyć na współpracę w przypadku przyszłych transakcji?
– Naturalnie.
Bankierzy znów spojrzeli po sobie znacząco.
– Czy może nam pani zagwarantować, że po upływie trzech miesięcy zaległości finansowe korporacji zostaną w całości uregulowane?
– Tak.
– W takim razie zgadzam się – odparł Badrutt. – Nie sądzę, aby zaszkodziła nam tak niewielka zwłoka, jeżeli jeszcze przy okazji zarobimy dodatkowe odsetki. Co panowie na to?
– No cóż – odezwał się jeden z bankierów – skoro ty się zgadzasz, Juliuszu…
“Udało się – pomyślała Elżbieta z ulgą. – Mam jednak zaledwie dziewięćdziesiąt dni na zrealizowanie mojego planu. Nie wolno mi więc zmarnować ani minuty”.