Rozdział 41

Taksówka z paryskiego lotniska do katedry Notre Damę kosztuje równe siedemdziesiąt franków. Max wiedział jednak, że do pieniędzy, które wręczy taksówkarzowi za rachunek, będzie musiał dołożyć napiwek z własnej kieszeni. Wybrał więc przejażdżkę autobusem.

Na miejscu, niedaleko katedry, znajdował się mały, niedrogi hotelik. Max zamówił pokój i zasiadł przy telefonie. Wydzwaniał do znanych osobistości, prosząc je o współpracę, której, o dziwo, nie odmawiały. Nie grozili nawet dymisją za naruszenie ich prywatności. Czynili tak z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że Hornung, mimo iż wzbudzał kontrowersje, był niegdyś geniuszem w sprawach finansowych i przyjemnie było mu pomagać. Po drugie – bali się go. Ten śmieszny człowieczek doskonale znał ich słabostki i odmowa współpracy mogłaby ich wiele kosztować.

– Zapraszamy do naszego centrum komputerowego – odpowiadali. – Jak pan sobie życzy, wszystko zachowamy w największej tajemnicy.

Max odwiedził Inspecteurs des Finances, Credit Lyonnais, Assurance Nationale. Chwilę pogawędził z komputerem od podatków i paroma innymi w Rosnysous-Bois oraz Prefecture of Police na Ile de la Cite.

– Opowiedzcie mi o Helenie Roffe-Martel i Charlesie Martelu – poprosił Max.

– “Z miłą chęcią” – odpowiedziały.

“Charles i Helena Roffe-Martel mieszkają w rezydencji przy Rue Francois Premier 5, Vesinet. Pobrali się 24 maja 1970 w Kościele Maryjnym w Neuilly. Bezdzietni. Pokaźne konto w Credit Lyonnais zapisane na Helenę Roffe-Martel”.

– Proszę o listę wydatków.

– “Już się robi, Max”.

“…rachunek z Librairee Marceau na książki… rachunek od dentysty za usunięcie korzenia… rachunki za szpitale na nazwisko Charles Martel… rachunek za badanie Martela…”

– Jaką lekarz postawił diagnozę?

– “Poczekaj, Max, muszę porozmawiać z innym komputerem… Już mam… rany i stłuczenia na udach i pośladkach”.

– Czy składał wyjaśnienia? – dociekał Max.

– “Niestety, nie” – odparł komputer.

– Kontynuuj więc.

– “…rachunek za parę butów od Pineta… kapelusz u Rosę Yalais… foie gras z Fauchon… Carita beauty salon… przyjęcie na osiem osób w Maximie… męski garnitur od Sulka…”

– Zatrzymaj się – zakomenderował Max. – Coś mi się tu nie zgadza. Wszystkie rachunki są sygnowane przez Helenę Roffe. Interesujące. Towarzystwo o nazwie Belle Paix zakupiło znaczną ilość ziemi. Jednym z współwłaścicieli Belle Paix był Charles Dessain, który posiadał ten sam numer ubezpieczenia co Charles Martel. Ciekawe. Opowiedz mi o Belle Paix – poprosił.

– “…właścicielami są Renę Duchamps i Charles Dessain alias Charles Martel. Na zakupionej ziemi założyli winnicę wartą cztery miliony franków”.

– Skąd Charles wziął pieniądze na swój udział?

– “Z Credit Municipal”.

– Czy winnica przynosi znaczne dochody?

– “Nie… Zbankrutowała”.

Max nie potrzebował więcej informacji. To właśnie komputer zajmujący się ubezpieczeniami zdradził mu tajemnicę o konszachtach Charlesa z Pierre'em Richaudem. Pół godziny później Max wiedział o podrabianiu biżuterii i o tym, że prawdziwe klejnoty zamiast w sejfie Heleny znajdowały się w depozycie Credit Municipal, skąd Charles dostał potrzebne na udział w winiarni dwa miliony franków.

Aż tak bardzo zależało mu na pieniądzach? Ten facet jest zdolny do wszystkiego – ta myśl napawała Hornunga odrazą…

“Zaraz… zaraz, rachunek za buty do wspinaczki górskiej. Założę się, że ten facet tyle wie o alpinizmie, co ja. Mężczyzna tak bardzo zniewolony przez kobietę, że nie pozwalała mu nawet na otwarcie własnego konta, mógłby być zdolny do wszystkiego”.

– Podaj mi więcej szczegółów! – rozkazał.

– “Proszę, Max”.

“…buty do wspinaczki górskiej, rozmiar 36A”

“…a więc były przeznaczone dla kobiety. Helena Roffe… – pomyślał Hornung. – Czy to możliwe, aby…?”

Загрузка...