Rozdział 58

Alec leżał na podłodze. Ból w klatce piersiowej, który przed chwilą odczuwał, minął bezpowrotnie. Wokół niego tańczyły małe płomyki ognia.

“Tak wygląda przedsionek piekła” – pomyślał.

Nagle usłyszał głos Vivian. Wzywała go do siebie, niczym legendarne syreny Odyseusza. Leżała naga na łóżku i miała na szyi czerwoną kokardkę, tę samą, którą włożyła w czasie ich nocy poślubnej.

– Kochaj mnie! – usłyszał jej szept. – Należę tylko do ciebie!

I tym razem uwierzył jej. Przedtem jednak musiał ją ukarać za te upokorzenia, jakich mu nie szczędziła. Nigdy jednak nie odważyłby się jej skrzywdzić. Za bardzo ją kochał. To inne kobiety musiały odpokutować za jej grzechy. Rozkoszował się ich śmiercią i powoli rozgrzeszał Vivian.

– Wejdź we mnie! – prosiła.

Alec rozłożył jej uda i po chwili stopili się w jedną całość. Czuł żar bijący od jej ciała. Jeszcze moment i zaczął przeżywać rozkosz spełnienia. Czerwona kokardka na szyi Vivian przemieniła się w ogromny płomień, który w jednej chwili oblał jego ciało.

Zmarł w miłosnej ekstazie, podobnie jak jego ofiary.

Загрузка...