Rozdział 53

Elżbieta usiadła na łóżku. Serce waliło jej jak młot. Po chwili znów usłyszała krzyk, gdzieś za oknem. Przypominał wycie konającego zwierzęcia. Elżbieta zerwała się z łóżka i podbiegła do okna. Blade promienie księżyca prześwietlały gęste korony drzew. Z dala dochodził głośny szum wzburzonego morza. Krzyk powtórzył się znowu, a następnie po krótkiej pauzie rozległo się kolejne, przeraźliwe wycie… sirocco.

Dopiero teraz uświadomiła sobie, że to pustynny wiatr wyrwał ją ze snu. Chwiejąc się ruszyła w kierunku drzwi sypialni, otworzyła je i zaczęła schodzić w dół.

– Detektywie Campagna! – zawołała, z trudem utrzymując równowagę.

Nikt jej jednak nie odpowiedział. Przytrzymując się mebli, weszła najpierw do pokoju stołowego, a następnie do kuchni. Stwierdziła z przerażeniem, że jest sama. Pocieszała się myślą, że Campagna wyszedł pewnie na chwilę, aby porozmawiać z policjantami siedzącymi w radiowozie. Podbiegła do drzwi i lekko je uchyliła. Przy wejściu jednak nie było wozu policyjnego. Postanowiła zadzwonić na posterunek i wyjaśnić to nagłe zniknięcie policjantów. Podniosła słuchawkę. Nie usłyszała sygnału. Zanim zdała sobie w pełni sprawę z tragicznej sytuacji, w jakiej się znalazła, zgasły światła.

Загрузка...