LIPIEC 2012

Jeśli chodzi o kwestię geografii, potraktowałem ją z dużą swobodą. Jedni uznają, że Marsac leży w jednym miejscu, inni będą sądzili, że gdzie indziej – i wszyscy będą mieli rację i zarazem będą w błędzie. Oczywiście nie istnieje nic takiego jak Cambridge ani Oksford południowego wschodu.

Mój południowy wschód to kraina niemal równie fikcyjna jak wspaniałe Śródziemie Tolkiena.

Pozwoliłem sobie też na nieco swobody, pisząc o rzeczywistości pracy policji – robiłem to za każdym razem, ilekroć czułem się w niej jak w za ciasnych butach. I na jeszcze większą swobodę, gdy pisałem o zawiłościach wymiaru sprawiedliwości.

Niemniej jednak niektórym osobom należą się podziękowania za cenne rady, za pełnienie roli moich przewodników i za to, że pomogły mi uniknąć popełnienia jakichś fundamentalnych błędów. W kolejności ich pojawiania się są to: Sylvie Feucher, sekretarz Związku Zawodowego Komisarzy i Wysokich Funkcjonariuszy Policji, oraz Paul Mérault, Christophe Guillaumot, José Mariet i Yves Le Hir z policji w Tuluzie. Jak zawsze wszystkie błędy (zamierzone lub nie) pozostały w tekście z mojej winy. Dziękuję również Stéphane’owi Hauserowi za porady muzyczne – mam nadzieję, że wybaczy mi, iż nie zawsze się do nich stosowałem.

I wreszcie podziękowania kieruję do moich redaktorek w XO Éditions, które po raz kolejny zdołały dokonać cudu przemiany wody w wino.

Dziękuję też wspaniałym zespołom z wydawnictw XO i Pocket, a także mojej żonie, która zawsze i wciąż sprawia, że życie staje się prostsze, oraz Gregowi – mojemu pierwszemu czytelnikowi, przyjacielowi, powiernikowi i sparingpartnerowi w jednej osobie. I na koniec chciałbym zadedykować tę książkę pewnej kobiecie, która miała kiepski pomysł opuszczenia tego świata na dziesięć dni przed publikacją mojej pierwszej powieści: mojej matce, Marie Sopenie Minier. Niełatwo mi było pogodzić się z faktem, że nie zdążyła jej przeczytać.


Загрузка...