Następnego dnia rano – czwartek, 2 czerwca – dwie okoliczności przekonały Hunta do przejścia na piechotę ponad piętnastu przecznic z domu do dwupokojowego biura swej agencji detektywistycznej nad Half Moon Café na Grant Avenue w chińskiej dzielnicy.
Po pierwsze, mgła niespodziewanie ustąpiła, przynosząc olśniewający poranek. A po drugie, czas oczekiwania wreszcie się skończył – zakreślił tę datę w kalendarzu – więc mógł odebrać swój nowy pistolet, 380 ACP Sig Sauer P232, który miał około cala mniejszą lufę i o cal mniejszą wysokość niż pistolet, który nosił przez ostatnie kilka lat, Sig P229.
W najnowszej broni zakochał się, gdy był ostatni raz na strzelnicy z Devinem Juhle’em. Dev wypróbował ten pistolet, ale się na niego nie zdecydował, był dla niego za mały i uważał, że nie może wystarczająco dobrze nim celować. Ale Huntowi właśnie te cechy odpowiadały. Był lżejszy i łatwiejszy w obsłudze niż cokolwiek innego, czego kiedykolwiek używał. Choć różnica w rozmiarze nie była taka duża, to pistolet wydawał się dużo mniej widoczny w kaburze z tyłu paska.
Uzbrojony w nową zabawkę, oszołomiony przez piękno dnia, ku własnemu zaskoczeniu, Hunt zatrzymał się, by kupić torebkę świeżych, wciąż gorących char siu bao - klejących się bułeczek nadziewanych wieprzowiną w słodkim sosie. Chińskie jedzenie poprzedniego wieczoru było tak pyszne, że nie mógł oprzeć się pragnieniu spałaszowania kolejnej porcji tego ranka. Dobre samopoczucie Hunta było silniejsze od niego, tak, że opróżnił kieszenie i wrzucił wszystkie monety do kapelusza bezdomnego śpiącego w drzwiach jednego ze sklepów.
W biurze Tamara wyszła zza biurka, by podlać kwiatki. Ubrana była w czerwoną mini, czerwone buty na niskim obcasie i skromną białą bluzkę, która kończyła się jednak wystarczająco wysoko, by pokazać kilka cali jej napiętego, płaskiego brzucha i sztuczny brylant w pępku.
– Jeśli dostaniesz kiedyś pracę w prawdziwym biurze – powiedział Hunt – to wiesz, że raczej nie pozwolą ci się tam popisywać brzuchem.
Uśmiechnęła się do niego z wyrozumiałością.
– To dlatego nigdy nie będę tam pracowała. Craig lubi mój brzuch.
– To ładny brzuch – odparł Hunt. – Ale faceci w moim wieku – nie mówię, że ja osobiście, ale faceci jak ja – mogą uznać to za rozpraszające w pracy.
– Cóż, to ich problem. Nie mówię, że twój, ale ludzi takich jak ty. Ale nie zrobimy tu prawdziwego biura, nie? Z przepisowymi strojami i całą resztą?
– Mało prawdopodobne – odparł Hunt. – No chyba, że Craig przekłuje sobie coś, co miałbym oglądać.
– Język się liczy? Hunt podniósł dłoń.
– Tam. Proszę. Nie przed śniadaniem. Chyba nie przebije sobie języka, co?
– Nie. Ale tak sobie rozmawialiśmy, że może byśmy oboje… Nie wylałbyś nas, prawda?
– Nie. Mam nadzieję, że nigdy. Lecz trochę trudno mi, ot, tak sobie o tym gawędzić, jak teraz to robimy, to naprawdę nieco przerażające.
Uśmiechnęła się do niego.
– No to lepiej nie powinnam ci mówić o jego…
– Wolę nie wiedzieć – przerwał jej. – Ale skoro już o nim mowa…?
– Dostarcza nakazy. Sześć.
– Sześć w jeden dzień? Nie mów, że ktoś został faktycznie pozwany.
Skinęła.
– Wierz lub nie. Jeden z klientów Aarona Randa. Jeślibyś go potrzebował, Craig jest pod numerem komórki – wskazała na białą torbę, którą trzymał w ręku. – Powiedz, że to są świeże bao.
– Zagram w tę twoją durną grę słowną – odparł. – To są świeże bao, ale niestety kupiłem tylko tuzin.
Spojrzała na niego znacząco, wyciągając dłoń o czerwonych paznokciach, na której niebawem miał pojawić się pierścionek zaręczynowy.
– Tuzin nakarmi głodną, czteroosobową rodzinę. Daj.
– Poza tym są prosto z pieca. Zbyt gorące do jedzenia.
– Będę dmuchać.
– To nie w porządku – westchnął teatralnie.
Otworzył torbę i podał jej jedną z bułeczek. Odwrócił się i wszedł do swojego biura, zamykając za sobą drzwi z matowego szkła. Zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku przy drzwiach, po czym sięgając do tyłu, wyjął nowy pistolet, tylko po to, by go ponownie obejrzeć. Trzymając go, zorientował się nagle, że musi pojechać do centrum, żeby uaktualnić swoją licencję na noszenie ukrytej broni – tak, aby była ważna na nową broń. Z formalnego punktu widzenia nie powinien nosić nowej broni w kaburze, dopóki się nie upora ze wszystkimi papierami. Próbował o tym nie zapomnieć i zająć się sprawą w porze lunchu, po czym odłożył broń na miejsce i usiadł za biurkiem.
Gabinet był spory, kwadratowy, praktyczny. Gdy go zobaczył po raz pierwszy, była to zasadniczo spora, pozbawiona okien szafa – główny czynnik znośnego czynszu. Pierwszym ulepszeniem, jakie wprowadził, było rozbicie trzech stóp kwadratowych ściany i wstawienie szkła pomiędzy jego biurem a miejscem Tamary, tak, by wpuścić trochę naturalnego światła.
Następnie wszędzie położył wykładzinę. Kupił standardowe jasne biurko z IKEI, gdzie stał komputer i telefon, oraz dopasowane do niego obrotowe krzesło i dwa regały na dokumenty z jasnego metalu. Z domu przywiózł dwie gitary akustyczne – stalową i akustyczną – i powiesił je w zasięgu ręki, po lewej stronie. Po prawo był kontuar wraz ze zlewem, płytą do podgrzewania jedzenia, a także drukarka i faks stojące na małej szafce zaopatrzonej w szuflady do przechowywania narzędzi do inwigilacji – noktowizory, lornetki, jednorazowe torebki toaletowe, gdy przerwy na skorzystanie z wc nie wchodziły w grę. Nad kontuarem powiesił kilka oprawionych, czarno-białych zdjęć baseballowych, które kupił tanio na stadionie i uważał, że wyglądają całkiem nieźle.
Hunt oparł się pokusie zadzwonienia do Andrei od razu po przebudzeniu. Wiedział, że mógł udawać, że po prostu sprawdza jak się czuje, upewnia się, że wszystko u niej dobrze, że jej kac minął, ale nie potrzebował Juhle’a, żeby wiedzieć, jakie było to żałosne. Skontaktuje się z nią później, niby mimochodem. Nie wspominając o obiecanym poprzedniego wieczora telefonie.
Teraz, gdy przez całą drogę do pracy nie poddał się pragnieniu porozmawiania z nią, podjął decyzję, że zadzwoni później i po prostu zaprosi ją na randkę. Powie tak lub nie. Nie bardzo w to wierzył, ale wiedział, że to, co zaszło poprzedniego dnia, mogło być mimo wszystko wynikiem jej wyczerpania i bezbronności, a w takie karty nie miał zamiaru grać. Jeśli było to coś prawdziwego, to będzie takie samo dziś – a może również i jutro.
Zmusił się, aby o niej nie myśleć.
Po wczorajszym wolnym dniu nagromadziło się całkiem sporo do zrobienia. Na południe zaplanowany miał udział w zeznaniach wstępnych świadka w sprawie o defraudację, w biurze jednego z jego klientów, co mogło pochłonąć większą część popołudnia. Poza tym, czekały na niego trzy obserwacje różnego rodzaju, o, mniej więcej, aktywnym statusie. Pewien doktor zatrudnił go również, by poszukał informacji na temat nowego przyjaciela jego matki, który był sporo od niej młodszy. A jeśli brakowało mu zajęć, mógł zająć się odszukiwaniem świadków – zawsze było kilku, których trzeba było znaleźć.
Najpierw musiał przebrnąć przez trochę pracy z komputerem. Brał lekcję on-line na temat technologii informatycznej oraz informatyki kryminalnej, podnosząc swoje kwalifikacje tak, by być w stanie konkurować z dużymi agencjami detektywistycznymi, jeśliby jego specjalizacja jako prywatnego detektywa miała stać się obowiązkowa. Po skończeniu lekcji planował pogrzebać w sieci w celu sprawdzenia doświadczenia jednego z ludzi ubiegających się o pracę w ekskluzywnej firmie pośrednictwa pracy, którą wywalczył jako klienta.
Zaabsorbowany zawiłościami informatyki kryminalnej, nie słyszał telefonu, który odebrała Tamara. Powiedział jej, że ma zajęcia on-line i nikt ma mu przez godzinę nie przeszkadzać. Podskoczył więc, gdy przy łokciu odezwał się telefon.
– To była krótka godzina – powiedział.
– Przepraszam, ale to Amy Wu. Pomyślałam, że będziesz chciał z nią porozmawiać. Wydaje się zdenerwowana.
Jeśli to była Wu, to zamierzał z nią porozmawiać. Nacisnął odpowiedni przycisk:
– Amy, co jest?
– Może nic – jej głos brzmiał niezwykle poważnie. – Może jestem paranoiczką. Rozmawiałeś niedawno z Andreą?
– Od wczorajszego popołudnia, nie.
– Okay, może to dobre wieści. O której to było?
– Druga. Wpół do trzeciej. Dlaczego miałyby to być złe wieści?
Wu zrobiła pauzę.
– Wszędzie dzwoniłam. Nikt jej nie widział. Przynajmniej nikt z kim ja rozmawiałam. Zadzwoniłam też do Spencera, ale nie odzywała się do niego od wtorkowego wieczora. Powiedział, żebym zadzwoniła do ciebie.
Hunt wiedział dobrze, dlaczego Andrea nie rozmawiała z producentem. Założył, że Fairchild pewnie widział, jak pobiegł za nią, gdy wyszła z Occidental.
Ale Wu mówiła dalej.
– Wczoraj wieczorem zadzwoniłam na jej pager, zostawiłam wiadomość u niej w domu, żeby do mnie oddzwoniła, nieważne o której wróci, ale tego nie zrobiła.
– Nie odezwała się? Czy nie wróciła?
– Nie wiem. Jedno i drugie.
– A co było takie pilne? Wu zawahała się.
– Słyszałeś, że zidentyfikowano kobietę, która została zabita z sędzią Palmerem.
– Tak, Staci jakaś tam, zgadza się? Kelnerka z MoMo. Nie znałem jej.
– Ale my tak. Andrea, Jason i ja. Przynajmniej wiedzieliśmy, kim jest.
– I dlatego chciałaś się skontaktować z Andreą? Żeby jej powiedzieć o Staci?
– Początkowo. Wiesz, trochę o tym porozmawiać. Ale kiedy nie oddzwoniła…
– Próbowałaś w jej biurze? Szła do pracy, gdy się z nią rozstawałem.
Kolejna pauza.
– Kiedy się z nią rozstawałeś? Mówisz, że nie tylko z nią rozmawiałeś, ale że byłeś z nią?
– Straciła przytomność, więc zabrałem ją do siebie – w skrócie opowiedział wydarzenia. – Tak czy inaczej, jak się zebrała, zabrałem ją do domu. Mówiła, że pojedzie do pracy.
– Ale nie dojechała. Wczoraj nie. I teraz też jej tam nie ma i nie dzwoniła od rana.
Marszcząc brwi, Hunt spojrzał na zegarek. Fakt, nie było jeszcze dziesiątej. No i w porządku. Parisi mogła przyjechać krótko po tym, jak on opuścił podjazd, i pojechać na wczesne spotkanie z klientem. Mogła robić poranny zestaw ćwiczeń. Mogła pójść pobiegać. Mogła się po prostu zdecydować, że zostanie w domu i nie odbierała telefonu. Możliwe nawet, że wystawiła go, żeby wyjść z innym facetem i jeszcze nie wróciła do domu. Ale Wu, niezbyt skłonna do komedii, była zaniepokojona. W głębi serca Hunt poczuł ziarnko autentycznego niepokoju.
– Jej sekretarka jest zaniepokojona? – zapytał.
– Nieszczególnie. Powiedziała, że czasami Andrea przychodzi później.
– I pewnie tak jest i teraz.
– Może. Ale znasz Andreę, Wyatt. Dzwonisz na jej pager, ona odpowiada. Ma komórkę operacyjnie umieszczoną w uchu.
– Może ją wyłączyła.
– To by przeniosło nas na skraj rzeczywistości.
Hunt wierzył Wu, ale cóż z tego? Biorąc pod uwagę wydarzenia, jakie Parisi przeżyła przez kilka minionych dni, uważał, że mogła zwyczajnie wyłączyć telefon i dać sobie kilka godzin wolnego. Dała mu wyraźnie do zrozumienia, że chciała przemyśleć parę rzeczy. Ale jednak Wu była ich wspólnym przyjacielem, a jej niepokój był szczery i w pewien sposób zaraźliwy.
– Z kim jeszcze rozmawiałaś? – spytał. – Ma tu gdzieś blisko rodzinę? Może się u nich zatrzymała.
– Wiem, że jej mama uczy w Kalifornii i mieszka w Berkeley, ale nie znam jej numeru, a nie wiem, czy chciałabym ją niepokoić.
– Mógłbym ją znaleźć i porozmawiać, w całkiem niewinny sposób. Obiecuję.
– Myślisz, że głupio sprawdzić oficjalnymi kanałami?
– Znaczy jakimi?
– Nie wiem. Policja? Szpitale?
– Jeszcze nie, tak sądzę. Ile jej nie ma? To ja rozmawiałem z nią jako ostatni?
– Jak dotąd.
– No i ile nam to daje? Osiemnaście, dwadzieścia godzin? – choć liczby te nieco go przestraszyły, mówił dalej optymistycznym tonem. – To duża dziewczynka, Amy. Może być wszędzie. Może się po prostu ukrywa.
– Przed czym?
– Sławą. Nie wiem. Zastanawia się, co ma zrobić ze Spencerem. Albo swoją karierą prawniczą. Tu może chodzić o wszystko.
– Naprawdę tak myślisz?
– Naprawdę nie wiem. Ale znajdę numer jej matki, a potem, jeśli jej z nią nie ma, trochę podzwonię w różne miejsca publiczne. W międzyczasie, ty czekaj, może oddzwoni. A jeśli to zrobi, to daj mi znać, okay?
– Okay.
– Dobra. To słyszymy się później.
Rozłączyli się i w przeciągu kwadransa Hunt rozmawiał z Deanne, siostrą Andrei, mieszkającą w Berkeley, zadając ogólne i swobodne pytania. Przedstawiając się jako prywatny detektyw, wyjaśnił, że wykonuje kontrolę pewnej osoby, która podała jej siostrę jako referencję, pod tym numerem. Deanne zdecydowanie nie brzmiała jak ktoś, kto doświadczył jakiejkolwiek traumy w niedawnej przeszłości. Zaśmiała się i powiedziała, że jej siostra nie mieszka tam już od lat, więc kogokolwiek Hunt sprawdzał, to nie była to osoba zbyt aktualna – powiedziałem, że samo to, może być istotną informacją dla osoby, dla której wykonuję tę kontrolę. Deanne nie widziała się z Andreą od około miesiąca, ale była całkiem pewna, że jej matka rozmawiała z nią w miniony weekend. Hunt podziękował jej i się rozłączył.
A więc Andrea nie była u matki. Kładąc nogi na biurku, zastanawiał się przez chwilę, po czym ponownie podniósł słuchawkę i wybrał kilka numerów, które znał na pamięć.