22

Po służbie w wojsku, pracy w SOD, a potem jako prywatny detektyw, Hunt doszedł do wniosku, że na każdy temat istnieją żarty. Nieważne jak groteskowa, przygnębiająca, przerażająca, zupełnie straszna, głupia, chora lub niesmaczna była dana sytuacja, to jeśli tylko było w niej cokolwiek, co miało choć najmniejszą wyobrażalną szansę, by zawierać choć strzęp humoru – cholercia, dawaj! Ktoś się roześmieje. Martwe niemowlęta, maltretowane zwierzęta, AIDS i wszystkie choroby przekazywane drogą płciową, zaburzenia czynności seksualnych, morderstwa i samobójstwa, zdrady, przypadkowe okaleczenia, odcięte kończyny – padam ze śmiechu.

I z całą pewnością Wes Farrell wydobył klejnot poranka, o odwiecznym zawodniku rezerwowym komedii – sędzim federalnym Stanów Zjednoczonych. Wszyscy weszli, rozsiedli się w jego biurze, nim na dole rozpoczął się oficjalny dzień pracy i Farrell spytał rozmownym tonem, czy znają różnicę pomiędzy sędzią federalnym a Ku-Klux-Klanem. Widząc same puste, półprzytomne spojrzenia, odparł w końcu:

– Nikt? Okay. Ku-Klux-Klan nosi białe szaty i napędza cholernego stracha czarnoskórym.

W pokoju siedziało pięć osób – Hunt, Tamara, Chiurco, Amy Wu, Jason Brandt – i nikt nie zareagował bardziej niż uśmiechem. Nie była to zbyt radosna chwila – Andrea wciąż się nie odnalazła, a Juhle, jak doniósł Hunt, nadal brał ją za główną podejrzaną w sprawie morderstw Palmera i Rosalier. I jeszcze możliwe samobójstwo.

Nie powstrzymało to jednak Brandta od dołożenia się:

– No więc psychiatra pojawia się u bram raju, wkurzony na maksa, bo był młody, zdrowy i nie powinien tak wcześnie umierać. To nie fair. Święty Piotr przeprasza, ale nie podaje żadnego powodu, dlaczego zabrali go do siebie wcześniej, niż zakładał pierwotny plan. Na to lekarz: „Co? Skończyliście moje cudowne życie na ziemi bez powodu? Dlaczego? Tylko dlatego, że możecie?”. A święty Piotr rozgląda się, nachyla do niego i szepcze: „To Bóg. Myśli, że jest sędzią federalnym”.

Pomimo zaledwie pięciu godzin snu, Hunt był w pełni obudzony. Odczekał stosowną, niezbyt w tym przypadku długą chwilę, rozejrzał się po pomieszczeniu, patrząc na zebranych i rzekł:

– Może porozmawiamy o tym, co robiliśmy wczoraj i czy coś z tego wyniknęło.

Ale kiedy zaczęli opisywać swoje spotkania, jasnym stało się, że wcześniejsze, pozbawione entuzjazmu żarciki pokrywały głębszą zmianę w ogólnych nastrojach. Był piątek rano, a Andrea zaginęła w środę po południu – półtora dnia. Czterdzieści dwie godziny. Wszyscy przeczytali tego ranka artykuł na pierwszej stronie „Chronicie”. Cały świat szuka Andrei, fotogenicznej gwiazdy telewizji.

Do trzech prawników wielkimi krokami zbliżał się dzień pracy. Tamara i Chiurco byli naturalnie gotowi wykonywać polecenia – cokolwiek Hunt sobie życzył – ale Mary Mahoney ani trochę nie zbliżyła ich do Andrei Parisi. I w końcu Tamara odważyła się powiedzieć na głos:

– Wyatt, zaczynam wierzyć, że ona nie żyje. Wszystkie głowy poruszyły się w ponurych gestach zgody.

– Może to nie mieć na tym etapie znaczenia – zasugerował Brandt – ale może powinniśmy ponownie skontaktować się z wydziałem osób zaginionych. Powiedzieć im wszystko, co wiemy i zobaczyć, gdzie ich to doprowadzi.

– Jeśli Juhle nie może jej znaleźć, to im się też nie uda – uważają za główną podejrzaną. Jego ludzie pracują nad tym, wierzcie mi.

Farrell, który siedział na brzegu kanapy, z opuszczoną głową, wyprostował się.

– To połączenie na jej komórkę – powiedział – to ostatnia rozmowa z nią, o której nam wiadomo?

Hunt potwierdził.

– Więc wiesz na pewno – dowiedziałeś się tego wczoraj? – że od tamtej pory nie używała komórki?

– Zgadza się.

Farrell odetchnął ciężko.

– Cóż, zatem moim zdaniem nieważne czy ucieka, czy nie żyje, nie pozostał nam żaden trop. Żadne z nas nie znalazło nic, co mogłoby gdzieś dalej prowadzić, prawda?

Ponownie milcząca, ponura zgoda.

Hunt jednak nie był gotów pogodzić się z tym.

– Dobra, sam jestem zniechęcony. Ale pomówmy przez chwilę o teorii Juhle’a, że Andrea ucieka albo się zabiła. Czy ktokolwiek, oprócz mnie, widzi straszliwą wadę w tym rozumowaniu?

– Zakłada, że Andrea jest podwójną morderczynią – odezwała się Wu.

Hunt odwrócił się do niej, jego twarz jaśniała.

– Dokładnie. Wiem, że ty, Wes, Tamara i Craig nie znaliście jej zbyt dobrze. Ale Amy i Jason owszem, a ja byłem na dobrej drodze, i nie ma możliwości, bym zaakceptował to, że kogokolwiek zabiła.

– Ja też nie – powiedział Brandt. – Amy i ja znamy ją jeszcze ze studiów i zgadzam się. Nie mogę sobie tego wyobrazić.

– W porządku – powiedział Hunt. – Jeśli w to wierzymy, to możemy wykluczyć, że opuściła parking z własnej woli. Właściwie, oto co się stało: spotkała się z kimś, prawdopodobnie z osobą, która dzwoniła do niej z Saint Francis, kto albo przekonał ją, by z nim pojechała, albo najzwyczajniej ją porwał.

– Ktoś, kogo znała – dodała Wu.

– Możliwe. OK – mówił dalej Hunt – więc to nasza obecna pozycja. I nadal twierdzę, że wyprzedzamy policję.

– Tak, ale, Wyatt? – odezwał się Brandt, jakby na znak grupy, przemawiał w imieniu ich wszystkich. Odkaszlnął. – Cokolwiek się stało, to nie ma jej już dwie noce. Próbuję sobie wyobrazić jakiś scenariusz, włączając dokładnie to, co opisaliśmy, w którym ona jeszcze żyje. I cholernie przykro mi to mówić, ale żaden nie przychodzi mi do głowy.

Hunt rozejrzał się po twarzach zebranych. Wu miała łzy w oczach. Tamara i Chiurco trzymali się za ręce. Nie widział ani śladu nadziei i zrozumiał, że ci wszyscy światli ludzie doszli do tego samego, lecz nieuchronnego wniosku.

Hunt, Tamara i Craig pożegnali się z Wu, Brandtem i Farrellem w siedzibie Freemana. W prawie nieprzerwanym milczeniu przeszli kilka przecznic z powrotem do biura Klubu Detektywów i wspięli się po schodach. Gdy weszli, Tamara usiadła za biurkiem, Hunt stanął przy oknie i patrzył na Grand Avenue, a Chiurco nastawił kawę.

Włączając głośnik, Tamara wcisnęła guzik i dowiedzieli się, że nagrano siedem wiadomości.

– Siedem? Nowy rekord – powiedział Chiurco. – Dobre wyczucie czasu, co?

Hunt, zagniewany, odwrócił się od okna i pochylił się ze skrzyżowanymi ramionami nad telefonem.

Pip. Wczoraj, 18:18: „Wyatt, Bill Frazier”. Był to lekarz, który chciał dowiedzieć się czegoś o przeszłości nowego chłopaka swej matki. „Dzwonię spytać, jak ci idzie. Wspomniałeś, że do jutra możesz coś mieć, a z tymi dwoma gołąbkami wszystko dzieje się dość szybko. Nie chcę, żeby mama zrobiła coś głupiego, jak potajemna ucieczka, nim będę miał szansę ją powstrzymać. Nie chcę naciskać, ale jeśli coś masz, to chciałbym to usłyszeć, zanim będzie za późno. Dzięki”.

Pip. Wczoraj, 19:04: „Hej, Wyatt, jesteś tam? Podnieś słuchawkę, jak możesz. Gdzie jesteś, stary? Wyłączyłeś komórkę? Tu Peter Buckner” adwokat prowadzący zeznania, w których w środę Hunt brał udział u McClellanda. „Dobra. Mamy problem z Jeremym Härterem. Nie pojawił się dziś po południu i nie odbiera…”.

Hunt wyłączył dźwięk i odwrócił się do Chiurco.

– Doręczyłeś wczoraj wszystkie wezwania do sądu?

– Cztery z nich.

– Cholera – Hunt pokręcił głową. – Kiedy jest rozprawa?

– We wtorek. – Oznaczało to, że Craig nie powinien zajmować się czymkolwiek innym, jak na przykład sprawą Andrei.

Przeklinając, Hunt ponownie nacisnął guzik, wysłuchał do końca wiadomości Petera Bucknera, następnie radosny głos kobiety, która przedstawiła się jako Melanie, oznajmił mu, iż został wstępnie wybrany do otrzymania platynowej…

Tamara przewinęła do następnej.

– Nigdy nie lubię otrzymywać takich wiadomości.

Pip. 21:19: „Panie Hunt. Nazywam się Ephraim Goldman i jestem starszym wspólnikiem w Mannheim Shelby, pana telefon podał mi Geoff Chilcott z…

Hunt przeskoczył końcówkę:

– Później.

Wysłuchali trzech kolejnych, Tamara robiła notatki. Wszystkie dotyczyły nowych lub istniejących klientów, żadna nie miała najmniejszego choćby związku z Andreą Parisi. Hunt usiadł na krześle przy drzwiach i starał się skoncentrować. Miał tu sprawy do załatwienia, lecz nie wydały mu się one nawet minimalnie frapujące. Zdał sobie sprawę, że firma rozwijała się tak szybko, iż niebawem będzie musiał zatrudnić więcej ludzi, ale na szczęście do wyboru było ich aż nadmiar – gliny po służbie, a nawet kilku byłych detektywów zawsze chętnych było zarobić trochę dodatkowej kasy. Ale nie miał teraz czasu nawet na rozmowę kwalifikacyjną, a co dopiero na zatrudnianie.

– Wiesz, gdzie się dziś podziewa Mickey? – spytał Tam.

– Myślę, że jeździ taryfą. Ale ma wyłączony telefon. Próbowałam rano.

– Wiem, ja próbowałem wczoraj w nocy. Myślisz, że da się go jakoś namówić, by go nie wyłączał, żebyśmy mogli się z nim skontaktować?

– Wątpię – uśmiechnęła się.

– No cóż, jak się zamelduje, powiedz, żeby do mnie zadzwonił. Wiesz co – dodał – to prawda. Naprawdę trudno znaleźć dobrych pracowników.

– Na szczęście – powiedział Chiurco – masz nas. Hunt przytaknął.

– Prawdziwe szczęście. Ale was dwoje to trochę za mało, żeby wszystko załatwić.

– No to mów, co mamy zrobić? – spytała Tamara.


Mając co najmniej mało sprecyzowany plan działania, Hunt zbliżał się do siedziby Piersalla, którą opuścił przed zaledwie ośmioma godzinami. Jedno wiedział na pewno, niech interes diabli wezmą, jego osobistym priorytetem była Andrea Parisi. Tamarze i Craigowi kazał jakoś poradzić sobie ze wszystkimi petentami i zniechęcić całą resztę. Bądźcie pomysłowi. Wymyślajcie błyskotliwe wymówki. Coś wykombinujcie. Po to im w końcu dużo płaci. I mają być w stanie rzucić wszystko w oka mgnieniu, jeśli będą mu potrzebni w sprawie Andrei.

Jego pracownicy mogli naprawdę wierzyć, że ona już nie żyje – i widział, jak im przykro, iż on nie jest w stanie tego przyznać – ale on nie zamierzał zaakceptować, że jej nie ma, dopóki nie zostanie do tego zmuszony. Potrzeba czegoś więcej niż tylko wiary wszystkich dokoła.

W przeciwieństwie do poprzedniego wieczora, tego ranka Montgomery była załadowana. Normalne dostawy i gęsty ruch uliczny posuwały się powoli wokół kilku radiowozów oraz furgonetek wszystkich lokalnych i kilku krajowych stacji telewizyjnych. Tłum gapiów przybywał i falował wokół prezenterów i ich załóg.

Hunta tylko nieznacznie zaskoczyła – nie było jeszcze dziesiątej

– obecność Spencera Fairchilda i Richarda Tombo kręcących się przy samochodzie TV Proces, popijających kawę ze styropianowych kubków i przedarł się przez tłum w ich stronę. Kiedy Tombo go zauważył, pokazał gestem, aby wszedł do kręgu znaczonego ich kamerami, oświetleniem i kablami.

– Co tu się dzieje? – spytał Hunt. – Wiadomo coś nowego o Andrei?

– Nie pojawiła się, jeśli o to ci chodzi – odparł Tombo. – Ale nadal zdaje się znajdować w centrum wszystkich wydarzeń. Słyszałeś, że w tym garażu znaleźli jej samochód?

– Żadni „oni”, Rich. To byłem ja.

– Żartujesz?

– Nie został we mnie nawet cień humoru. Ubiegłej nocy znalazłem tu jej samochód.

Spencer Fairchild, stojąc obok, nie zwlekał ani chwili:

– Chcesz być w telewizji, Wyatt?

Może i Huntowi nie dopisywał humor, ale miał jeszcze w zanadrzu gorzki śmiech, który zaserwował, odpowiadając:

– Tak bardzo jak leczenie kanałowe. Ale co w tym samochodzie jest takiego ważnego, żeście się tu zlecieli jak muchy? Laboratorium coś znalazło?

– Nic, o czym ja bym wiedział – odparł Fairchild. – A kamery są z powodu zwrotu w sprawie Donolana. Chcieliśmy trochę zmienić otoczenie. Przerwać monotonię.

Hunt rozejrzał się dokoła, obserwując całe zamieszanie.

– Nie bardzo rozumiem, Spencer. Co ma w tym momencie Donolan wspólnego z Andreą?

Fairchild zastanawiał się, czy Hunt sobie z niego kpi.

– Andrea to Donolan. Piękna komentatorka znika w środku procesu? Jakbyś planował, to by lepiej nie wyszło. A teraz, nagle odkąd zniknęła, sędzia Palmer też jest częścią Donolana. W tej chwili, Wyatt, to staje się najgorętsza sprawa w kraju. Muszę to Andrei oddać. Nawet jeśli tego wszystkiego nie zaplanowała…

– O czym ty mówisz? – Hunt ze zdziwieniem usłyszał w swoim głosie złość. – Ona… Nikt tu niczego nie planował.

Obojętna maska Fairchilda nieco opadła.

– Znam twoją wersję. Farrell to samo mi wczoraj powiedział. Ale interesujące, że byłeś ostatnią osobą, która widziała Andreę w środę, a teraz znalazłeś również jej samochód. Co podpowiedziało ci, żeby, mając całe miasto, szukać właśnie tutaj? Może to, że przyjechałeś tu za nią, żeby odwieźć ją do kryjówki.

– Hej, Spence, uspokój się… – wtrącił się nagle Tombo.

– Sam się uspokój, Rich – producent nie ustępował. – To nie byłby pierwszy raz, gdy Andrea znajduje sobie faceta, by wepchnąć karierę na kolejny szczebel. Najpierw ja, potem może Wyatt… Wszystkich robią w konia, ta parka, i myślą sobie, że to jest cholerna zabawa – odwrócił się. – Co ty na to, Hunt? Prawda? Fałsz? Jakiś komentarz?

– Tak – odparł Hunt. – Oto mój komentarz: jesteś żałosny. Każdy nerw w jego ciele nakazywał przywalić Fairchildowi, aż się nogami nakryje, ale zmusił się, by się odkręcić. Fairchild podążył za nim kilka kroków.

– Jak ją zobaczysz, przekaż jej, że za daleko się posunęła. Stamtąd nie ma już powrotu! Już nigdy nie będzie pracowała w telewizji!


Niemal oślepiony z wściekłości, Hunt siłą woli przeszedł przez drzwi lobby i doszedł do wind. Po kilku sekundach drzwi windy otworzyły się na czternastym piętrze i detektyw nadal miał niewielkie pojęcie, co go tu właściwie sprowadziło. To było coś więcej niż potrzeba ucieczki od obłąkanych oskarżeń Fairchilda – zdążał tu nim jeszcze ujrzał kamery na zewnątrz. Mocował się z logiką tego, co, jak sądził, wie o Andrei i co mógł przyjąć, co czuł. Bowiem, jeśli nie żyła, jak wszyscy się teraz obawiali, Hunt nadal w jakiś nieokreślony sposób czuł się, w pewnym stopniu, odpowiedzialny.

Oczywiście nie za śmierć, ale za ostatnie godziny jej życia, kiedy dobrowolnie przyjął rolę jej obrońcy. I kochanka. Czując ukłucie poczucia winy, po raz pierwszy pomyślał, że być może nieświadomie wykorzystał jej kruchość, jej bezbronność. Wtedy tak tego nie postrzegał. Ale nie chciał się oszukiwać – to mogła być faktyczna kolej rzeczy. Na samą myśl poczuł skurcze żołądka.

A potem, gdy ją zostawił, ktoś ją porwał i wyrządził jej straszną krzywdę.

Nie wierzył, w przeciwieństwie do Juhle’a, że zabiła Palmera i Rosalier, po czym odebrała sobie życie.

Nie wierzył, w przeciwieństwie do Fairchilda, że uknuła własne zniknięcie jako trik mający na celu zdobycie sławy i rozgłosu.

Ze zdumiewającą pewnością Hunt wierzył, że wie, co się stało. A pewność ta – dopiero co rozkwitła, teraz, gdy nadzieja wszystkich na to, że Andrea żyje, ulotniła się – przetwarzała jego wewnętrzny krajobraz z powrotem w coś, co, jak sądził, już dawno porzucił, lecz teraz rozpoznawał jako jednocześnie przerażające i znajome.

Gniew, który niemal dosłownie zaślepił go na dole, nie został spowodowany przez brednie rozbrykanego palanta, jakim był Spencer Fairchild. Te bezmyślne głupoty skruszyły jedynie ostatni opór przed głęboką i trwałą wściekłością, którą, jak sądził, opanował cztery czy pięć lat wcześniej.

Wściekłość, która władała jego życiem od porzucenia jako dziecko, poprzez szereg domów zastępczych, aż w końcu zamieszkał z Huntami. Wściekłość, która napędzała jego pracę w Dywizji Dochodzenia Kryminalnego w Iraku, po czym doprowadziła go do ratowania dzieci, w końcu rozwijając się w ogólną wściekłość na świat, w którym pozostał, gdy odebrano mu Sophie i ich nienarodzone dziecko. Wszechogarniająca wściekłość na biurokrację, korupcję, nieudolność i nieskrywaną nikczemność ludzi, takich jak Wilson Mayhew. Wreszcie wściekłość, która swą mocą i intensywnością doprowadzała go niemal do łez. Co dzień, co noc nieustający i straszliwy gniew. Ponieważ świat zdawał się tak dużo obiecywać. A obietnica ta, tak często była kłamstwem.

A potem, gdy otworzył agencję i pracował już jakiś czas jako prywatny detektyw, jego wściekłość zaczęła stopniowo ustępować. Jego zajęcie było teraz pracą, nie powołaniem. Wyatt Hunt czytał, uprawiał sport, grał na gitarze, spełniał życzenia swoich klientów. Nie zamierzał dalej karmić gniewu swym wszechogarniającym pragnieniem, by prześcigać, naprawiać, opiekować się, kochać. Nieuniknione porażki – i zaczął wierzyć, iż przynajmniej częściowa porażka była zawsze nieunikniona – wyryły na nim zbyt głębokie piętno. Zrezygnował z życia na tym poziomie i był zadowolony. Odsunięty na margines, być może nigdy zbyt mocno niezaangażowany. Ale zadowolony.

A teraz, nagle, jakby ktoś wyłączył dopływ energii, to wewnętrzne zadowolenie dobiegło końca. Dlatego czuł się tak zdezorientowany u Farrella, tak rozkojarzony w drodze do Piersalla, tak bardzo niezdolny zmusić się do tego, co winno być smutkiem wobec myśli o śmierci Andrei. Nie był naprawdę smutny, nie był rozkojarzony, ani zagubiony. Z poczuciem strasznej radości zdał sobie sprawę, iż czuł czysty gniew – gniew z powodu niesprawiedliwości, który wcześniej niemal go pochłonął, ale który dał mu również życiowy balast, chwile prawdziwego szczęścia i znaczenia.

Jeśli ktoś zabił Andreę Parisi, rozdarł tym samym konstrukcję jego świata tak brutalnie, że ktokolwiek to był, zostanie postawiony przed oblicze sprawiedliwości. Nic innego nie miało znaczenia. Przyjmie każdą oferowaną pomoc, ale nie cofnie się, jeśli będzie musiał zrobić to sam.

Drzwi windy otworzyły się i Hunt podszedł do pierwszego biurka po lewej stronie, gdzie młoda kobieta przestała pisać, aby na niego spojrzeć.

– Mogę jakoś pomóc? – spytała.

– Tak – odparł. – Muszę porozmawiać z Carla Shapiro.

– Nie. Żadnych dowodów – powiedział Juhle.

Był w biurze Laniera, siedząc niezgrabnie z powodu temblaka. Shiu, jak zwykle, stał, krok za progiem, blisko zamkniętych drzwi, sztywno na baczność. Było to małe pomieszczenie z wielkim biurkiem. Miało trzy okna, dwa w ścianie za plecami Juhle’a, a jedno za Shiu. Żadne z nich nie wychodziło na poranne słońce prawdziwego świata. Wcale nie wychodziły na zewnątrz. Za oknem po stronie Shiu, jakieś milion mil od niego, Juhle dostrzegł czterech kolegów z wydziału wydurniających się i roześmianych.

Kiedy wrócił wzrokiem do wewnątrz, Lanier bynajmniej się nie śmiał.

– Żadnego dowodu? – powtórzył, pytając jednocześnie. Juhle spojrzał na Shiu – żadnej pomocy.

– Może jeśliby pani Levin – sąsiadka Palmerów, przyjechała obejrzeć samochód Parisi, mogłaby go zidentyfikować.

Lanier stęknął, oparł się i odepchnął od biurka, aż zatrzymał się przy ścianie.

– Może by i mogła, co? Juhle wzruszył ramionami.

– Marcel, mamy tylko poszlaki. Sześć czy siedem, które razem są bardzo przekonujące, jeśli chcesz znać zdanie moje i Shiu, a właśnie o nie spytałeś.

– Nie mamy żadnych innych podejrzanych, sir – powiedział Shiu.

– Dam ci radę, synu – odparł Lanier. – Jest to typ informacji, której nie chcesz raczej mówić na głos osobie, która pisze na twój temat raporty – odwrócił się do Juhle’a. – Ale Parisi?

Juhle ponownie wzruszył ramionami.

– Nie wymyśliłem tego, Marcel. Naprawdę myślę, że to zrobiła, próbowała przetrwać, udało jej się przez dzień czy dwa, po czym wina, wyrzuty sumienia czy cokolwiek innego, czujesz, zmusiły ją do samobójstwa.

– Ja nic nie czuję – powiedział Lanier.

– Wiem, ja też nie. Uczucia, znaczy. Nie czuję uczuć. Czuję ramię.

– Nie chce brać ibuprofenu – wtrącił Shiu.

– Brałem przez pierwsze dziesięć dni. Nie tylko mi nie pomógł, ale uszkodził mi żołądek.

– Powiem ci, co mnie szkodzi na żołądek – powiedział Lanier. – Szkodzi mi, gdy myślę o wyjściu przed wygłodniałych przedstawicieli mediów z oświadczeniem, że sprawa zabójstwa sędziego federalnego George’a Palmera – czy powiedziałem sędziego federalne gol – zaledwie czwartego sędziego federalnego zamordowanego w całej historii Stanów Zjednoczonych…

– Naprawdę? – spytał Shiu. – Dopiero czwarty? O rety. Lanier zaryzykował krótkie, konspiracyjne spojrzenie na Juhle’a, mówiące: „Wiem, czemu nienawidzisz tego gościa”.

– Tak. Więc powiem tym szakalom, że rozwiązaliśmy sprawę, zamknęliśmy ślicznie w trzy dni. Mordercą jest Andrea Parisi. Ale musicie uwierzyć nam na słowo, bo nie mamy żadnego dowodu. Jak myślisz, Dev? Pójdą na to?

Juhle zrobił obrażoną minę – był skonany po kilku nieprzespanych nocach, a Lanier miał rację.

– Co mamy zrobić? Mógłbym pojechać do domu Andrei, poszukać włosów w umywalce czy coś, podrzucić je u sędziego…

– Nie możemy… – zaczął Shiu. Juhle podniósł dłoń.

– Żartuję, Shiu. Spocznij.

– Ale żarty na bok – powiedział Lanier. – Już mamy trochę problemów – szczególnie ty, Dev, nie dostaniesz tu taryfy ulgowej. Cokolwiek znajdziecie, musi być stuprocentowe.

Oczy Juhle’a pociemniały gniewnie.

– Co to ma niby znaczyć? – rzucił szefowi wyzywające spojrzenie.

Lanier odepchnął się od ściany i podjechał do biurka, po czym oparł na nim ręce.

– A to mianowicie, że niektórzy ludzie zajmujący znaczące stanowiska, nie byli do końca przekonani, co do oczyszczenia cię z zarzutów wynikłych po tamtej strzelaninie.

Strzelanina z udziałem oficera, która kosztowała Juhle’a trzy miesiące zwolnienia administracyjnego, lecz w efekcie zakończona została uznaniem jego zasług.

– Cóż, jakby to ująć? Pieprzę ich.

Shiu bardziej się wyprostował, zacisnął szczęki. Nawet Lanier zdawał się skrzywić. Wulgarność tolerowana była w terenie, ale zastępca szefa policji Abe Glitsky tępił ją we wszystkich oddziałach, które pozostawały pod jego rozkazami. Nieczuły na to, Juhle nawet nie zwolnił.

– Mówię serio, Marcel. Kim oni są? Nie, wiem kim są. Może powinienem…

– Może nie, Dev. Może nic, okay? Obaj wiemy, kim są i że się mylą, i startujesz na policjanta roku, okay? Mam nadzieję, że ci przyznają. Może nawet ci się uda, jeśli w obecności Glitsky’ego nie będziesz zbyt często mówić pieprzyć. Ale chodzi mi o to, że kilku zarządców miejskich ma posłuch u burmistrza i szefa. A to nie tylko największa afera świata, ale zręcznie przekonaliśmy FBI, żeby się trzymali z daleka, bo nie jest to sprawa polityczna. Jest więc w waszych rękach, was obu, i róbcie, co się wam żywnie podoba. Ale błagam, nie przychodźcie do mnie bez dowodów. Jeśli to Parisi, pokażcie mi coś na potwierdzenie. Lub przynajmniej coś, co wykluczy wszystkich innych.

– Chcesz, żebyśmy dowiedli poprzez wykluczenie? – spytał Juhle. – To może być podchwytliwe.

– Nie mądruj się, Dev. Wiesz, czego chcę. Chcę więcej. Jeśli Parisi, w porządku. Ale jeśli się nie mylę, to nie mamy nawet krewnych jednej z ofiar. Jakby ktoś chciał się przyczepić, to mogłoby to wyglądać na brak aktywności w dochodzeniu. Wyrażam się wystarczająco jasno? – spojrzał na Shiu. – Naprawdę nie macie żadnych innych podejrzanych?

– Nie wiem, gdzie mielibyśmy ich szukać, sir.

– Nie wiesz. Nie wśród wszystkich bojów ze związkami? A ktoś, przeciw komu sędzia wydał wyrok? Może jego dziewczyna miała innego chłopaka? Czy przypadkiem żona nie ma siostry? Co robiła w poniedziałek wieczorem? Nic nie wiem o sprawie, a przychodzi mi do głowy kilkanaście pytań, których jeszcze nie zadaliście.

– Zadałem je, Marcel – powiedział Juhle. – Zadałem wszystkie przeklęte pytania, które właśnie wymieniłeś i jeszcze kupę innych, których nie wymieniłeś. I żeby było jasne, to pojechaliśmy do biura sędziego i spędziliśmy kilka fascynujących godzin, dowiadując się, że prowadził wiele spraw, w których wkurzał ludzi. Nie tylko CCPOA. I wierz mi, bez przerwy łażą mi oni po głowie. I pewnie mogę się mylić, ale dobra praca policyjna polega na podążaniu najsilniejszym tropem – przerwał, aby zaczerpnąć powietrza.

– I to, z całym szacunkiem, sir – wtrącił się Shiu – wygląda na Parisi.

Lanier podniósł ręce.

– Słyszałem. Przyjąłem do wiadomości. Ale tradycyjnie lubimy te małe powiązania, które tworzą łańcuch dowodowy, które może…

Juhle wysłuchał już wystarczająco i przerwał mu wstając:

– Chcesz, żebyśmy poszukali w innych źródłach, Marcel, pewnie zrobi się. Ale nie ma tam ani trochę więcej dowodów niż w przypadku Parisi. Będzie naprawdę wyglądało na to, że próbujemy osłaniać sobie tyłki.

Lanier odetchnął z rezygnacją.

– Znam gorsze rzeczy – powiedział. Wskazał na zamknięte drzwi swego gabinetu. – Informujcie mnie na bieżąco. Moje drzwi są zawsze otwarte.

Загрузка...