– Nalegam – powiedział Ward. – Jak pan widzi, to naprawdę nie jest najlepsza pora, inspektorze. Moja żona czuje się bardzo źle. Musieliśmy opuścić aukcję z tego powodu, a zapewniam pana, że nie zrobilibyśmy tego, gdyby nie było to coś poważnego.
Mężczyźni stali twarzą w twarz w okrągłym, sklepionym, marmurowym foyer. To, że zgodzili się i w istocie zaprosili Juhle’a do wnętrza chateau, stanowiło wielki błąd Manionów – gdyby zmusili go do pozostania na zewnątrz, potrzebowałby nakazu, by wejść bez ich pozwolenia, ale gdy już go wpuszczono, z psychologicznego punktu widzenia dużo trudniej będzie go wyrzucić.
Gdy tylko przekroczyli próg, Carol, jak ktoś osłabiony przez upał, padła na jeden z foteli pod ścianą. Teraz położyła łokieć na oparciu i zamknęła oczy. Po chwili wsparła czoło o dwa pierwsze palce prawej dłoni. Nieoczekiwana obecność Juhle’a pojawiającego się z oślepiającej bieli popołudnia, zadała jej drugi cios psychiczny tego dnia i zachwiała nią.
Taki był zamiar Hunta, sedno jego planu, który najwyraźniej działał.
– Panie Manion – nie ustępował Juhle – przyjechałem tu aż z San Francisco, by zadać pana żonie kilka pytań, po czym odjadę. Jestem w środku dochodzenia w sprawie o zabójstwo sędziego federalnego i zeznanie pańskiej żony jest dla mnie istotne. Jeśli potrzebują państwo, aby napiła się wody albo odświeżyła, to w porządku, ale to naprawdę bardzo pilne.
Ward Manion spojrzał na żonę i ponownie na Juhle’a.
– To niedopuszczalne. Dzwonię do mojego adwokata.
– Proszę bardzo – odparł Juhle. – To pańskie prawo. Ale jeśli nie macie państwo nic do ukrycia, najprościej byłoby odpowiedzieć na moje pytania.
– Jeśli nie mamy nic do ukrycia? – Manion podniósł głos. – To absurdalne! Proszę natychmiast opuścić ten dom. Nie może pan mówić do nas w taki sposób…
Ale Carol nagle wstała, podeszła z tyłu do męża i dotknęła jego ramienia.
– Ward.
Odwrócił się, niemal ją przewracając.
– Carol, usiądź. Ja się tym…
– Nie. Nie, nie trzeba. Porozmawiam z nim. Nie potrzebuję prawnika. Jak wiesz, nie zrobiliśmy nic złego.
– Nie, oczywiście, że nie. Ale to wszystko jest takie… takie niewłaściwe. Traktują cię jak pospolitego przestępcę, tak się tu wpraszając… – Ward pokręcił głową z obrzydzeniem. Zwrócił się do Juhle’a. – To absurd. Co chce pan wiedzieć?
– O co chce mnie pan zapytać? – odezwała się pani Manion. Juhle wyjął dyktafon, włączył i postawił na koszu na parasole przy drzwiach wejściowych.
– Kiedy rozmawiała pani po raz ostatni z George’em Palmerem?
Westchnęła głęboko, rzuciła mężowi zmęczone spojrzenie i opadła głęboko na fotelu. Wreszcie podniosła wzrok na Juhle’a.
– W ostatni poniedziałek po południu. Zadzwonił tu do domu zaprosić mnie na przyjęcie.
Po niemal pół godzinie wszystko wyszło na jaw – dawny związek Staci Keilly z jej synem Cameronem, związek Staci Rosalier z Palmerem, zdjęcie, prawdziwa tożsamość Todda. Wszystkie jej odpowiedzi były bezpośrednie i jednoznaczne. Przyznała, że to niezwykły zbieg okoliczności. Ale nie wiedziała, kim jest Staci Rosalier. Nigdy nie słyszała tego nazwiska, nim pojawiło się w minioną środę w prasie. Gdyby ofiara nazywała się Staci Keilly, oczywiście zawiadomiłaby władze. Jeśli chodzi o zdjęcie, to naturalnie zauważyła pewne podobieństwo między chłopcem a jej synem Toddem, ale wiedząc, że nigdy nie poznała tej Staci – i czemu ta obca osoba miałaby mieć zdjęcie Todda? – zignorowała to, jako kolejny element w tym niezwykłym ciągu zbiegów okoliczności. Tak między nimi, jej zdaniem tamten chłopiec wcale nie wyglądał dokładnie jak Todd.
W końcu Juhle spytał o Andreę Parisi i Carol powtórzyła, że już mówiła mu o swoim telefonie do Andrei, zaproszeniu, aby wystąpiła w roli mistrza ceremonii na przyjęciu na rzecz Fundacji Biblioteki, spotkaniu, na którym Parisi nigdy się nie pojawiła.
Juhle wskazał konkretnie na pozorne rozbieżności: Dlaczego czekała trzy godziny z telefonem do biura Parisi, po tym, jak ta nie przyjechała na spotkanie? Czemu nie zadzwoniła w czasie, gdy powinna czekać z niecierpliwością? Dlaczego Parisi powiedziała kolegom z kancelarii, że spotkanie dotyczyć będzie kwestii przyznania opieki? Biorąc to pod uwagę, czy Carol oczekiwała, że Juhle uwierzy, że pani Manion, Staci, Palmer i Parisi nie byli jeszcze zaangażowani w negocjacje na temat dziecka?
A jednak zaprzeczyła. Z rosnącym spokojem i rosnącą pogardą.
W miarę, jak kontynuował starcie, Juhle czuł, że atmosfera staje się coraz gęściejsza i odrażająca. Choć jego wersja tego, co i dlaczego się wydarzyło, zdawała sieją szokować, to stawała się coraz bardziej opanowana.
Wreszcie Juhle doszedł do kwestii telefonu.
– Pani Manion, niecałe dwie godziny temu, w rozmowie z naszym świadkiem, nie zaprzeczyła pani wykonania w środę po południu telefonu z hotelu Saint Francis, by zmienić miejsce spotkania na biuro panny Parisi.
Oskarżenie – a wraz z nim wiedza o tym, że najwyraźniej Juhle rozmawiał z młodą kobietą, która zaczepiła ją w Meadowood – dodało jej nowej energii. Fasada ustąpiła, popękała, powróciła.
– To nieprawda, inspektorze. Nie było mnie tam.
– Naszemu świadkowi powiedziała pani, że tam była.
– Nie powiedziałam. Ona się albo pomyliła, albo kłamie. Juhle nie przeoczył tego:
– Skąd pani wie, że to ona?
– Nie wiem, inspektorze. To musi być on lub ona, prawda? Wybrałam jedno na chybił trafił. Ma pan innych świadków, którzy faktycznie widzieli mnie w Saint Francis?
– Znajdziemy ich.
– Wątpię, inspektorze. Bardzo wątpię. Ponieważ mnie tam nie było. Czekałam w domu na pannę Parisi.
W końcu Ward nie mógł już znieść milczenia.
– Czy nie powinniśmy na tym skończyć, sierżancie? Skoro do tej pory nie dostał pan tego, po co przyszedł, to nie sądzi pan, że to się raczej nie stanie? Najwyraźniej moja żona mimowolnie związana jest z tymi wszystkimi tragicznymi wydarzeniami, lecz zakładanie, jak pan to czyni, iż odegrała w nich choćby najbardziej pośrednią rolę, jest całkiem niedorzeczne.
Część planu Hunta polegała na tym, by Juhle przekazał jej wiadomość, że nikogo nie oszukała. Prawda wyszła na jaw. Ludzie wiedzieli, co zrobiła. I Juhle wykonał swoje zadanie. Ale nie mógł przepuścić okazji, żeby zmusić ją do przyznania się.
Ukucnął, by jego oczy znalazły się na poziomie jej oczu, oparł łokcie na udach, splótł palce. Odezwał się prosto z serca.
– Pani Manion. Jest pani inteligentną kobietą. Myślę, że instynktownie rozumie pani, że to tylko kwestia czasu, nim to wszystko panią zniszczy. Pani nie jest złą osobą. Załamała się pani na myśl o zagrożeniu przyszłości pani syna i waszego wspólnego życia, a potem starała się pani ukryć to, co uczyniła. Ale nie będzie pani w stanie żyć sama z sobą, wiedząc, co pani robiła, że zabiła pani niewinnych ludzi. Nie chce pani, by jej syn musiał żyć z tym, jak to wszystko panią zmieni. A wie pani, że tak się stanie. To już się stało.
Patrząc na wyraz jej twarzy, przez chwilę myślał, że ją ma.
– To może się teraz skończyć – powiedział. – Może to pani skończyć tu i teraz.)
Zdawała się rozważać jego słowa. Ostro wciągnęła powietrze, zacisnęła usta i zamrugała kilkakrotnie. W końcu przechyliła głowę i otwartą dłonią zakryła usta. Wyprostowała plecy.
– Todd jest moim synem i jest niewinny. On mnie kocha. I Juhle wiedział, że przegrał.
– Jestem jego matką – mówiła dalej. – Nigdy bym nie pozwoliła, by stała mu się jakakolwiek krzywda. Będę go chronić. Jestem jego matką – powtórzyła.
Juhle, napełniony obrzydzeniem i wyczerpany, wstał.
– Jeśli chodzi o ścisłość – powiedział – to nawet pani nią nie jest.