25

Podchodzili do samochodu, gdy odezwał się telefon Juhle’a. Zdjął go z paska po pierwszym dzwonku, spojrzał na numer i odezwał się do osoby na drugim końcu linii.

– Mów, Shiu. Uczyń mnie szczęśliwym.

Rozmowa nie przyniosła jednak tego efektu. Wysłuchawszy mniej niż minutę, w czasie której kiwał głową w przód i tył, powiedział:

– Wychodzimy właśnie z Wyattem Huntem z San Quentin. Nie, nie z więzienia, Shiu. San Quentin, lokal serwujący burgery. Nie znasz? Nieopodal Cliff House. Świetne frytki. W każdym razie możliwe, że mamy nowy trop. Wyatt podrzuci mnie do Pałacu, wtedy ci opowiem.

– Niech zgadnę – powiedział Hunt, gdy Juhle zamknął telefon.

– Testy balistyczne nie wykazały zgodności.

– Nienawidzę tego faceta – odparł Juhle.

W czasie drogi powrotnej do miasta Juhle wykonał jeszcze kilka telefonów, aby sprawdzić, czy Andréa albo Mowery pojawili się. Nie, żadne się nie pojawiło.

– To był Jeff Elliot – odezwał się Juhle, gdy skończył kolejną długą rozmowę, w czasie której zadał kilka pytań, ale zasadniczo milczał – „City Talk”? – Była to popularna kolumna w „Chronicie”, która często zajmowała się kwestiami prawnymi oraz osobami mającymi do czynienia z prawem zawodowo.

– Dobrze go znam. Co miał do powiedzenia?

– Ogólnie rzecz biorąc wszystko. Ale zapytałem go – słyszałeś – co facet musi zrobić, żeby wrócił do więzienia za złamanie warunków zwolnienia? Nie wiesz? Wystarczy, że jego kurator tak powie, koniec, kropka. Zapalił jointa. Spotkał się z niewłaściwą osobą. Nie potrzeba nakazu ani dowodu. Przeprowadza się jakieś przesłuchania? Coś do czynienia z sędzią lub ławą przysięgłych albo prawnikiem?

– Zgaduję, że nie.

– I dobrze zgadujesz. Więc łamiący przepisy więzień, wraca do więzienia i co się dzieje?

– Urządzają mu wielkie przyjęcie powitalne?

– Tak. Balony i cała reszta. Ale potem, w ciągu czterdziestu pięciu dni, więzień staje przed komisją wykroczeń złożoną całkowicie ze strażników więziennych i zgadnij ile, procentowo, razy utrzymują złamanie warunków w mocy?

– Sto dziesięć?

– Blisko. Dziewięćdziesiąt dziewięć i pół. No więc nasz nieborak dostaje do roku więcej za naruszenie warunków zwolnienia. I można to ciągnąć aż do trzech lat, nawet jeżeli zostałeś pierwotnie skazany na rok. Można składać apelację? Jasne. Zajmuje osiem miesięcy i daje pozytywny rezultat w połowie procenta przypadków. Jeden na dwustu.

– Elliot zamierzał napisać o tym książkę, czy coś? – spytał Hunt.

– Trafiłem na jego dobry dzień. Niemal mi ucho odpadło. Powiedziałem ci, że on wie wszystko. Chcesz więcej faktów?

– Musi być na temat związku? Chciałbym znać głębokość jeziora Tahoe.

– Za głęboko, żeby nurkować do dna. Tylko tyle musisz wiedzieć. Oto twoje ostatnie prawdziwe pytanie. Ilu więźniów w więzieniach Kalifornii siedzi za złamanie warunków zwolnienia? Pytam w procentach.

– Dziewiętnaście?

– Pięćdziesiąt.

– To tak jakby połowa.

– Zgadza się.

– No to więcej niż dziewiętnaście procent?

– Dużo więcej, Wyatt. Dużo więcej.


Juhle musiał poczekać na Shiu, ale Hunt miał własny transport i własny grafik, i nie zamierzał już na nikogo więcej czekać, nie wtedy, gdy czuł, że są coraz bliżej. Podrzucił Juhle’a do Pałacu Sprawiedliwości na Bryant, po czym skręcił i pojechał w górę Mission, gdzie naśladując najlepiej, jak potrafił technikę Mickeya Dade’a, skręcił w lewo. Biura kuratorów 1-3 oddalone były o zaledwie sześć przecznic, a jeśli Phila Lamotta nie było tam, to numer cztery nie był zbyt daleko. Zrobiło się popołudnie, między czternastą trzydzieści a piętnastą, niemal dokładnie siedemdziesiąt dwie godziny odkąd wyszedł z domu Andrei. Przepracowawszy sporą część swego życia w miejskiej biurokracji, Hunt wiedział, że szansa jest całkiem realna, iż kuratorzy sądowi, jak jego niegdysiejsi współpracownicy z SOD, byli w piątkowe popołudnia w pracy, próbując uporać się z robotą papierkową przed weekendem.

Z bliska Hunt ocenił Lamotta jako swego równolatka. Jak na policyjne standardy jego płowe włosy były nieco za długie. Przeszedł kiedyś przez paskudną postać trądzika i teraz starał się zamaskować blizny, raczej bez powodzenia, krótką, ale postrzępioną brodą i rzadkimi wąsami. Pochylony był nad olbrzymią maszyną do pisania, istnym dinozaurem, z boku zabałaganionego biurka, stukając, wypełniając jakiś oficjalny formularz.

– Oficer Lamott?

Jego palce zamarły. Odwrócił głowę. Hunt bezzwłocznie rozpoznał wyraz twarzy z czasów pracy w SOD – niech to lepiej nie oznacza dodatkowej pracy, bo od weekendu dzieli mnie tylko kilka godzin.

– Tak. Jak mogę pomóc? – nie odwrócił się do gościa, nie podał ręki.

Hunt przedstawił się, pokazał identyfikator. Wyjaśnienie jego pracy, jakie Juhle podał dyrektorowi Harronowi było dobre z uwagi na oficjalny ton, więc ponownie go użył.

– Pracuję dla kancelarii prawnej Piersall-Morton, próbując zlokalizować jedną z ich prawniczek, która zaginęła.

– Andrea Parisi – powiedział Lamott. Nadal było o tym głośno.

– Zgadza się.

– A co ja mam z tym wspólnego?

– Nic. Ale Arthur Mowery może mieć.

To przykuło jego uwagę. Dał sobie spokój z pisaniem i odwrócił się.

– Co to ma niby znaczyć?

Hunt zdał sobie sprawę, że aby scenariusz, który starali się udowodnić, miał jakikolwiek sens, musiał podać Lamottowi trochę tych samych szczegółów, które podał już Harronowi. Nie był na to przygotowany z kilku powodów, z czego najmniejszym nie był ten, że jakakolwiek teoria spisku pomiędzy członkami CCPOA zakładała zmowę, jeśli nie samego Lamotta, to kogoś na analogicznym stanowisku.

A więc nie wdawał się w detale, ominął jakiekolwiek powiązania z morderstwami Palmer/Rosalier.

– Policja uważa go obecnie za osobę potencjalnie zamieszaną w jej zniknięcie.

– Arthur? Znał ją?

– Miałem nadzieję, że pan mi to powie. Jak się domyślam, to pan wsadził go dwa razy za naruszenie warunków zwolnienia.

– Tak, to byłem ja. Obydwa razy.

– Co zrobił?

– To, co zwykle. Naćpał się. To kokainista, ale to pewnie już pan wiedział. Mówi pan, że on miałby porwać Parisi albo coś takiego?

– To musi być opinia policji. Od nich to wiem.

– Rozmawiają z prywatnymi detektywami?

– Próbuję ją znaleźć. Oni próbują znaleźć jego. Współpracujemy.

– Podali jakieś powody? Jakieś dowody?

– Mnie nie i z tego, co wiem, nie mają.

Lamott pociągnął za jeden wąs, potem za drugi. Ścisnął dolną wargę.

– No więc na czym opierają swoje zainteresowanie? Meldował się skądś?

Hunt udawał niewiedzę. Zadawał swoje pytania.

– Wiedziałem, że przez osiem lat sprawował się dobrze.

– Ożenił się i to go trochę uspokoiło. Przeniósł się na El Dorado Hills, czy jakoś tak, żył jak normalny obywatel, aż parę lat temu żona go zostawiła.

– Nie jest to trochę dziwne? Facet z jego kartoteką? Szczególnie biorąc pod uwagę przemoc. Można by się spodziewać, zgłoszenia przemocy w rodzinie, nieprawdaż?

– Może nie. Ludzie łagodnieją – Lamott wzruszył ramionami. – Zdarza się. Przestają brać, mają się dobrze. Ale ma pan rację, tak czy inaczej Arthur jest agresywny.

– Ma w aktach usiłowanie zabójstwa. Ostatnim razem, gdy go pan aresztował – w niedzielę, tak? – też miał przy sobie broń. Rozumiem, że w więzieniu wpakował się w jakieś gówno. Naprawdę wierzy pan, że przez osiem lat był czysty?

– Tak, wierzę. Mniej więcej.

– Widywał go pan w tym czasie?

– Kilka razy. Jak powiedziałem, przeniósł się do Sacramento, więc tam się meldował.

– I nigdy nie złamał warunków zwolnienia.

– Najwyraźniej nie.

– Aż tu wrócił i wtedy go pan wciągnął z powrotem.

– Zgadza się.

– Po ośmiu latach?

– O co panu chodzi?

Hunt pomyślał, że to dość oczywiste – Mowery miał w Sacramento jakiegoś rodzaju ochronę i został rzucony wilkom na pożarcie, gdy przestał współpracować – ale nie chciał zrazić Lamotta, bo mógłby przestać z nim rozmawiać.

– Nic, po prostu to trochę dziwne – powiedział. Po czym zmienił temat. – No a czym się zajmował? Zawodowo?

– Mechaniką. Głównie prywatne samoloty.

– To trochę niespotykane, prawda?

– Nie wiem. Ma licencję pilota i dobrze zna się na samolotach. Jak się nie naćpa, to nawet całkiem bystry facet. Ale poszedłem do niego w niedzielę i był naćpany, więc nie miałem wyboru. Musiałem to zgłosić.

– Ma licencję pilota? – Hunt wyobrażał sobie, jak Mowery wyrzuca Andreę nad oceanem całe mile od brzegu.

– Zawieszoną obecnie. I nie ma samolotu. Choć właściwie nie wiadomo.

– Co takiego?

Nagle na ziemistej twarzy pojawiła się podejrzliwość.

– Gliny tego panu nie powiedziały? Powinni o tym wiedzieć.

– Ja szukam jej – powtórzył Hunt. – Oni jego. Najwidoczniej to wystarczyło.

– Z lotniska Smith Ranch skradziono w poniedziałek mały samolot, chyba Cessnę. Nadal jej nie znaleziono.

– Lotnisko Smith Ranch? Nie znam.

– Prywatne. Małe samoloty. Spory ruch, niemal żadnej ochrony. Znajduje się nieopodal San Rafael i jako pilot Arthur na pewno je zna. Prawdę mówiąc, Departament Więziennictwa skupił poszukiwania Mowery’ego w okolicach lotnisk.

– A gdzie to jest? Smith Ranch?

– Nie wiem dokładnie – około trzech, trzech i pół mili od San Quentin – nagle kolejne spostrzeżenie uderzyło Lamotta z niemal widoczną siłą. – Może się mylę, ale Parisi nie zaginęła w poniedziałek? Już tak dawno?

– Nie. Wtorek po południu.

– Hmm. Nie twierdzę, że Arthur zdecydowanie uruchomił silnik na krótkie spięcie i ukradł samolot, ale jeśli tak, i jest to możliwe, to we wtorek już dawno się ulotnił.


Hunt siedział w samochodzie, zastanawiając się, co uniknęło jego uwadze. I oczywiście, jak powiedział Lamott, możliwe, że Mowery wcale nie ukradł tej cessny. Albo z tego, co wiedział Hunt, ponieważ Mowery był mechanikiem samolotowym, mógł zbiec samolotem z lotniska Smith Ranch, lecąc poza zasięgiem radarów, wylądować na którymkolwiek z małych, prywatnych lotnisk w pobliżu miasta i dokonać wszelkich możliwych zbrodni w San Francisco. Lecz nagle to, co wydawało się jeszcze godzinę temu oczywiste, stało się teraz mało prawdopodobne lub nawet niemożliwe.


Reakcje Lamotta na pytania Hunta, czy ściśle mówiąc, brak owych reakcji, również był znaczący. Rozmowa o jednym z więźniów na zwolnieniu, pozostającym pod jego kuratelą, nie wywołała postawy obronnej, jak z pewnością stałoby się, gdyby Lamott zamieszany był w spisek mający na celu wyciągnięcie Mowery’ego z San Quentin, by mógł on dokonać zabójstwa sędziego federalnego. Lamott zachowywał się dokładnie tak, jak powinien funkcjonariusz pełniący służbę cywilną, która nieczęsto wymagała poświęceń kosztem czasu lub życia prywatnego. Huntowi z trudem przychodziło wyobrażenie sobie mało energicznego Lamotta jako jakkolwiek zaangażowanego w dramatyczne i tajne rozgrywki wewnątrz politycznej odnogi związku. W oczach tego konkretnego kuratora sądowego Arthur Mowery był ewidentnie kolejnym z setek żałosnych kryminalistów, z którymi bez końca miał kontakt. Możliwe, że Mowery miał zwierzchnika pośród kuratorów w Sacramento, który kierował nim w dokonaniu zbrodni dla związku, lecz Lamotta w tej roli Hunt wyobrazić sobie nie potrafił.

Juhle powiedział mu, że połowa więźniów w Kalifornii siedziała za złamanie warunków zwolnienia, ale co więcej, Hunt słyszał, że około siedemdziesięciu procent wszystkich wychodzących na zwolnienie warunkowe w Kalifornii wraca za kratki, co stanowi ponad dwukrotność średniej krajowej. Kuratorzy typu Lamott nie brali udziału w pomocy w ucieczkach z więzienia, to jedno było pewne. Bez względu na wszystko. Całe dążenie biurokracji CCPOA polega na utrzymaniu ich w więzieniach, podtrzymaniu ich wysokiej liczby, aby dać powód budowania większej ilości więzień i zatrudniania większej armii strażników.

Niemniej wszystko to zostawiło Hunta w wielkiej próżni. Teorię, że związek miał coś wspólnego ze zniknięciem Andrei, cechowała symetria, a nawet pewna elegancja. Oboje z Palmerem byli zaangażowani w sprawy strażników na wielu poziomach. Ostatni nakaz sędziego był poważnym i bezpośrednim zagrożeniem dla samego istnienia organizacji. Tajne materiały, które zebrała Andrea na temat ich prawdopodobnych zbrodni wspierających działania polityczne, mogły zostać odkryte, a ona sama padła ofiarą zemsty. Ale wszystko to razem zależało od wiary w to, że związek zajmował się nie tylko regularnymi wymuszeniami, lecz również zlecaniem zabójstw.

A jeśli tak było w rzeczywistości i Jim Pine dysponował funduszami w wysokości milionów dolarów, to dlaczego używałby w najlepszym przypadku ledwie godnych zaufania więźniów na zwolnieniach, podczas gdy mógł płacić profesjonalistom, którzy wykonywaliby zadania bardziej wydajnie i przedstawiając niższe ryzyko? A nawet jeśli Juhle nie miał nic innego, to w jednym był niewzruszony, od początku dochodzenia: morderstwa Palmer/Rosalier nie zostały dokonane przez zawodowca.

To dlatego w ogóle rozważali teorię więźniów na zwolnieniu warunkowym. A teraz również ta wersja okazała się mieć straszliwe wady.

Co pozostało?

Hunt wyciągnął komórkę. Była wyłączona przez cały dzień i wiedział, iż jeśli cholerstwo zadzwoni, gdy trzyma je w dłoni, to nie odbierze, chyba że będzie to ktoś z jego ludzi. Niech Bogu będą dzięki za ID dzwoniącego. W ciągu dnia nie odebrał pięciu połączeń i przeglądając listę, zobaczył, że byli to tylko klienci. Wszyscy prawdopodobnie w najlepszym przypadku niezadowoleni, a w najgorszym wściekli.

Cóż, nic nie mógł na to poradzić. Nie teraz. Nie, zanim to się skończy.

Będzie musiał się do tego przyzwyczaić.

Zamknął telefon, ponownie go wyłączył, rozluźnił zaciśnięte szczęki, wrzucił bieg i wyjechał na ulicę. Na szybach zebrały się strzępy targanej wiatrem mgły, zmuszając go do włączenia wycieraczek. Jechał na południe, aż w końcu zaparkował na wolnym miejscu, pół przecznicy od stacji Barta na Mission Street. Pięć minut później jadł, jego zdaniem, największe i najlepsze burrito w mieście.

Wciąż wracał do faktu, jak niechętnie Juhle chciał zaakceptować możliwość, że Rosalier przypadkiem była u Palmera, gdy ktoś przyjechał go zabić. Staci jakoś zawsze przewijała się przez wszystkie teorie, dając słaby związek pomiędzy Palmerem a Andreą, ale CCPOA aż do tej chwili zdawało się mieć większe znaczenie. Teraz, gdy wszystkie inne możliwości zostały podważone lub odrzucone – nie żona, prawdopodobnie nie Arthur Mowery. Zawodowiec wynajęty przez związek, wykonałby zlecone zabójstwa dużo czyściej i wydajniej. Hunt nadal nie mógł dać wiary teorii Juhle’a, iż to Andrea popełniła podwójne morderstwo, po czym albo zbiegła, albo odebrała sobie życie, choć w każdym przypadku zbadali jej ubrania i broń z jej domu, nie znajdując żadnego wskazującego na nią dowodu.

Hunt popijał colę, ledwie tknął burrito, czując potrzebę działania, nie wiedząc jednak, co robić.

Obracał sprawę na wszystkie strony, podchodził do niej pod wszystkimi kątami.

Były trzy ofiary. Zacznij od tego.

Jeśli Hunt grał według zasad Juhle’a, wyłączając zbieg okoliczności, ofiary te musiały być jakoś połączone.

Siedział w środku, przy czerwonym, plastikowym stoliku. Za późno na lunch, za wcześnie na obiad, oprócz niego lokal miał jeszcze jednego klienta, kobietę sześćdziesięcio – lub siedemdziesięciolatkę, siedzącą kilka stolików od Hunta, nad miską albondigas. Patrząc na nią, przypomniał sobie Carol Manion, którą widział rano na pogrzebie Palmera. Nagle zdał sobie sprawę, że zawsze była, w najlepszym wypadku, luźno związana ze sprawą, poprzez spotkanie, na jakie umówiła się z Andreą Parisi. To za sprawą Andrei, nie Palmera, Manion była zamieszana. Ale, jak się okazało, sędziego też znała.

Usiłując wymyślić jakiś związek pomiędzy Manion a Staci Rosalier, by dopełnić trójki, skończył na besztaniu siebie w duchu za chwytanie się tak słabych tropów. Mimo to wysiłki nie okazały się całkiem daremne, ponieważ zaczął zastanawiać się nad osobami nawet najmniej zaangażowanymi w to fandango.

Fairchild? Były kochanek Parisi, ale żadnego znaczącego powiązania z Palmerem czy Rosalier.

Tombo? Nie. Nic.

I w każdym razie obaj zapewnili sobie nawzajem alibi na poniedziałkowy wieczór. Piersall?

Hunt przerwał żucie, postawił szklankę z napojem na stole. Piersall znał ich oboje. Bez wątpienia, choć raz jadł lunch w MoMo. Może nawet był stałym klientem. Możliwe, że poznał Staci Rosalier, co uczyniłoby go jedyną osobą powiązaną ze wszystkimi trzema ofiarami. Andrea powiadomiła go o bliskim zagrożeniu ze strony nakazu Palmera, a także, ponownie, o jej obawach na temat, jak się wydaje, kryminalnych działaniach CCPOA. Poza tym hotel Saint Francis znajdował się tylko kawałek od biur firmy na Montgomery. Mógł zadzwonić stamtąd do Parisi do domu, w środę po południu i poprosić, aby wstąpiła do biura…

Gdzie, co? Gdzie czekali na nią ludzie Pine’a, gdy zaparkowała w podziemnym garażu, i ją porwali?

Hunt zamknął oczy, zmuszając umysł, aby zwolnił, wziął się w garść. Było to dokładnie to, co on i Juhle, jeśli o to chodzi, robili od ponad dwóch dni, budowanie teorii i scenariuszy z możliwości wziętych znikąd. Mógłby spędzić kolejną godzinę, sprawdzając, co Piersall robił w poniedziałkowy wieczór, czy opuścił biuro w środę pomiędzy czternastą i piętnastą trzydzieści. I nawet, jeśli Piersall nikogo nie wynajął, nawet jeśli zrobił to własnoręcznie, nawet jeśli nie miał żadnego alibi, Hunt nadal stałby w tym samym miejscu, bez najmniejszego dowodu.

Ale wróciła męcząca myśl. Fakt, że Piersall pozostał jedynym człowiekiem o dających się udowodnić powiązaniach z Palmerem i Parisi i, całkiem możliwe, z Rosalier. Nie mając innych alternatyw, Hunt spytał siebie, czy nie warto by tego sprawdzić? Co miał do stracenia?

Dokończył colę, zawinął resztki burrito i wstał. Starsza kobieta uśmiechnęła się do niego i Hunt odpowiedział tym samym, klepiąc się po brzuchu, po czym przeszedł za nią i wyrzucił śmieci do kosza obok drzwi.

Ta okolica była zazwyczaj ostatnim miejscem, gdzie pojawiała się mgła, a teraz była gęsta i lepka, wiedział więc, że gdzie indziej warunki będą okropne. Przebiegł krótki odcinek do samochodu i siedząc w stosunkowo ciepłym wnętrzu, wyciągnął telefon i zadzwonił do biura.


* * *

Nim Hunt wrócił do domu, nie została mu już żadna teoria.

Zgodnie z poleceniem, Tamara zadzwoniła do kancelarii Piersalla i rozmawiała z jego osobistą sekretarką, która powiedziała jej, że szef prowadził w poniedziałek posiedzenie akcjonariuszy, które ciągnęło się przez całą porę kolacji, niemal do jedenastej w nocy. Całe środowe popołudnie spędził z Pine’em, innymi przedstawicielami i prawnikami związku w sali konferencyjnej kancelarii.

Tamara powiedziała mu również, że Craig dostarczył dwa pozostałe wezwania do stawienia się w sądzie, po czym pojechał na Ocean Avenue i znalazł lokal, gdzie Staci Rosalier pracowała przed MoMo. Nazywał się Royal Thai i była tam dwa lata. Była to jej pierwsza posada po skończeniu szkoły średniej w Pasadenie w Południowej Kalifornii.

Ostatni gwóźdź to trumny przybił Juhle. Hunt zadzwonił do niego zaraz po wyjściu od Lamotta, by zaoszczędzić mu wycieczki do kuratora oraz przedstawić zrewidowaną opinię o prawdopodobieństwie, że Arthur Mowery odegrał jakąkolwiek rolę w zabójstwie Palmer/Rosalier lub w porwaniu Andrei. Wjechał właśnie na swoje miejsce w magazynie, drzwi się zamykały, gdy Juhle zadzwonił powiedzieć, że był to długi i bezowocny dzień i zmierza obecnie do domu na weekend, ale Hunt na pewno chciałby wiedzieć, iż na poszarpanym obszarze gór Tehachapi, niedaleko Bakersfield, na wysokości siedmiu tysięcy metrów odnaleziono wrak cessny, której zaginięcie zgłosiło lotnisko Smith Ranch. Choć jak dotąd nie zidentyfikowano pilota, zakłada się, że jest to Arthur Mowery, który najwyraźniej próbował dotrzeć do Meksyku.

– Znowu zaczynam wierzyć, że się zabiła – powiedział Juhle. – Nie zostało nic innego. Chcesz wpaść do nas na kolację? Mógłbyś nawet zobaczyć mnie po raz pierwszy w roli trenera Małej Ligi w czasie meczu. Zadzwonię do Connie, to nie musielibyśmy iść na pizzę.

Ale Hunt dopiero co jadł i nie miał ochoty na towarzystwo, a z całą pewnością nie chciał kłócić się z Juhle’em, który może myśleć, co mu się żywnie podoba. Ze swojej strony Hunt był pewien, że Andrea nie popełniła samobójstwa, a to dlatego, że nie zabiła ani Staci, ani Palmera. Przyjął to za niepodważalny fakt, niezmienną prawdę.

Загрузка...