Miejsce pracy Wesa Farrella nie przypominało za bardzo innych kancelarii prawnych, jakie Hunt odwiedzał w całym mieście. Zajmowała niemal całe trzecie piętro okazale odrestaurowanego budynku w sercu przedmieścia. Przypadkowy gość, który wjechał windą z podziemnego parkingu – unikając w ten sposób oficjalnej recepcji i tętniących życiem biur na niższych piętrach – mógł dojść do wniosku, iż trafił do prywatnej rezydencji ekscentrycznej i wyjątkowo niechlujnej osoby.
Biurko Farrella, którego zazwyczaj nie używał, stało pod jednym z okien w rogu, przez co reszta przestrzeni przypominała salon z tapicerowaną kanapą i dopasowanymi fotelami, kilkoma lampami na podłodze i stolikiem od Armii Zbawienia. Ścianę przy drzwiach zdobił kosz firmy Nerf. Gdzie popadnie poprzypinane było kilka starych i nieoprawionych druków reklamowych z czasów Fillmore’a oraz plakat bosko uśmiechniętej Cheryl Tiegs, wychodzącej z wody w prześwitującym kostiumie. Lada i szafki pod ścianą po lewej stronie mogły stanowić studencką kuchnię, ze zlewem, ekspresem do kawy i poustawianymi na zewnątrz kubkami oraz walającymi się wszędzie dookoła pękatymi segregatorami, notesami i książkami.
Nikt jednak w tej chwili nie delektował się urokami tego miejsca. Farrell, siedzący niedbale na kanapie, z nogami na stoliku, podsumował za wszystkich obecnych:
– Mam złe przeczucia.
Wu osunęła się na jeden z foteli, złożywszy dłonie na udach. Hunt, który po zakończeniu zeznań został wreszcie wypuszczony od McClellanda kilka przecznic dalej, stał przy telewizorze, oparty o niski kredens pod oknem wychodzącym na ulicę. Sięgnął i wyłączył odbiornik. Skończyli właśnie oglądać podsumowanie kolejnego dnia procesu Donolana w TV Proces z udziałem Richarda Tombo, ani słowa o Andrei Parisi.
– Amy i ja wiemy trochę więcej od ciebie w tej sprawie, Wes – powiedział. – Zwrócił się do Amy. – Rozmawiałaś ze Spencerem?
– Czterdzieści pięć minut temu – odparła. – Nie dzwoniła. Spencer myśli, że to coś poważnego.
– I ma rację – powiedział Hunt. – No więc, o ile nam wiadomo, nikt nie rozmawiał z nią od czasu, gdy pojechała do Manionów?
– A wiemy chociaż, że pojechała? – spytał Farrell. Hunt skinął.
– Wzięła samochód. To wiemy. Był w garażu, gdy ją zawiozłem do domu, a poprzedniego wieczora go nie było.
– No więc, gdzie jest? – spytała Wu.
– No lo se - Hunt odetchnął z frustracją. – I najwyraźniej nie dojechała na spotkanie. Manion dzwoniła do jej gabinetu spytać, czemu się nie zjawiła – czy zapomniała o spotkaniu.
– No więc co, wsiadła do samochodu i zniknęła? – zapytał Farrell.
– Jak na razie na to wygląda – odparł Hunt. – Tyle wiemy. I wcale nic dobrego – poszedł do miejsca, gdzie siedziała pozostała dwójka i usiadł okrakiem na oparciu fotela. – A skoro już o tym mowa, oto coś innego, nad czym zastanawiałem się przez większość dnia. Właśnie dowiedziała się, że nie dostanie pracy w Nowym Jorku, tak? Miała strasznego kaca. Myślała nawet, że za spoliczkowanie Spencera może stracić posadę w TV Proces, a w konsekwencji może i u Piersalla, gdyby się dowiedział.
– Mówisz, że mogła popełnić samobójstwo? – spytała Wu. Hunt nie chciał tak myśleć, ale wiedział, że nie można tego wykluczyć. Ludzie byli złożeni, nieskończenie nieodkrywalni. Co on interpretował jako obiecujący początek, dla niej mogło być kolejnym potencjalnie pogmatwanym epizodem w życiu, być może wypełnionym podobnymi związkami.
– Tamara dzwoniła na stacje pogotowia w całym mieście, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Amy, ty znasz ją lepiej niż ja. Co myślisz?
– Czy myślę, że mogła się zabić? Chciałabym powiedzieć, że nie, ale…
Zadzwonił telefon Hunta i podnosząc palec w stronę Wu, odebrał on połączenie, podchodząc do okna dla lepszego zasięgu.
– Tak, też właśnie oglądaliśmy – powiedział. – Wiem. Sutter Street. Na górze u Farrella i Wu i odezwał się nagle chropowatym głosem. – Devin chce wejść na górę. W tej sprawie. Będziemy tu jeszcze dziesięć minut? – widząc potakiwanie, wrócił do rozmowy. – Okay, Dev. Jesteśmy tu. Pewnie, jak chcesz.
Zamknąwszy telefon, został przy oknie, wyglądając na zewnątrz. Jego ramiona uniosły się, opadły, uniosły się ponownie.
– Wyatt – w głosie Wu słychać było niepokój – co się stało?
– Tylko tyle, że Juhle i Shiu są z wydziału zabójstw i chcą porozmawiać o Andrei – odetchnął głęboko. – Wydział zabójstw oznacza, że ktoś nie żyje.
Kilka następnych minut upłynęło w udręczonej, nieprzerwanej zbyt wieloma słowami ciszy. W pewnej chwili Wu powiedziała:
– Jeśli mają coś konkretnego, byłoby o tym w wiadomościach. Szczególnie na kanale, który oglądaliśmy. Nie mogą nic mieć.
– Chyba, że policja im nie powiedziała lub kazała milczeć. Ale miejmy nadzieję – powiedział Farrell.
Hunt zadzwonił do Tamary, która powiedziała, że Andrea nie została przyjęta do żadnej stacji pogotowia, do której już zadzwoniła, choć zostało jej jeszcze około dziesięciu czy piętnastu w samej Bay Area o dziewięciu hrabstwach, nie wspominając o całym stanie. Trochę to zajmie.
Odezwał się telefon konferencyjny i Farrell odebrał, po czym powiedział:
– Dobrze. Niech wejdzie.
Pierwsze spojrzenie na twarz Juhle’a było pokrzepiające. Wyglądał na wyczerpanego długim dniem pracy, ale nie na kogoś, kto ma do przekazania złe wieści, których się obawiali – jego oczy wydawały się właściwie rozjaśnione jakimś oczekiwaniem. Jednak nie było szans na uczucie ulgi, bowiem Wu spytała, czy wie cokolwiek o Andrei.
– Nie mów tylko, że nie żyje – dodał Farrell. Juhle pokręcił głową.
– Mnie nic o tym nie wiadomo. Macie jakieś powody podejrzewać, że nie żyje?
– Robisz w zabójstwach, Dev – powiedział Hunt. – Chciałeś z nami mówić.
– Owszem. I nadal chcę. I nawet o zabójstwie, ale nie jej
– spojrzał po kolei w trzy zaniepokojone twarze. – Rozmawiałem właśnie z Richardem Tombo przed Pałacem po programie. Zadzwonił do mnie i zostawił wiadomość, że jest coś, o czym musi mi powiedzieć. Czy którekolwiek z was słyszało plotkę, że Andrea Parisi miała romans z sędzią Palmerem?
Hunt poczuł, jak krew odpływa z jego twarzy. Ponieważ natychmiast plotka zabrzmiała jak prawda. Dlaczego nigdy o tym nie pomyślał? Palmer, oczywiście – „inny facet”, z którym Andrea była przez dwa lata przed Fairchildem, który nie chciał poważnego związku, który ją rzucił, który pracował z CCPOA. A który teraz został zamordowany.
Wes Farrell zaoponował.
– To pomówienie, Dev.
– Cóż, zgadza się – Juhle nie miał zamiaru się z nikim kłócić.
– Ale to nie proces i jest to rodzaj pomówienia, co do którego chcielibyśmy przesłuchać zainteresowaną, o ile to w ogóle możliwe.
– Ale, akurat teraz, nie jest – odparł Hunt.
– Na to wygląda – zgodził się Juhle.
– Moment – odezwała się Amy. – Chcesz przesłuchać Andreę w związku ze śmiercią George’a Palmera?
– Zgadza się.
– Jako podejrzaną? To śmieszne. Juhle wzruszył ramionami.
– To tylko plotka – Farrell nie dawał za wygraną.
– Pewnie – odparł Juhle. – Ale wiemy, mniej więcej, kiedy Palmer zaczął ze Staci Rosalier. Drugą ofiarą. Około sześciu miesięcy temu. Kiedy zaczęła się sprawa Donolana. I według słów Tombo, to właśnie wtedy sędzia zerwał z Andrea.
– Tombo uważa, że nie pogodziła się z tym faktem – dodał Shiu.
– Dobra, ale Dev – powiedział Hunt – rozstali się pół roku temu. A ona miałaby ich oboje zabić w miniony poniedziałek?
– Przykro mi – odezwał się Farrell – ale nie ma takiej możliwości.
– Nie? A byłeś z nią w poniedziałek wieczorem, Wes?
– Nie, ale…
Juhle spojrzał na Wu i na Hunta.
– Któreś z was? W porządku. Oto co wiemy. Po programie o szesnastej i drugim o siedemnastej limuzyna zawiozła ją do firmy około siedemnastej trzydzieści. Pracowała półtorej godziny i wpisała wyjście z budynku o dziewiętnastej zero osiem.
– I co potem? – spytał Farrell. Wzruszenie ramionami.
– Potem nie wiemy. Dlatego chciałem z wami porozmawiać. Tombo powiedział mi, że byliście razem następnego dnia wieczorem, na małym rocznicowym soiree Wyatta, które tak bardzo żałuję, że opuściłem. Może wspomniała coś komuś o tym, co robiła poprzedniego wieczora.
– To szaleństwo – oznajmiła Wu. – Wiem, że widywała się z sędzią raz, dwa razy w tygodniu w związku ze sprawami CCPOA. Właściwie to dopiero co… – Wu nagle przerwała.
Juhle nie przegapił przerwanego zdania.
– Słucham, Amy.
Wu szukała wzrokiem pomocy Hunta i Farrella, ale żaden nie miał pojęcia, o co chodzi.
– Cóż, widziała go jedzącego w poniedziałek lunch.
– A skąd pani o tym wie? – spytał Shiu.
– Bo jak byłyśmy „U Sama”, to mi powiedziała. Nie mogło jej się w głowie pomieścić, że został zastrzelony. Zaledwie poprzedniego dnia widziała go w MoMo.
– MoMo – Juhle podniósł brew. – To miejsce, gdzie Staci Rosalier pracowała jako kelnerka w porze lunchu.
– Moment, Dev – wtrącił Hunt. – Więc twoja teoria jest taka, że pół roku temu, po tym, jak Andrea i Palmer się rozstali, ona zobaczyła go z nową dziewczyną w MoMo i ni stąd, ni zowąd, uległa temu szalonemu atakowi zazdrości i postanowiła ich oboje zabić jeszcze tego samego wieczoru? U niego w domu? Czy nie wydaje ci się to trochę naciągane?
– Jak najbardziej. Nie udaję, że znam wszystkie odpowiedzi, lecz tylko pytania. Po pierwsze, gdzie ona jest? Ale dodając do tego jej widoczny motyw… – wzdrygnął się – to nie wiem, czy nadal jest to takie naciągane.Hunt stał na Sutter Street z Juhle’em, który czekał, aż Shiu podjedzie samochodem.
– Chcesz zatem wiedzieć, co robiła w poniedziałkowy wieczór?
– Ta. Najpierw jednak, tak jak i ty, chciałbym ją znaleźć
– jego twarz spoważniała i kontynuował – co zabawniejsze, to od Tombo dowiedziałem się, że wyszedłeś za nią z baru cygarowego we wtorkową noc. Dogoniłeś ją?
– Była pijana, Dev – odparł Hunt. – Zabrałem ją do siebie, żeby wydobrzała. Potem, około południa, odwiozłem ją do domu.
– To byłoby wczoraj, ostatni raz, gdy ktokolwiek ją widział
– Juhle zrobił przerwę. – Przeleciałeś ją?
Pytanie całkiem niespodziewanie zamurowało Hunta na wystarczająco długo.
– Osz cholera. Przeleciałeś ją…
– Tego nie powiedziałem.
Juhle nie miał wystarczającej cierpliwości.
– Zrobiłeś to. Daj spokój. A teraz jesteś jeszcze ostatnim, który widział ją żywą.
– I co, też jestem teraz podejrzany?
– To wcale nie jest takie śmieszne, jak ci się wydaje. Nie żartuję. Shiu też na to wpadnie, gwarantuję ci.
– I wtedy co? Aresztuje mnie?
– Nie przeginaj, Wyatt. Nie dawaj mu powodu, bo to zrobi. – Po chwili Juhle dodał: – A więc to Parisi cię wczoraj wystawiła – to nie było pytanie. Połapał się i teraz postawił stopę na osobistym terenie Hunta. Ściszył głos do podszytego złością szeptu. – Może pamiętasz, że wczoraj powiedziałeś mi, że nie zajmowała się osobiście dużą ilością spraw związku? Oprócz cotygodniowych spotkań z moją ofiarą zabójstwa? Wiedziałeś też, że z nim sypiała?
– Nie wiedziałem. Nigdy bym tego nie podejrzewał.
– Lepiej dla ciebie. Ale cała reszta, nie sądziłeś, że to ważne? Hunt poczuł ucisk w żołądku i zdał sobie sprawę, że się rumieni. Zasłużył sobie.
– Wiem, że to ważne, Dev. Co mogę rzec? Powinienem był ci powiedzieć. Spieprzyłem. Przykro mi.
– Cholerna racja, że spieprzyłeś.
– Racja. Wiem. Cierpiała. Była w rozsypce. Chyba chciałem ją chronić.
– Przede mną?
– Przed wszystkim. Ale przed tobą też. Zgadza się.
– Wiesz co? To mnie naprawdę wkurza. Jeśli jest niewinna, to nie trzeba jej chronić ani przede mną, ani nawet przed kimkolwiek, kapujesz?
– Ta, ale jeśli to wyjdzie na jaw, to nie będzie miało znaczenia, czy zabiła tych dwoje, czy nie. Jeśli w czasie prowadzenia swojej największej sprawy sypiała z sędzią, to jest ugotowana.
– Nie mój problem. Ani twój. Muszę ją znaleźć.
– Ja też.
– Jeśli ci się uda, to muszę się z nią zobaczyć.
– Dev, nie będę ją przed tobą ukrywał.
– Nie? Miejmy nadzieję. Ale skoro już o tym mowa, to o czym jeszcze mi nie powiedziałeś?
Hunt milczał.
– Bez pośpiechu, Wyatt. Mam cały dzień.
– I tak się dowiesz, jak przeszukasz jej dom – powiedział w końcu. – Ma w jadalni kolekcję pistoletów.
– Bomba. Rewelacja. Kurwa, kapitanie.
– Ona… – Hunt przerwał. Nie było sensu kłócić się o to z Juhle’em, albo ją z tego tłumaczyć. Było to, czym było.
– Coś jeszcze? – spytał Juhle. – O czymś wiesz, co mogłoby być ważne?
Po kolejnej minucie ciszy Hunt powiedział.
– Nic. – Po czym: – Nie. Moment – zastanowił się, czy faktycznie było to cokolwiek i wreszcie rzekł: – Myślę, że mnie nie wystawiła.
Juhle cofnął się pół kroku, opuścił wciąż zagniewany wzrok.
– Cieszę się twoim szczęściem. Co to ma niby, do cholery, znaczyć?
– To ona wpadła na pomysł kolacji. Powiedziała, że tak czy inaczej do mnie zadzwoni. Nie zrobiłaby tego, gdyby planowała ulotnienie się z miasta. Zadzwoniłaby. Więc cokolwiek się dzieje, to nie z jej woli. To się jej przytrafiło.
– Więc to ona jest ofiarą? Tak jak każdy skazaniec, w każdym więzieniu świata?
– Nie mówię, że ona uważa się za ofiarę, Dev. Mówię, że może być ofiarą. To moja najszczersza opinia.
Gliniarz cofnął się jeszcze o krok.
– Twoja najszczersza opinia? Okay, wezmę to pod uwagę
– Shiu zatrzymał się przy krawężniku i dał uprzejmy, cichy znak klaksonem. Juhle odwrócił się i otworzył drzwi, po czym rzekł jeszcze do Hunta: – Ale coś ci powiem, Wyatt. Twoje najszczersze opinie znaczyły dla mnie więcej wczoraj, niż znaczą dziś.
Wskutek reprymendy Hunt dosłownie trząsł się na całym ciele. Lub może wskutek wiadomości – to wciąż tylko plotka, upomniał się, choć instynktownie w nią uwierzył – o Andrei i Palmerze. Stał na chodniku przed Freeman Building i wpatrywał się w ślad za samochodem Shiu i Juhle’a, długo po tym, jak zniknął za zakrętem.
Kiedy przyszedł do siebie, wrócił do głównych drzwi firmy Freeman, Farrell, Hardy & Roake, wcisnął przycisk dzwonka używanego po godzinach urzędowania i poczekał na bzyczek zwalniający zamek. Po chwili był już na górze i zapukawszy do drzwi Farrella, sam sobie otworzył. Wu siedziała na kanapie, rozmawiając przez telefon. Farrell rozwiązał krawat i zdjął koszulę, pozostając w dzisiejszym T-shircie – „Widziałeś jeden supermarket, widziałeś i centrum handlowe”. Stał za fotelem i właśnie rzucił piłkę z gąbki w stronę kosza. Żadne z nich nie patrzyło na telewizor, który ponownie był włączony, aczkolwiek wyciszony. Na ekranie widniało zdjęcie Andrei Parisi. Hunt podbiegł i włączył dźwięk.
– …nie widziano od wczesnego popołudnia. Dalszym powodem niepokoju władz jest fakt, że w następstwie pracy panny Parisi, spotykała się regularnie z sędzią George’em Palmerem, który został zastrzelony w swoim domu, w poniedziałek wieczorem. Ktokolwiek posiada jakiekolwiek informacje co do miejsca pobytu panny Parisi, proszony jest o natychmiastowe zgłoszenie się na policję lub do naszej stacji.
Hunt wyciszył głos. Wu nadal trzymała telefon, ale teraz stała, patrząc na ekran. Farrell również się odwrócił, a jego twarz się zachmurzyła.
– Cóż, teraz jest to przynajmniej oficjalne – powiedział.
– Może wydział osób zaginionych się ruszy.
– Nie licz na to – odparł Hunt. – To, że w TV mówią, że ktoś zaginął, nie oznacza jeszcze, że faktycznie tak jest
– Ale ona zaginęła – upierała się Wu. – Wiem, że coś się jej stało. Wszyscy to wiemy. Jeszcze nigdy nie zniknęła na tak długo, nikomu nic nie mówiąc.
– Z kim rozmawiasz? – zapytał Hunt, wskazując na telefon w jej dłoni.
– Ach – robiąc minę „ale ze mnie głupek”, odezwała się do telefonu. – Jason, słyszałeś to?
Farrell siadł na oparciu fotela, zaciskając szczęki.
– Devin chyba nie traktuje jej poważnie jako podejrzanej w sprawie Palmera, prawda Wyatt?
Hunt usiadł na niskiej komodzie obok telewizora.
– Powiedziałbym, że podejrzewa ją w takim samym stopniu jak i żonę.
– A co ty myślisz?
– Naprawdę chcesz wiedzieć? Nie chcesz wiedzieć.
– Myślisz, że nie żyje, tak? – Wu rozłączyła się i siedziała teraz, trzymając dłonie na kolanach, nerwowe niczym dwa ptaki. – Ja też tak myślę.
Twarz Farrella wyrażała, że sam jest raczej daleki od takich myśli, lecz powiedział:
– A porwanie?
– Czemu? – Hunt kręcił głową. – I nikt nie zażądał okupu. To nie ma sensu.
– Tak jak i jej zniknięcie – odparł Farrell. – Chyba, że pojechała w górę wybrzeża albo gdziekolwiek indziej, żeby oczyścić umysł. Pomiędzy tą sprawą z Palmerem a kłótnią ze Spencerem mógłbym sobie wyobrazić, że zaszyła się gdzieś na parę dni.
Ale Wu kręciła przecząco głową
– Powiedziałaby Carli, przynajmniej. I prawdopodobnie Gary’emu Piersallowi
– Może powiedziała, Amy – odezwał się Hunt.
– Nie, Carli nie. Wystarczająco dużo dziś z nią rozmawiałam. Nikt nie umie tak dobrze grać.
– Może nie myślała trzeźwo i zapomniała komukolwiek powiedzieć – zaproponował Farrell.
– To nie w jej stylu – odparła Wu, kręcąc przecząco głową. Miała się dobrze, gdy się z nią rozstawałem – powiedział Hunt.
Nie świrowała. Miała zamiar jechać do pracy. Poza tym, jeśli zrobiłaby sobie wolne dla zdrowia psychicznego, to pojawienie się jej zdjęcia w TV na pewno ją sprowadzi. Jeśli się nie pojawi ani ona, ani jakieś żądanie okupu w ciągu kolejnych kilku godzin, to nie sądzę, żeby… – pozwolił, by zdanie zawisło niedokończone.
– No więc, co robimy? – spytała Wu. – Będziemy tak siedzieć i czekać?
– Nie wiem, co innego moglibyśmy robić – odparł Farrell.
– Albo się pojawi, albo nie.
– Cóż, może i niezupełnie – Hunt podniósł się z kredensu, mgliste pojęcie, po co w ogóle tu wrócił, zaczynało przybierać bardziej konkretną formę. – Jeśli nie żyje, to nic, co byśmy zrobili, nie sprawi żadnej różnicy. Ale jeśli nie… jeśli jest ranna albo uwięziona, albo miała wypadek i spadła z jezdni, albo przytrafiło jej się cokolwiek poza śmiercią, to nadal jest szansa, że coś możemy zdziałać.
– Dobra, może – powiedział Farrell. – Jeśliby udało się przekonać policję…
– Tylko pomyśl, Wes – przerwał mu Hunt, kiwając głową.
– Policja już w tym siedzi. Juhle chce ją znaleźć. Dołoży wszelkich starań, by mu się udało – objął ich oboje ramionami.
– Mówię o nas.
– Nas? Znaczy ty i ja, i Amy. Hunt skinął.
– I Jason. I moi ludzie: Tamara, Craig i Mickey. Wes uśmiechnął się słabo.
– I co mielibyśmy robić?
– Ja w to wchodzę – wtrąciła Wu. – Nieważne, co trzeba będzie robić.
– Oto, jak to widzę – opowiedział Hunt. – Wes, posłuchaj tylko. Mamy trzy możliwości. Pierwsza, Andrea już nie żyje. Druga, z jakiegoś powodu wyjechała sama. I albo wróci z własnej woli do domu, albo zamierza nigdy nie wracać, a w takim przypadku opuściła już kraj i nie zobaczymy jej nigdy więcej.
– Nie sądzę, że tak jest.
– Ja też nie – zgodził się Hunt. – Ale mogła mieć również wypadek w drodze tam, dokądkolwiek się wybierała, a wtedy gliny pewnie znajdą ją albo jej samochód. Więc pomijamy opcję pierwszą i drugą. Te są już poza zasięgiem naszych działań.
– Okay – powiedział Farrell. – A jaka jest trzecia?
– Ktoś ją uprowadził – Hunt podniósł ręce, uprzedzając odpowiedź, jaką widział w ich twarzach. – Nie mówię, że tak się stało, ale to jedyna możliwość, w przypadku której możemy działać i prawdopodobnie wpłynąć, bardziej niż siedzieć i czekać. Jeśli ktoś ją uprowadził, to zrobił to z jakiegoś powodu – coś zrobiła, kogoś znała, w coś była zaangażowana. Tylko to nam zostało.
– No więc, co robimy? – spytał Farrell.
– Może tak: porozmawiasz z Fairchildem i Tombo. Możliwe, że obaj wiedzą więcej niż my, choć nie zdają sobie z tego sprawy.
– A ja? – spytała Wu.
– Razem z Jasonem moglibyście pogadać z Carla Shapiro. Dowiedzieć się, z kim Andrea się trzymała w pracy, kim byli jej klienci, jej życie osobiste, poza TV Proces. W międzyczasie każę Tamarze i moim ludziom dzwonić i spróbować podjąć jakikolwiek trop.
– Gdzie? – spytała Wu.
– Nie wiem dokładnie. Zacznę grzebać. Może, jak powiedziałeś, Wes, pogadam trochę z Devinem.
– To dobry facet, Wyatt, ale jest gliną prowadzącym dużą sprawę. Nie będzie raczej skłonny do dzielenia się. – Farrell pochylił się, trzymając łokcie na kolanach, dłonie złożone. – Nie zrozum mnie źle, jestem po tej samej stronie. Ale ten pomysł to cholernie trudne zadanie.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział Hunt. – Ale jakie mamy alternatywy?