ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY

– Opowiedz mi o swojej chorobie – poprosił, przysiadając na brzegu łóżka.

Joan spała, był chyba sam środek nocy. Obudziła się nagle, kiedy rozbłysło światło. On tam był. Musiała zmrużyć oczy, żeby go zobaczyć. Siedział w nogach łóżka z wlepionym w nią wzrokiem.

Czuła jego zapach, zmieszane wonie ludzkiego potu i wilgotnej ziemi, jakby przed chwilą kopał w lesie. O Boże! Czyżby kopał dla niej grób?

– Co mówiłeś? – Chciała przetrzeć oczy, zrzucić z nich sen, i wtedy przypomniała sobie o skórzanych pętach. Jej ciało ogarnęła panika, mięśnie zesztywniały. Wyciągnęła się, by sięgnąć ręką do twarzy, odsunąć z niej opadające kosmyki, i wyczuła przy okazji, że jej skóra zrobiła się bardzo sucha, popękała w kącikach oczu i warg. Jakby zabrakło jej łez i śliny. Czy to możliwe? Czy człowiek może wypłakać wszystkie łzy do cna?

Strach wbił w nią pazury. Oczy mężczyzny wędrowały badawczo. Zaburczało jej w brzuchu, przez moment myślała o tym, że jest głodna.

– Która godzina? – Próbowała zachować spokój. Jeśli nie będzie histeryzować, może nie obudzi w nim szaleństwa.

– Opowiedz mi o swojej chorobie, o niedoborze hormonów.

– Co?

– Dobrze wiesz, niedobór hormonów.

– Nie rozumiem, o czym mówisz – skłamała, bo świetnie wiedziała, o co pytał. Sama poinformowała go, że to niedobór hormonów jest powodem jej ciągłej walki z nadwagą. Skłamała, bo wstydziła się przyznać, że chodzi tylko o brak dyscypliny. O Boże drogi. Do czego doprowadziło ją kłamstwo? Potoczyła wzrokiem dokoła, popatrzyła na pojemniki i czaszki nad łóżkiem. Czy tego od niej pragnie?

– Powiedz mi, o który gruczoł chodzi. Czy to przysadka mózgowa? Wspominałaś chyba o tarczycy? – ciągnął niemal śpiewnym tonem, jakby chciał ją w ten sposób nakłonić do zwierzeń. – Wiesz, który hormon odpowiada za twoją otyłość? A raczej niedobór hormonu, jak sądzę. Mówiłaś mi o tym. Pamiętasz? Zdaje mi się, że chodziło o tarczycę, ale nie wiem, czy dobrze zapamiętałem. Czy to tarczyca?

Joan spojrzała ponad jego ramieniem na słoiki stojące w rzędach na półkach. Były rozmaitych kształtów i rozmiarów: z kamionki i do piklowania, ze zdrapanymi oryginalnymi naklejkami, na których przylepiono nowe nalepki. Z tej odległości widziała w środku jedynie jakieś kulki, ale ponieważ wcześniej rozpoznała w akwarium implanty piersi, podejrzewała, że i te pojemniki zawierają części ludzkiego ciała. A teraz on pyta ją o tarczycę. O Jezu! Czy dlatego wykazywał tyle zainteresowania jej osobą? Czy przygotował już słoik na jej tarczycę?

– Nie wiem – wydusiła przez gulę, która zatkała jej gardło. – To znaczy, oni nie wiedzą. – Wargi jej drżały, naciągnęła przykrycie na ramiona, udając, że to nie strach, tylko zimno.

– A ja myślałem, że tarczyca – burknął jak urażony chłopiec, prawie się nadąsał.

– Nie, nie, nie tarczyca. Skądże znowu. – Robiła wszystko, by jej głos brzmiał mocno i pewnie. Musi go przekonać. – Prawdę mówiąc, wykluczyli tarczycę, absolutnie ją wykluczyli. No wiesz, to pewnie tylko brak samodyscypliny.

– Samodyscypliny?

Zmarszczył czoło – raczej zdziwiony niż zły. I znowu przypominał jej chłopca, chyba z powodu niebieskiego fluorescencyjnego światła z akwarium. Ale też ze sposobu, w jaki siedział, ze skrzyżowanymi nogami, z jedną stopą podkuloną pod siebie. Ręce trzymał na kolanach, jego wzrok przesłoniło zmęczenie, włosy miał zmierzwione, jakby i on dopiero co się obudził.

Czy próbuje wymyślić, jak stłamsić jej samodyscyplinę, a raczej jej resztki? Czy powinna poszukać innej odpowiedzi? Nagle spostrzegła błysk metalu. Jej pusty żołądek gwałtownie się skurczył. W dłoniach położonych spokojnie na kolanach mężczyzna trzymał coś, co wyglądało jak nóż do filetowania.

Joan zamarła, tylko nerwowo rzucała wzrokiem po pokoju. Panika wypełzła z jej pustego żołądka, o mały włos nie zamieniając się w krzyk.

A zatem przyszedł po jej tarczycę. Chce ją wyciąć z jej ciała. Czy najpierw ją zabije? O Boże najdroższy.

Wtedy mężczyzna oznajmił:

– Nigdy nie uważałem, że jesteś gruba. – Spuścił wzrok na swoje dłonie, po czym podniósł je z uśmiechem, nieśmiałym, chłopięcym uśmiechem.

Przypomniało jej się ich pierwsze spotkanie. Był wówczas taki uprzejmy i cichy, patrzył z zainteresowaniem i słuchał, i pragnął jej zrobić przyjemność.

– Dziękuję – powiedziała, rozpaczliwie próbując się uśmiechnąć.

– Czasami lekarze się mylą. – Wstał z posmutniałą miną.

Rozdygotana Joan każdym nerwem przygotowywała się na najgorsze.

– Oni nic nie wiedzą – zakończył. A potem odwrócił się i wyszedł.

Загрузка...