ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY CZWARTY

Maggie nie widziała żadnego samochodu, ale stało tam tyle różnych przybudówek, że mogły pomieścić niejeden wóz. Czyżby Shelby już pojechał do pracy? A jeśli nie do pracy, to na zajęcia? Może nawet jest w kamieniołomie i pomaga Watermeierowi i Bonzado. Ależ żałosny obrót wydarzeń. Morderca wraca na miejsce zbrodni i jeszcze pomaga ją rozwikłać. Simon Shelby stał obok i patrzył, czasami nawet faktycznie pomagał, podczas gdy oni przeglądali okaleczone przez niego ciała, jego rzeźnickie dzieło.

Teren był porządnie utrzymany Wszystkie budynki pobielone, trawa krótko przycięta i żadnego sprzętu walającego się po podwórzu. Jeden z budynków, być może warsztat, miał na bocznych ścianach lustrzane ogniwa słoneczne.

Maggie dotarła do tylnego wejścia. Nie zajrzała przez okno, postanowiła zapukać, upewnić się, że Simona nie ma, chociaż była o tym przekonana. Wsunęła smith amp; wessona pod kurtkę, na wypadek, gdyby ktoś jednak otworzył. Kiedy tak się nie stało, nacisnęła klamkę i ze zdumieniem stwierdziła, że drzwi nie są zamknięte na klucz. Wyjęła rewolwer i otworzyła je szeroko. Przystanęła i nasłuchiwała. Poza cichym pomrukiem urządzeń elektrycznych nie słyszała nic więcej. Weszła powoli do środka, czujnie się rozglądając. Pierwszym pomieszczeniem na lewo była kuchnia. Zajrzała do niej. Nic ciekawego, zupełnie zwyczajna kuchnia. Cichy pomruk wydawała mała zamrażarka w rogu. Maggie ruszyła dalej. Na prawo miała schody. Podniosła wzrok, lecz znowu nic. Za schodami znajdował się salon urządzony antykami jak sala wystawowa, z koronkowymi serwetkami i ciężkimi zasłonami. Doszła do drzwi i tak była skupiona na tym, co znajduje się przed nią, że nie usłyszała, jak podszedł od tyłu. A kiedy go usłyszała, było już za późno.

Maggie odwróciła się i w tym samym momencie coś uderzyło ją w bok głowy.

Загрузка...