Adamowi Bonzado nie podobały się jego własne przemyślenia. Były sensowne, a równocześnie mało prawdopodobne.
Pojechał z powrotem do West Haven, do uniwersyteckiego laboratorium, po resztę zdjęć, które otrzymał od Stolza. Fakt, że rany na głowach ofiar pasowały dokładnie do kształtu zakończenia łomu, który miał w samochodzie, był po prostu fatalny. Teraz należało sprawdzić jeszcze jedną rzecz.
Wziął zdjęcia do ręki i wybiegł z laboratorium, wpadając po drodze na studentów. Wymruczał jakieś przeprosiny i pognał dalej. Znalazłszy się znowu na parkingu, stanął przy pokrywie bagażnika pikapa. Stał niezdecydowany z fotografią w dłoni. Było to zdjęcie ofiary z wyraźnym stężeniem pośmiertnym uwidocznionym nisko na plecach.
Adam wiedział, że stężenie pośmiertne jest skutkiem grawitacji i ściąga całą krew do najniższych okolic ciała. Ta ofiara kilka godzin po śmierci leżała na plecach, dlatego jej skóra w tym miejscu była czerwona. Stężenie pośmiertne nieraz zmienia fakturę skóry, na której odbija się to, na czym leżał zmarły. A zatem zwłoki leżące na ceglanym chodniku mogą posiadać odciski przypominające fakturę cegły, zaś znalezione na kamienistej drodze będą miały ślady kamyków. W tym wypadku ciało schowane w pikapie wyłożonym gofrowaną okładziną powinno mieć odciśnięty jej wzór.
Adam otworzył bagażnik i uniósł zdjęcie. Wzór okładziny dokładnie odpowiadał temu, co widać było na plecach zmarłej kobiety. I choć bardzo nie chciał w to uwierzyć, to wiedział przecież, kto pożyczał jego samochód. Simon Shelby.