ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY

Maggie zdawało się, że z jakiejś czeluści dochodzi do niej cichy szum, słaby jęk, który nie chce odejść. Na dodatek nabierał mocy, choć wciąż pozostawał w oddali. Denerwujący pomruk. Czy to czyjś głos? Czy tylko jej się wydaje? Może ma halucynacje?

Była za bardzo zmęczona, żeby się tym przejmować.

Powieki zapiekły ją, kiedy nagle padło na nią światło. Zaraz potem zniknęło. Promienie lasera, kolejny błysk, a po nim ciemność.

– Odeszła.

Tak, odeszły tak szybko, jak się pojawiły.

– Ona odeszła.

Nie, chwileczkę, to jednak głos. Niewiele rozumiała. Był cichy i przytłumiony, słowa nie tworzyły logicznej całości, wypływały z tunelu.

– Ona odeszła.

Jej mięśnie były sztywne. Ręce przymarzły do boków. Żadna siła by ich nie ruszyła. Kolejny błysk światła, tym razem z kolorowym refleksem, niebieskim i mglistym zarazem.

– Brak tętna.

Była za bardzo zmęczona, żeby pytać, o czym mówią te głosy. Nie byłaby w stanie zapytać, nawet gdyby chciała. Straciła kontrolę nad swoim ciałem. Odeszło, a może ktoś je ukradł. Nic nie czuła i nic nie widziała.

– Ona odeszła – padły znowu te same słowa. Ale tym razem w jej głowie zapaliło się światełko.

„Mówią o tobie! Oni mówią o tobie!”.

Ależ nie, ona nie odeszła, musi im o tym powiedzieć.

– Brak pulsu.

Nie, moment! Chciała krzyczeć, ale nie mogła, bo płynęła gdzieś daleko, a ciało oderwało się od jej woli. Muszą posłuchać serca, nie wyczują tętna na nadgarstku. Jej serce zwolniło. Cichuteńko pomrukiwało, ale biło, ona je czuła.

– Brak reakcji źrenic.

Proszę, chwileczkę. Dlaczego ich nie widzi? Jeżeli patrzą jej w oczy, dlaczego ich nie widzi? Błyski światła, to pewnie to. Jej oczy nie odpowiadają, ale ona wciąż tu jest. Jak ma im dać znać, że nadal żyje?

– Ona odeszła.

Nie, nie, nie. Jej umysł krzyczał, ale nikt go nie słyszał. Uznali, że zmarła, a ona, choć bardzo się stara, nie może wyjść z czerni. Nie potrafi zmusić do działania swoich mięśni.

Nie, moment, może jednak nie żyje.

Czy tak wygląda śmierć? Słaba świadomość bez władzy nad ciałem. Bez ciała, nad którym można panować.

O Boże! Może oni mają rację Może już odeszła. Odeszła na zawsze. Poczuła, że znowu gdzieś odpływa. Zamknie oczy i jeszcze sobie pośpi. A może są zamknięte? Spała i obudziły ją jakieś głosy. Nie, nic. Więc spać. Spać nieskończone godziny. Przytulna ciemność otoczyła ją ciasno. Płynne ciepło wpływało do jej żył. I poczuła się znowu żywa. Tak, pewnie tak to właśnie wygląda. Bez drugiej szansy, bez ostrzeżenia. Koniec.

Wtem ni stąd, ni zowąd pomyślała, że widzi… nie, to wykluczone. Przez szarą mgłę zobaczyła swojego ojca i już wiedziała, że to prawda. Rzeczywiście umarła.

Загрузка...