ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SZÓSTY

Maggie budziła się powoli. W głowie jej pulsowało. Nie miała czucia w nogach, które zaplątały się gdzieś pod nią. Było ciemno jak w piekle, mimo że próbowała otworzyć oczy. To nic nie zmieniało. Było ciemno i już. Nie mogła podnieść ręki ani rozplatać nóg. Ledwie poruszyła dłońmi, by dotknąć gładkiej powierzchni tuż nad sobą. Nie wiedziała, gdzie ją wepchnął, ale było tu zdecydowanie za ciasno.

Za ciasno i za zimno. Tak strasznie zimno.

Wówczas usłyszała, że pracuje silnik. Wtedy też rozpoznała ów cichy pomruk. Ten sam, który słyszała, kiedy weszła do tego domu.

Mój Boże! Wsadził ją do zamrażarki.

Nie będzie panikować, bo to nic nie pomoże. Pewnie nie siedzi tu długo, bo inaczej by się nie obudziła. Musi zachować spokój. Spróbowała wyciągnąć spod siebie nogi, ale bez skutku. Nawet rękami była w stanie poruszyć jedynie kilka centymetrów na boki. Odnosiła wrażenie, że przestrzeń wokół niej kurczy się z każdą chwilą.

Trzeba zachować spokój. Trzeba oddychać. Już sprawiało jej to kłopot. Ile powietrza może być w tak ciasnym wnętrzu? I jeszcze to zimno. Boże, co za nieznośne zimno.

Bolały ją palce, zacisnęła dłonie w pięści i pchnęła pokrywę. Jednak było tu tak ciasno, że nie mogła mocniej uderzyć. Przypomniała sobie o rewolwerze. Tak, powinna przestrzelić pokrywę i zrobić w niej dziurę. Oczywiście, dlaczego o tym nie pomyślała? Obmacała kurtkę. Gdy uświadomiła sobie, że nie wsadził jej tu z bronią, wpadła w rozpacz.

Wszystko na nic. Zaczęła na cały głos wzywać pomocy. Raz za razem, aż do bólu gardła. Pchnęła znowu pokrywę, walnęła zgrabiałą pięścią. Uderzała tak długo, aż poczuła, że krew napływa jej z powrotem do twarzy. Maggie towarzyszyła przy tym tylko jedna myśl: że jedyna osoba, które wie, gdzie jej szukać, siedzi w samochodzie z telefonem komórkowym, w którym zdechła bateria.

Загрузка...