Adam zobaczył samochód Maggie na poboczu. W środku nikogo nie było. Czy O’Dell już wiedziała o Simonie? Ale skąd? Zatrzymał el camino za fordem escortem, wysiadł i zaczął biec wzdłuż rowu, aż coś mu wpadło do głowy. Wrócił pędem do pikapa i zabrał z bagażnika łom.
Ledwie dotarł do drzew, kiedy zobaczyć Luca Racine’a, który szedł za jednym z budynków. Wyglądał, jakby się zgubił. Adam zaczął do niego wołać, potem zamilkł i poszukał wzrokiem Simona. Wcześniej dzwonił do zakładu pogrzebowego, licząc, że go tam złapie i doprowadzi do konfrontacji w miejscu publicznym. Kiedy powiedzieli mu, że Shelby jest chory, Adam przeraził się nie na żarty. Simon nigdy nie chorował.
Teraz żałował, że nie próbował raz jeszcze skontaktować się z Henrym, ale ilekroć dzwonił, Beverly odpowiadała, że szeryf Watermeier jest na bardzo ważnym spotkaniu i nie wolno mu przeszkadzać, a wszystkimi pilnymi sprawami zajmują się jego zastępcy.
Adam szedł w stronę Luca, przystając między drzewami i starając się wypatrzyć Maggie lub Simona. Kiedy był już blisko, zawołał cicho:
– Panie Racine, hej, Luc.
Stary odwrócił się tak gwałtownie, że mało co nie stracił równowagi. Jego wzrok wędrował nieprzytomnie. Adam zmartwił się, że stary znowu stracił pamięć.
– Panie Racine, tutaj. – Wychynął spomiędzy drzew i podszedł do Luca.
– Och, pan profesor. Przestraszył mnie pan.
– Przepraszam. Gdzie Maggie?
– Nie wiem. Chyba słyszałem jakiś głos w tym drewnianym domku.
– Widział pan Simona?
– Nie, nie widziałem. Musimy znaleźć Maggie. Mam złe przeczucia. Za długo jej nie ma. – Przestępował z nogi na nogę w nerwowym tańcu.
– Okej, spokojnie. Znajdziemy ją. Sprawdźmy tutaj.
Nie widzieli nic przez szyby okienne, a drzwi były zamknięte na łańcuch i zasuwę. Adam pomógł sobie łomem, aż drzwi w końcu uległy. W pomieszczeniu panował półmrok. Adam pomyślał, że byłoby tu przytulnie, gdyby nie półki na ścianach. Półki, a na nich stojące w rzędach słoje i naczynia, które przypominały mu laboratorium na uniwersytecie. Potem spostrzegł łóżko w odległym rogu pokoju. Ktoś ruszał się pod przykryciem.
Skulona i przywiązana do łóżka kobieta obudziła się raptownie. Najpierw krzyknęła na ich widok, później na przemian uśmiechała się i śmiała. Następnie wykrzywiła twarz i zawyła z bólu.