25

Tego dnia do rzeki nie doszli, chociaż z góry wydawała się być blisko. W drodze do niej trzeba było przeprawić się przez bagno, a w dodatku zmitrężyli mnóstwo czasu, zanim zrobili sanki dla Marianny. Żerdzie na płozy znaleźli bez trudu, ale nie było cienkich lian do ich związania.

Marianna wciąż traciła przytomność z bólu, na który nakładały się skutki wstrząsu mózgu. Co prawda chłopcy nie wiedzieli, że ma wstrząs mózgu, ale widzieli, że wymiotuje, skarży się na ból głowy i z trudem ich poznaje. Siniaki na policzku, piersiach i na boku poczerniały.

W nocy znów zerwała się burza, na szczęście prawie bez deszczu. Widać było, jak pioruny biły w drzewo i staczały się ognistymi wężami na ziemię. Dick ucieszył się, że zdążyli zejść na dół.

Poryw wiatru zerwał z górnych gałęzi szczątki balonu. Zobaczyli go w ciemności i z początku nie rozpoznali Błyskawice oświetlały czarną, lśniącą płachtę, wolno opadającą na las.

Rano Kazik podkradł się do nieznanego stworzenia, które leżało niedaleko od nich, i zrozumiał, że to ich stary balon. Zupełnie teraz nie przypominał balonu i trudno było sobie wyobrazić, że to coś wzniosło się kiedyś w powietrze. Z powłoki zostały tylko porwane strzępy, a z kosza trochę połamanych patyków. Zostały jednak linki i kawały mustangowej błony. Mogli więc zrobić wspaniałe sanki dla Marianny przykryte z wierzchu czymś w rodzaju namiotu, żeby nad rzeką nie męczyła ją meszka, która tam roi się całymi chmarami.

Cały następny dzień upłynął na przeprawie przez pełne gadów bagno. Nocować musieli na wyspie splecionej z trzciny i wodorostów. Wysepka przytuliła się do brzegu rzeki.

Marianna bredziła w gorączce i nie miał kto dać jej lekarstwa, bo na tym znała się tylko ona.

Wysepka lekko się kołysała na płynącej pod nią wodzie. W nocy Kazik zabił wielkiego węża, który również chciał przeczekać ciemność na wysepce. Chłopcu wydawało się, że wylecieli z osady przed całymi wiekami i od tej pory wciąż idą, pełzną, wdrapują się i że już nigdy się to nie skończy.

Rano ugotowali i zjedli węża, a potem zaczęli szukać pni na tratwę i okropnie się zmordowali, wędrując błotnistym brzegiem, brnąc przez piaszczyste łachy i przedzierając się przez krzewy.

Marianny ani na sekundę nie zostawiali samej, tym bardziej, że okolica była nieznana i niebezpieczna, pełna cudacznych bagiennych gadów. W głębi bagna, nieco w górę rzeki, gdzie się nie zapuszczali, znajdowało się jakieś skupisko zwierząt, bo woda tam nieustannie burzyła się i pieniła. Na wszelki wypadek trzymali się od tego miejsca z daleka.

Dopiero pod wieczór znaleźli dwa powalone drzew a, ale leżały one tak daleko od brzegów trzęsawiska, że prawie nie sposób ich było wyciągnąć. Kazik w padł na pomysł, że można odciąć korzenie trzymające przybrzeżną wysepkę i spławić ją do tych drzew. Potem przywiązali pnie do wysepki i zrobili bardzo niepewną, przeciekającą, prawie niesterowną, ale jednak pływającą tratwę.

Ułożyli Mariannę na suchej tratwie pokrytej kawałkami błony z powłoki, więc przynajmniej jej nie dokuczała wilgoć. Dziewczyna dzielnie znosiła wszystko, tylko czasami pojękiwała. Noga jej spuchła, zrobiła się czerwona. I w dodatku trudno jej było załatwiać zwyczajne ludzkie potrzeby. Krępowała się tego i prawie nic nie chciała jeść. Kazika krępowała się mniej, a Dick odchodził na stronę. Kazik pielęgnował ją tak, jak Dużą Luizę, kiedy była chora i robił to bardzo zręcznie. A Dick bał się. O wiele bardziej niż w lesie.

Następnego dnia Dick wyciął długie żerdzie, które niestety nie były zbyt sztywne i gięły się pod naciskiem. Dał jedną z nich Kazikowi, a drugą zatrzymał dla siebie. Odepchnęli się, tratwa niechętnie oderwała się od brzegu i popłynęła. Znosiło ją, ale ta struga, pierwsza z trzech lub czterech odnóg, jakie musieli pokonać, była płytka i woda płynęła w nim leniwie. Sięgali żerdziami dna nawet na środku nurtu.

Przeprawa okazała się niezbyt trudna i wszystkim poprawił się humor. Marianna uniosła się na łokciach i rozglądała się dookoła.

Nigdy jeszcze nie pływali po wielkiej rzece i teraz bardzo się z tej przygody cieszyli. Pasmo lądu między pierwszą a drugą odnogą było dość wąskie i niskie.

To była po prostu łacha usypana z wilgotnego żwiru, przez którą tratwę udało się stosunkowo łatwo przeciągnąć do następnej odnogi, jednak zajęło im to prawie trzy godziny. Dick z Kazikiem mocno się zmordowali, a i wysepka mocno ucierpiała. Ze szczytu łachy zobaczyli, że przed nimi jest szeroka i bystra odnoga, a za nią trzecia, przy czym między drugą a trzecią znajdowało się wzgórze porośnięte trawą. Nie mieli najmniejszego pojęcia, w jaki sposób przeciągnąć przez nie tratwę, dlatego postanowili spłynąć bliżej jeziora, gdzie odnogi się łączyły. Zanocować musieli na przeciwległym brzegu odnogi tuż przy jeziorze, tak daleko ich zniosło. Ale jednak się przeprawili. Na jutro pozostała im najtrudniejsza część przeprawy. Kazik spał, Marianna podrzemy wała, a Dick, żeby pozwolić Mowgliemu wypocząć, sam gotował wodę w orzechu nad ogniskiem, żeby Marianna miała co pić. Był przekonany, że gorąca woda potrafi pomóc na każdą chorobę. Potem, chociaż bardzo mu się chciało spać, buszował po zaroślach w poszukiwaniu innych pni lub większych gałęzi do wzmocnienia tratwy.

W nocy znów się rozpadało, ale tym razem deszcz był spokojny i ciepły. Dick przykrył Kazika i Mariannę błoną. Marianna nie spała. Noga ją bolała i wydawało się, że ktoś w nią kuje młotem w rytm uderzeń pulsu. Zapragnęła oderwać tę przeklętą, ciężką, nieruchomą nogę. Przez otwór w błonie patrzyła w czarne niebo. Było wilgotno i duszno, obok pochrapywał i z kimś przez sen kłócił się Kazik. Marianna starała się myśleć o Olegu, który gdzieś tam jest przekonany, że zginęła i poszedł do statku. Pewnie bardzo cierpi… Cieszyła się, że Oleg cierpi niepotrzebnie, bo przecież ona żyje i wróci do niego. A potem nagle rozpłakała się. Bezdźwięcznie, żeby nikomu nie przeszkadzać. Płakała dlatego, że wyobraziła sobie, jak odetną jej nogę, bo ma gangrenę, a Oleg przestanie ją kochać i rzuci. W takim razie niech lepiej odleci na Ziemie, a ona zostanie tutaj, w osadzie. Osada będzie zupełnie pusta, zostanie w niej tylko Marianna i niewidoma Krystyna. Marianna będzie opiekować się Krystyną i karmić Kozę…

Загрузка...