8

Zazwyczaj wystarczał jej tusz do rzęs i jasna kredka do ust, ale w świetle poranka Lacey zauważyła w lustrze cienie pod oczami i bladość cery, użyła więc dodatkowo różu na policzki, cieni do powiek i wyciągnęła z szuflady pomadkę. Makijaż tylko trochę poprawił jej wygląd. Nawet w swojej ulubionej, brązowo-złocistej marynarce wyglądała smutno. W lustrze odbijała się twarz kobiety zmęczonej i pozbawionej sił życiowych.

Przed drzwiami biura Lacey zatrzymała się, wzięła głęboki wdech i wyprostowała ramiona. Nie wiadomo czemu, przypomniało się jej, że kiedy miała dwanaście lat, nagle zrobiła się wyższa od chłopców z klasy i wówczas zaczęła się garbić. Wtedy tata powiedział jej, że „duży wzrost to nie powód do trosk” i wymyślił zabawę polegającą na chodzeniu po pokoju z książkami na głowie. Twierdził, że wysoko nosząc brodę, będę wyglądała na osobę świadomą swojej wartości.

Poczucie własnej wartości jest mi teraz bardzo potrzebne – pomyślała kilka minut później, gdy wezwano ją do gabinetu Richarda Parkera seniora.

Rick już był u ojca. Starszy Parker był zdenerwowany. Lacey spojrzała na Ricka. Od niego też nie doczekam się zrozumienia – pomyślała. Dzisiaj Parkerowie są ze sobą wyjątkowo zgodni.

Richard Parker senior nie owijał sprawy w bawełnę.

– Lacey, ochrona twierdzi, że była pani wczoraj wieczorem w biurze z jakimś detektywem. O co tu chodzi?

Wyjaśniła mu wszystko najkrócej, jak umiała: postanowiła oddać pamiętnik policji, ale najpierw musiała sporządzić kopię dla ojca Heather.

– Przetrzymywała pani w biurze ukryty przez siebie dowód? – starszy z Parkerów gniewnie uniósł brew.

– Zamierzałam oddać dzisiaj pamiętnik detektywowi Sloane’owi – wyjaśniła Lacey. Potem powiedziała, że włamano się do jej mieszkania. – Chciałam zrobić to, o co prosiła mnie Izabella Waring. Zdaje się jednak, że popełniłam przestępstwo.

– Nie trzeba się znać na prawie, żeby to wiedzieć – wtrącił Rick. – Postąpiłaś bardzo głupio, Lacey.

– Nie mogłam trzeźwo myśleć. Bardzo mi przykro, ale…

– Mnie również bardzo przykro – przerwał jej Parker senior. – Czy ma pani umówione na dzisiaj jakieś spotkania?

– Dwa, dzisiaj po południu.

– Liza i Andrew zastąpią panią. Rick tego dopilnuje. Tymczasem zajmie się pani odbieraniem telefonów.

Lacey nagle odzyskała siły.

– To nieuczciwe – zaprotestowała rozgniewana.

– Wciąganie firmy w śledztwo w sprawie zabójstwa również nie jest uczciwe, panno Farrell.

– Przykro mi, Lacey – powiedział Rick.

W tej sprawie jesteś jednak posłusznym synkiem – pomyślała, gryząc się w język, żeby nie powiedzieć tego głośno.

Kiedy wróciła do swojego biurka, jedna z nowych sekretarek, Grace MacMahon, przyniosła jej kubeczek kawy.

– Smacznego.

Lacey spojrzała na nią, chcąc podziękować, i nagle zamieniła się w słuch. Dziewczyna próbowała jej coś powiedzieć, tak żeby nikt inny nie usłyszał.

– Dzisiaj przyszłam do biura wcześniej. Był tu detektyw i rozmawiał z panem Parkerem. Nie wiem, o co chodziło, ale mówili o pani.


Sloane lubił mawiać, że dobra praca detektywa zaczyna się od przeczucia. Po dwudziestu pięciu latach pracy w zawodzie mógł to udowodnić. Wiele z jego przeczuć okazało się prawdziwe. Z uwagą wczytując się w luźne kartki, na których Heather Landi zapisała swoje myśli, szeroko omawiał swoją teorię z Nickiem Marsem.

– Założę się, że ta Lacey Farrell jeszcze nie powiedziała nam wszystkiego – denerwował się. – Jest w to zaangażowana bardziej, niż chce przyznać. Wiemy, że zabrała pamiętnik z mieszkania. Wiemy też, że sporządziła jego kopię dla Jimmy’ego Landiego – puknął palcem w zakrwawione kartki. – Powiem ci Nick coś jeszcze. Wątpię, czy zobaczylibyśmy na oczy to, co tu mamy, gdybym jej wczoraj nie nastraszył mówiąc, że w szafie, na podłodze, tam, gdzie ta Farrell zostawiła torebkę, znaleźliśmy ślady krwi Izabelli.

– Zauważyłeś, Eddie? – spytał Mars. – Strony nie są ponumerowane. Skąd mamy wiedzieć, że Farrell nie zniszczyła kartek, które nie były przeznaczone dla naszych oczu? Mogła ocenzurować tekst. Zgadzam się z tobą. Farrell zostawiła ślady swoich palców nie tylko na kartkach, ale na całej tej sprawie.


Godzinę później detektyw Sloane przyjął telefon od Matta Reilly’ego, specjalisty z wydziału druków tajnych, mieszczącego się w pokoju 506. Matt sprawdził w ogólnokrajowym systemie identyfikacji linii papilarnych odcisk znaleziony na drzwiach wejściowych mieszkania Lacey. Odkrył, że jest on identyczny z odciskiem palca Sandy’ego Savarano, drobnego gangstera, podejrzanego o kilkanaście zabójstw związanych z handlem narkotykami.

– Sandy Savarano! – krzyknął Sloane. – To czyste szaleństwo, Matt. Dwa lata temu łódź Savarano wybuchła z nim na pokładzie. Byliśmy na jego pogrzebie na cmentarzu Woodlawn.

– Byliśmy na pogrzebie nie zidentyfikowanego mężczyzny – odparł sucho Reilly. – Martwi nie włamują się do mieszkań.


Do końca dnia Lacey musiała się bezradnie przyglądać, jak jej klientów przekazują innym pośrednikom. Była rozgoryczona. Kazano jej sprawdzać kartoteki i dzwonić w celu potwierdzenia aktualności ofert. Potem przekazywała je innym. Taką właśnie pracę wykonywała na początku, kiedy przyszła pracować w „Parker i Parker”, ale to było osiem lat temu.

Do tego dochodziła świadomość, że znajduje się pod nieustanną obserwacją. Rick to wchodził, to wychodził z działu sprzedaży, w którym stało jej nowe biurko. Czuła, że chce mieć na nią oko.

Kilka razy, kiedy szła po następną szufladkę z kartoteką, przyłapała go na tym, że się jej przygląda. Miała wrażenie, że wręcz nie spuszcza jej z oka. Czuła, że pod koniec dnia zostanie poproszona, żeby do zakończenia śledztwa nie pokazywała się w biurze. Zrozumiała, że chcąc zabrać swoją kopię pamiętnika Heather, będzie ją musiała wyjąć z biurka w chwili, kiedy Rick na nią nie będzie patrzył.

Okazja do zabrania kartek nadarzyła się dopiero dziesięć minut po piątej, kiedy Ricka wezwano do gabinetu ojca. Ledwie Lacey przełożyła żółtą kopertę do swojej teczki, Richard Parker senior wezwał ją do swojego gabinetu i powiedział, że została zawieszona w czynnościach służbowych.

Загрузка...