W poczekalni oddziału pediatrycznego Centrum Medycznego Hackensack lekarz posłał Lacey krzepiący uśmiech. – Bonnie otarta się o najgorsze, ale nic jej nie będzie. Upiera się, że musi panią zobaczyć, pani Farrell.
Lacey była z Aleksem Carbine’em. Kiedy Bonnie wywieziono z sali operacyjnej, Mona, Kit i Jay poszli do pokoju dziewczynki. Lacey została.
To moja wina; moja wina – o niczym innym nie była w stanie myśleć. Kula drasnęła jej czaszkę i trochę bolała ją głowa, ale Lacey nie zwracała na to uwagi. Umysł i ciało miała odrętwiałe, wszystko wydawało się jej nierealne, nie była jeszcze w stanie w pełni pojąć grozy sytuacji.
Lekarz, rozumiejąc jej niepokój i to, że Lacey obarcza się winą za wszystko, powiedział:
– Pani Farrell, może mi pani wierzyć, że chociaż to trochę potrwa, ramię się zagoi i ręka będzie jak nowa. Dzieci szybko zdrowieją. I szybko zapominają.
Ręka będzie jak nowa – myślała Lacey z goryczą, tępo patrząc przed siebie. – Mała po prostu podbiegła do drzwi, żeby mi otworzyć. Bonnie czekała na mnie i nieomal przypłaciła to życiem. Czy cokolwiek będzie jeszcze Jak nowe”?
– Idź, Lacey, pokaż się Bonnie – zachęcił ją Alex Carbine.
Lacey odwróciła się i spojrzała na niego. Z wdzięcznością przypomniała sobie, że to on wezwał pogotowie, kiedy jej matka zajęła się tamowaniem krwi tryskającej z ramienia Bonnie.
W pokoju dziecka Lacey zastała Jaya i Kit. Siedzieli po przeciwnych stronach łóżeczka. Matka Lacey stała w nogach; była opanowana i przyglądała się wszystkiemu wprawnym okiem dyplomowanej pielęgniarki.
Bark i ramię Bonnie spowijały grube bandaże. Dziewczynka sennym głosem sprzeczała się z rodzicami:
– Nie jestem małym dzidziusiem, nie chcę spać w kołysce.
Kiedy zobaczyła Lacey, jej twarz rozpromieniła się.
– Lacey!
Lacey też próbowała się uśmiechnąć.
– Odlotowy bandaż, koleżanko. Gdzie się mam podpisać?
Bonnie odpowiedziała jeszcze szerszym uśmiechem.
– Ty też jesteś ranna?
Lacey pochyliła się nad łóżeczkiem. Ręka Bonnie leżała oparta na poduszce.
Umierając, Izabella Waring włożyła rękę pod poduszkę i próbowała wyciągnąć zakrwawione kartki. To dlatego, że byłam tam dwa dni temu, Bonnie jest teraz w szpitalu myślała Lacey. – Niewiele brakowało, a przygotowywalibyśmy się do jej pogrzebu.
– Mała wyjdzie z tego bez szwanku powiedziała cicho Kit.
– Nie widziałaś, że jesteś śledzona’? spytał Jay.
– Na miłość boską, Jay, czyś ty zwariował?! – warknęła na niego Kit. – Oczywiście, że Lacey niczego nie zauważyła.
Bonnie jest ranna, a oni skaczą sobie do gardeł; to wszystko moja wina – myślała Lacey. – Nie mogę na to pozwolić.
Oczy Bonnie same się zamykały. Lacey schyliła się i pocałowała ją w policzek.
– Przyjdź jutro – poprosiła Bonnie.
– Muszę najpierw załatwić pewną sprawę, ale przyjadę tak szybko, jak tylko będę mogła – obiecała Lacey.
Nieco dłużej niż zwykle przyciskała usta do policzka Bonnie. Nigdy więcej nie narażę cię na niebezpieczeństwo – przysięgła sobie w duchu.
W poczekalni czekali na Lacey detektywi z biura prokuratora hrabstwa Bergen.
– Dzwonili do nas z Nowego Jorku – powiedzieli.
– Detektyw Sloane? – spytała Lacey.
– Nie. Dzwonili z biura prokuratora stanowego. Mamy odwieźć panią do domu.