52

Zgodnie z umową Lacey zadzwoniła do Tima Powersa z terminalu Marine.

– Wsiadam do taksówki – powiedziała. – O tej porze raczej nie będzie dużego ruchu. Powinnam być u ciebie za dwadzieścia minut, najpóźniej za pół godziny. Czekaj na mnie. To bardzo ważne, żeby nikt nie widział mnie wchodzącej do budynku.

– Zrobię portierowi przerwę na kawę – obiecał Tim. – Klucz będę miał przy sobie.

Dziwnie jest znów znaleźć się w Nowym Jorku – pomyślała Lacey, kiedy taksówka wjeżdżała przez most Triborough na Manhattan. Kiedy samolot schodził do lądowania, przycisnęła twarz do szyby iluminatora, wpatrując się w nowojorskie wieżowce i dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak bardzo tęskniła.

Żebym tak mogła wrócić na noc do swojego mieszkania – pomyślała. – Napełniłabym wodą wannę z jacuzzi, zamówiła coś do jedzenia i zadzwoniła do mamy i do Kit. I do Toma.

Co o mnie myśli Tom? – zastanawiała się.

Tak jak się spodziewała, ruch nie był duży. Po kilku minutach pędziła już na południe autostradą Roosevelta. Lacey czuła, jak jej mięśnie twardnieją z napięcia. Oby tylko Tim był na miejscu – myślała. – I żeby Patrick mnie nie zobaczył. Potem jednak przypomniała sobie, że Patricka raczej nie będzie. Ostatnim razem, kiedy widziała portiera, dowiedziała się od niego, że od stycznia przechodzi na emeryturę.

Kierowca zjechał z autostrady Roosevelta na Siedemdziesiątą Trzecią ulicę i skierował się ku Piątej Alei. Skręcił w Piątą w lewo, potem znów w lewo, na Siedemdziesiątą, i zatrzymał się. Tim Powers stał przed blokiem, czekając na nią. Otworzył drzwi i przywitał ją uprzejmym „Dzień dobry”, ale nie dał po sobie poznać, że ją zna. Lacey zapłaciła kierowcy i wygramoliła się z taksówki zadowolona, że jej podróż wreszcie dobiegła końca. Na szczęście, bo trudno jej było dłużej dawać sobie rady z bolącą kostką.

Tim otworzył przed nią drzwi wejściowe, potem wsunął jej w dłoń klucz do mieszkania Waring. Odprowadził ją do windy, otworzył ją swoim kluczem i nacisnął guzik na dziesiąte piętro.

– Wszystko urządziłem tak, żeby natychmiast mogła pani pojechać na górę powiedział. – Nie byłoby dobrze, gdyby spotkała pani kogoś, kto panią zna.

– Bardzo bym tego nie chciała – powiedziała Lacey. – Jestem ci bardzo…

– Niecił pani jedzie na górę i zamknie się na klucz – przerwał jej Tim. – W lodówce jest jedzenie.


Na pierwszy rzut oka Lacey odniosła wrażenie, że mieszkanie jest wysprzątane na błysk. Spojrzała na szafę w holu, w której schowała się w dniu śmierci Izabelli Waring. Miała wrażenie, że gdyby otworzyła jej drzwi, zobaczyłaby wewnątrz swoją zakrwawioną torebkę, zawierającą poplamione krwią kartki pamiętnika.

Zamknęła drzwi na oba zamki, ale przypomniała sobie, że Curtis Caldwell ukradł klucz, który Izabella trzymała na stoliku w przedpokoju. Czy zamki zostały zmienione? – zastanowiła się. Zamknęła się dodatkowo na łańcuch, chociaż wiedziała, że to niewiele pomoże, gdyby ktoś naprawdę chciał się dostać do środka.

Tim zaciągnął story i zapalił światła. To błąd – pomyślała – jeśli nie miał w zwyczaju codziennie zasłaniać okien. Ktoś przyglądający się mieszkaniu z Pięćdziesiątej Alei albo z Siedemdziesiątej ulicy mógłby się domyślić, że Lacey tu jest.

Z drugiej jednak strony, jeśli zasłony zwykle były zaciągnięte, odsłaniając je, wysłałaby niepożądany sygnał. Boże – pomyślała – zapewnienie sobie bezpieczeństwa jest po prostu niemożliwe.

Oprawione w ramki zdjęcia Heather, porozstawiane po pokoju, nadal tu były. Wszystko wyglądało tak jak za życia Izabelli. Lacey zadrżała. Miała wrażenie, że Izabella zaraz stanie na schodach.

Uświadomiła sobie, że jeszcze nie zdjęła kurtki. Puchowa kurtka i dres tak bardzo się różniły od stroju, w jakim Lacey tu dawniej bywała, że poczuła się jeszcze bardziej nie na miejscu. Rozpinając kurtkę, znów zadrżała. Nagle poczuła się jak intruz, wtrącający się w życie duchów.

Wcześniej czy później będzie się musiała zmusić do wejścia na górę i zajrzeć do sypialni. Zdawała sobie sprawę, iż tylko w ten sposób może się pozbyć wrażenia, że ciało Izabelli nadal tam leży.

W bibliotece stała rozkładana, skórzana kanapa. Obok była łazienka przeznaczona dla gości. Lacey postanowiła korzystać z tych dwóch pomieszczeń. Nie mogłaby spać w łóżku, w którym zastrzelono lobelie.

Tim powiedział, że w lodówce jest jedzenie. Odwieszając kurkę do szafy w holu, Lacey przypomniała sobie, jak się tu schowała i jak stąd obserwowała biegnącego Caldwella.

Zjedz coś – nakazała sobie. – Jesteś głodna i dlatego masz zły humor.

Tim przygotował dla niej smaczny posiłek. W lodówce znalazła niedużego pieczonego kurczaka, zieloną sałatę, bułeczki, kawałek sera i trochę owoców. Na półce stała do połowy opróżniona puszka rozpuszczalnej kawy. Lacey przypomniała sobie, że razem z Izabellą piły kawę przechowywaną w tej właśnie puszce.

– Na górę! – powiedziała głośno sama do siebie. – Skończ z tym wreszcie.

Skacząc na jednej nodze, dotarła do schodów i mocno się opierając na metalowej barierce, wdrapała się na górę.

Przeszła przez pokój dzienny i zajrzała do sypialni. Tutaj też zasłony były zaciągnięte, ale było ciemno. Zapaliła światło.

Pokój wyglądał tak samo, jak w dniu, kiedy stała tu z Curtisem Caldwellem. Przypomniała go sobie, jak zamyślony rozglądał się po pokoju. Lacey czekała wtedy spokojnie, sądząc, że mężczyzna zastanawia się, czy kupić to mieszkanie, czy nie.

A on – pomyślała Lacey – sprawdzał, czy Izabella będzie mogła stąd uciec, czy nie.

Gdzie jest teraz Caldwell? – Nagle ogarnęło ją przerażenie i zniechęcenie. Czy przyleciał za nią do Nowego Jorku?

Lacey spojrzała na łóżko i przypomniała sobie zakrwawioną dłoń Izabelli, usiłującej wyciągnąć coś spod poduszki. Nieomal słyszała echo ostatniej prośby umierającej:

– Lacey… daj pamiętniki… Heather… jej ojcu… Tylko jemu… Przysięgnij…

Lacey poczuła nudności, tak wyraźnie przypomniała sobie ciężki, urywający się oddech umierającej i jej cierpienie, pozwalające wymówić tylko jedno słowo na jednym wdechu.

– Ty… przeczytaj. Pokaż mu… gdzie…

Potem Izabella zrobiła ostatni wysiłek, próbując powiedzieć jeszcze jedno słowo, ale umierając, biorąc ostatni wdech, szepnęła tylko:

– Man…

Lacey odwróciła się, przeszła przez pokój dzienny i z trudem zeszła po schodach. Zjedz coś, weź prysznic i kładź się spać – nakazała sobie. – Uspokój się. Czy ci się to podoba, czy nie, wiesz, że musiałaś się tu zatrzymać. Nie masz dokąd pójść.

Czterdzieści minut później siedziała na kanapie w bibliotece, otulona kocem. Na biurku leżała jej kopia pamiętnika Heather Landi. Trzy nie liniowane kartki były odłożone na bok. W mdłym świetle, wpadającym tu z holu, widać było plamy krwi, rozmazane na słowach napisanych ręką Heather.

Co tu widzisz? – pytała samą siebie Lacey. Mimo że była bardzo zmęczona, wiedziała, że niełatwo jej będzie usnąć. Zapaliła światło i wzięła do ręki trzy nie liniowane kartki. Trudno je było czytać, ponieważ były poplamione krwią.

Nagle coś jej przyszło na myśl. Czy to możliwe, że Izabella świadomie dotykała w ostatnich chwilach życia właśnie tych kartek?

Lacey kolejny raz przeczytała te strony, starając się domyślić, dlaczego były dla kogoś aż tak ważne, że wykradł ich oryginał i kopię. Nie miała wątpliwości, że Caldwell uważał, że dla tych kartek warto zabić. Ale dlaczego? Jaką kryją tajemnicę?

Na tych kartkach Heather pisała, że znalazła się między młotem a kowadłem i nie wie, co ma robić.

Ostatni wpis, który wydawał się ważny, znajdował się u góry pierwszej nie liniowanej strony. Heather pisała, że ma zjeść obiad z panem Maksem lub Makiem – nie można było tego odczytać – Hufnerem. „Powinno być fajnie. On mówi, że się zestarzał, a ja dojrzałam” – pisała.

Zdaje się, że miała się spotkać ze starym znajomym – pomyślała Lacey. – Ciekawe, czy policja z nim rozmawiała. Może Heather coś mu powiedziała? A może to spotkanie miało miejsce, zanim stało się coś niezwykłego?

Pamiętnik został ukradziony z komisariatu. Czy wcześniej policja sporządziła listę osób, o których pisała Heather? – zastanawiała się Lacey.

Rozejrzała się po pokoju, potem pokręciła głową. Gdybym mogła z kimś o tym porozmawiać – pomyślała. – Z kimś, kto by mnie wysłuchał. Ale nie ma nikogo takiego. Jesteś całkiem sama i suma musisz sobie z tym poradzić – stwierdziła.

Znów spojrzała na kartki. Ani Jimmy Landi, ani policja nie mają już tych kartek – przypomniała sobie. Ja mam jedyną kopię.

Czy mogę się jakoś dowiedzieć, kim jest ten mężczyzna? – zastanawiała się Lacey. – Mogę zajrzeć do książki telefonicznej, podzwonić. Albo zatelefonować do Jimmy’ego Landiego.

Zamyśliła się. Wiedziała, że musi się postarać rozwikłać tajemnice ukrytą na tych kartkach. Jeśli ktoś ma ją ujawnić, to tylko ona, czy zdąży, zanim ją znajdą?

Загрузка...