Mam nadzieję, Alex, że nie jesteś bardzo głodny – martwił się Jay Taylor, kolejny raz spoglądając na zegarek. – Lacey raczej nie ma w zwyczaju spóźniać się tak bardzo. Było jasne, że Jay jest zirytowany. Mona Farrell stanęła w obronie córki.
– O tej porze zawsze jest duży ruch, a Lacey mogła wyjechać z opóźnieniem.
Kit rzuciła mężowi ostrzegawcze spojrzenie.
– Wydaje mi się, że Lacey wiele ostatnio przeszła. Chyba nikt nie powinien mieć do niej pretensji o drobne spóźnienie. Mój Boże, dwa dni temu cudem uniknęła śmierci, a wczoraj włamano się do jej mieszkania. Na pewno nie potrzeba jej żadnych więcej nieprzyjemności.
– Zgadzam się – powiedział Alex Carbine głosem pełnym ciepła. – Ostatnie dwa dni nie były dla niej łatwe.
Mona Farrell spojrzała na Carbine’a, uśmiechając się z wdzięcznością. Nigdy nie czuła się swobodnie w towarzystwie swojego nadętego zięcia. Niewiele trzeba, żeby go zdenerwować. Jay dla nikogo nie ma dość cierpliwości, tylko Aleksa traktuje z szacunkiem.
Wszyscy dorośli pili w salonie koktajl; chłopcy oglądali telewizję w pokoju w piwnicy. Bonnie była z dorosłymi. Tak długo błagała, aż pozwolono jej nie kłaść się spać, dopóki nie przyjedzie Lacey. Mała stała teraz przy oknie, wyglądając ciotki.
Jest już piętnaście po ósmej – myślała Mona. – Lacey miała być o wpół do ósmej. To do niej niepodobne. Co ją mogło zatrzymać?
Lacey zrozumiała w pełni powagę sytuacji dopiero o wpół do szóstej, po powrocie do domu. Uświadomiła sobie, że została bez pracy. Parker senior obiecał, że będzie jej wypłacał pensję podstawową „jeszcze przez pewien czas”, jak się wyraził.
On chce mnie wylać – zrozumiała Lacey. – Za pretekst posłuży mu fakt, że naraziłam interes firmy, kopiując dowody w biurze i przechowując je tam. Pracowałam u niego osiem lat. Należę do garstki najlepszych agentów. Dlaczego chce się mnie pozbyć? Przecież to jego syn dał mi nazwisko Curtisa Caldwella i kazał umówić się na spotkanie. Mogę się założyć, że nie dostanę nagrody za przepracowane lata. Parker będzie się tłumaczył, że zwalnia mnie z mojej winy. Czy ujdzie mu to na sucho? Zdaje się, że będę musiała walczyć na kilku frontach jednocześnie – uznała Lacey, kiwając głową nad swoim nieoczekiwanym pechem. Muszę porozmawiać z prawnikiem, ale skąd go wziąć?
Przypomniało jej się jedno nazwisko: Jack Regan!
Mieszka z żoną, Małgorzatą, na piętnastym piętrze w tym samym bloku co Lacey. Oboje mają po czterdzieści kilka lat. Lacey rozmawiała z nimi podczas sąsiedzkiego przyjęcia bożonarodzeniowego w zeszłym roku. Niektórzy z gości wypytywali się wtedy o jakąś sprawę, którą Regan ostatnio wygrał.
Postanowiła, że od razu do niego zadzwoni, okazało się jednak, że ich numeru telefonu nie ma w spisie.
No cóż, najwyżej zatrzasną mi drzwi przed nosem – myślała Lacey, jadąc windą na piętnaste piętro. Kiedy nacisnęła dzwonek, uświadomiła sobie, że rozgląda się nerwowo po korytarzu.
Reganowie zdziwili się na jej widok, ale przyjęli ją bardzo serdecznie. Właśnie pili sherry, czekając na kolację. Zaprosili Lacey na kieliszeczek. Słyszeli o włamaniu do niej.
– To jeden z powodów, dla których tu przyszłam – zaczęła.
Lacey wyszła od nich po godzinie. Regan obiecał, że będzie ją reprezentował, jeśli – co bardzo prawdopodobne – zostanie postawiona w stan oskarżenia z powodu przetrzymywania pamiętnika.
– W tej sytuacji najkorzystniejsze dla pani byłoby oskarżenie o utrudnianie pracy administracji rządowej – powiedział Regan. – Jednak jeśli policja będzie podejrzewała, że miała pani ukryty powód, by zabrać pamiętnik, sprawa może się okazać poważniejsza.
– Moją jedyną motywacją była chęć spełnienia przysięgi, którą złożyłam umierającej kobiecie – oburzyła się Lacey.
Regan uśmiechnął się, ale spojrzenie miał poważne.
– Mnie pani nie musi przekonywać, Lacey, jednak to, co pani zrobiła, nie było mądre.
Lacey trzymała samochód w podziemnym garażu w swoim bloku; jeśli wszystko potoczy się tak, jak się obawia, wkrótce nie będzie jej stać na ten luksus. Tego dnia Lacey uświadomiła sobie jeszcze kilka równie niemiłych rzeczy.
Godziny szczytu już minęły, ale na ulicach nadal panował wielki ruch. Będę miała około godziny spóźnienia – myślała Lacey, wlokąc się centymetr po centymetrze przez most Waszyngtona, na którym jeden zablokowany pas ruchu spowodował wielkie zamieszanie. Jay jest pewnie w paskudnym humorze – myślała, uśmiechając się ponuro. Martwiła się, że kazała rodzinie czekać na siebie.
Na autostradzie numer 4 Lacey zastanawiała się, ile powinna im powiedzieć o tym wszystkim, co się w jej życiu dzieje. Chyba wszystko – zdecydowała. Mama albo Kit mogą zadzwonić do mnie do biura. Kiedy się dowiedzą, że mnie nie ma, będą chciały wiedzieć, dlaczego.
Jack Regan jest dobrym adwokatem – próbowała dodać sobie odwagi, skręcając w autostradę numer 17. – Wyciągnie mnie z tego.
Spojrzała w lusterko wsteczne. Czyżby ten samochód za mną jechał? – zastanawiała się, zjeżdżając na aleję Sheridana. Przestań! – skarciła się w myśli. – Popadasz w obłęd.
Kit i Jay mieszkali na cichej uliczce w osiedlu zamożnych domów. Lacey zaparkowała na ulicy przed ich posesją, wyszła z samochodu i ruszyła do drzwi wejściowych.
– Już jest! – zawołała z radością Bonnie. – Lacey przyjechała!
Dziewczynka podbiegła do drzwi.
– Najwyższy czas – burknął Jay.
– Dzięki Bogu – mruknęła pod nosem Mona Farrell. Wiedziała, że mimo obecności Aleksa Carbine’a zięć nie byłby w stanie dłużej panować nad swoim gniewem.
Bonnie nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi. Podniosła ręce, żeby uściskać Lacey i w tym momencie rozległy się strzały i zaświstały kule. Nagły ból przeszył głowę Lacey; upadła, przykrywając siostrzenicę swoim ciałem. Wewnątrz domu rozległy się krzyki, ale Lacey miała wrażenie, że to cały jej mózg krzyczy.
W nagłej ciszy, która zapadła po wystrzałach, zaczęła się zastanawiać nad sytuacją. Czuła ból, ale z przerażeniem uświadomiła sobie, że krew tryskająca na jej szyję wypływa z maleńkiego ciałka Bonnie.