33

Prokurator stanowy Gary Baldwin nie cierpiał głupców i powiedział o tym detektywowi z nowojorskiego oddziału policji Eddiemu Sloane’owi. Do wściekłości doprowadził go wczorajszy telefon od Sloane’a, z którego dowiedział się, że najprawdopodobniej z kopii pamiętnika Heather Landi, stanowiącej własność Jimmy’ego Landiego, znikło kilka kartek i to w czasie, kiedy pamiętnik leżał w komisariacie.

– Jak wam się udało nie zgubić reszty? – wściekał się. – Taki był przecież los oryginału.

Dwadzieścia cztery godziny później Sloane znów zadzwonił, dając Baldwinowi ponowną okazję do wyładowania złości.

– Wypatrujemy sobie oczy, czytając po wielekroć kopię, którą od was dostaliśmy, tylko po to, żeby się teraz dowiedzieć, że brakuje kilku kartek, z pewnością nie pozbawionych znaczenia, skoro ktoś podjął ryzyko ukradzenia ich wam sprzed nosa! Gdzie przechowywałeś pamiętnik, kiedy go dostałeś? Przyczepiony do tablicy ogłoszeń? Na ulicy? Przykleiłeś do niego karteczkę: „Dowód w sprawie morderstwa. Zezwala się na swobodne korzystanie”?

Słuchając tej tyrady, detektyw Eddie Sloane myślał o tym, co miałby ochotę zrobić Baldwinowi, i cofnął się wspomnieniami do lekcji łaciny, pobieranych w Szkole Wojskowej Xavier. Święty Paweł przestrzegał: Ne nominatur in vobis – niech o tym nie będzie mowy pośród was.

To doskonale pasuje, bo o tym, co miałbym ci ochotę zrobić, lepiej nie mówić. Niemniej jednak sam również był wściekły z tego powodu, że oryginał pamiętnika – oraz przypuszczalnie kilka kartek z kopii dokumentu – znikło z zamykanej na klucz kasetki, przechowywanej w jego szafce, w pokoju jego zespołu.

Oczywiście, że to jego wina. Klucz do kasetki i do szafki, zawieszone na ciężkim kółku, nosił przy sobie, w kieszeni marynarki. Marynarkę zaś zawsze wieszał na krześle. Każdy mógł wyjąć klucze z kieszeni, dorobić sobie komplet i odłożyć oryginalne na miejsce, zanim Sloane zdążyłby zauważyć ich brak.

Po zniknięciu oryginału zmieniono zamki, ale Sloane nie zmienił zwyczaju zostawiania kluczy w marynarce, wiszącej całymi dniami na krześle przy jego biurku.

Detektyw wrócił myślami do teraźniejszości. Baldwinowi w końcu zabrakło tchu, co dało Sloane’owi okazję do wtrącenia swoich trzech groszy.

– Powiadomiłem pana wczoraj, ponieważ był to mój obowiązek. Teraz dzwonię dlatego, że Jimmy Land i nie wydaje się w tej sprawie wiarygodnym świadkiem. Wczoraj przyznał, że kiedy dostał pamiętnik od pani Farrell, przejrzał go tylko pobieżnie. Poza tym, miał go w swoim posiadaniu nie więcej niż jeden dzień.

– Pamiętnik nie jest aż taki długi – warknął Baldwin. – Uważne przeczytanie całości zajmuje nie więcej niż kilka godzin.

– Ale on go nie przeczytał i w tym sęk – tłumaczył Sloane, gestem dziękując Nickowi Marsowi za kawę, którą ten postawił na biurku kolegi. – Pan Landi straszy, że narobi nam kłopotów, że wynajmie własnego detektywa… Na spotkaniu był obecny również wspólnik Landiego, Steve Abbott. On też dorzucił swoje trzy grosze.

– Nie dziwię się Landiemu burknął Baldwin. – Może rzeczywiście przydałby nam się jeszcze jeden detektyw; szczególnie, że wy do niczego nie doszliście.

– Wie pan, że to nieprawda. Ktoś obcy tylko by nam przeszkadzał. Zdaje się jednak, że nie będzie aż tak źle. Przed chwilą dzwonił do mnie Abbott – mówił Sloane. – Niemal mnie przepraszał. Powiedział, że dużo myślał o tej sprawie i że Landi może się mylić co do brakujących stron. Mówi, że tego wieczoru, kiedy Jimmy dostał od Lacey Farrell pamiętnik, był zbyt przygnębiony, żeby go czytać. Nazajutrz trochę sobie wypił, zanim się zabrał do lektury. Potem my zabraliśmy jego kopię.

– Możliwe, że się myli co do brakujących stron, ale nie możemy mieć co do tego pewności – powiedział lodowatym tonem Baldwin. – Zresztą, nawet gdyby nie miał racji w sprawie brakujących nie liniowanych kartek, to i tak oryginał zginął w czasie, kiedy był w waszych rękach, a to znaczy, że macie w komisariacie kogoś pracującego na dwie strony. Proponuję, żebyście zrobili u siebie porządki.

– Już się tym zajęliśmy.

Eddie Sloane nie uważał za stosowne informować Baldwina, że zaczął zastawiać pułapkę na winowajcę. Opowiadał kolegom, że w sprawie Waring pojawiły się nowe, ważne dowody, które przechowywane są w szafce Sloane’a.

Baldwin zakończył rozmowę:

– Proszę mnie o wszystkim informować. Proszę się postarać nie gubić następnych dowodów, gdyby się pojawiły. Jest pan w stanie sobie z tym poradzić?

– Tak. Proszę nie zapominać, że to my znaleźliśmy i zidentyfikowaliśmy odciski palców Savarano na drzwiach mieszkania Farrell – odciął się Sloane. – To wasi detektywi potwierdzili wcześniej informację, że Savarano nie żyje.

Trzask odkładanej słuchawki przekonał detektywa Eddiego Sloane’a, że udało mu się wbić szpilę gruboskórnemu prokuratorowi stanowemu. Punkt dla nas – pomyślał. Ale było to drobne zwycięstwo bez znaczenia i detektyw zdawał sobie z tego sprawę.


Do końca dnia personel biura Gary’ego Baldwina odczuwał na własnej skórze jego niezadowolenie z nieudolnie prowadzonego śledztwa. Pod koniec dnia humor mu się nagle zmienił, kiedy dostał wiadomość, że chroniony świadek, Lacey Farrell, ma dla niego nowe informacje.

– Będę czekał do skutku. Zadbajcie o to, żeby zadzwoniła do mnie jeszcze dzisiaj – powiedział George’owi Svensonowi z Minneapolis.

Po tym telefonie Svenson pojechał przed blok Lacey i czekał na nią w samochodzie. Kiedy wróciła po pracy do domu, nie pozwolił jej nawet wejść do mieszkania.

– Prokurator siedzi jak na szpilkach, czekając na pani telefon – powiedział. – Musimy to załatwić jak najszybciej.

Pojechali jego samochodem. Svenson był z natury zamknięty w sobie i nie czuł potrzeby rozmowy. Podczas indoktrynacji w bezpiecznym miejscu w Waszyngtonie Lacey dowiedziała się, że szeryfowie nienawidzą programu ochrony świadków i nie lubią mieć do czynienia z tymi wyrwanymi z naturalnego środowiska osobami. Czuli się przy nich jak opiekunki do dzieci.

Już pierwszego dnia w Minneapolis Lacey postanowiła, że chociaż nie jest przyjemnie być uzależnioną od obcej osoby, zrobi wszystko, żeby nie sprawiać sobą więcej kłopotów, niż to konieczne. W ciągu czterech miesięcy spędzonych w mieście jedyną niezwykłą prośbą, jaką miała, była ta o kupowanie używanych mebli na wyprzedażach, a nie w sklepach. Lacey miała wrażenie, że Svenson zaczął ją cenić. Wioząc ją w godzinach narastającego ruchu do bezpiecznego aparatu telefonicznego, zaczął się dopytywać o jej pracę.

– Podoba mi się – powiedziała Lacey. – Kiedy pracuję, czuję się jak normalny człowiek.

Mruknięcie Svensona wzięła za wyraz zrozumienia. Svenson był jedynym człowiekiem w całym mieście, któremu Lacey mogłaby opowiedzieć o tym, że łzy cisnęły się jej do oczu, kiedy Millicent pokazała zdjęcie swojej pięcioletniej wnuczki w stroju baletnicy. Dziewczynka była podobna do Bonnie i Lacey poczuła nagłą tęsknotę za domem. Mogłaby o tym powiedzieć, ale nie powiedziała.

Patrząc na zdjęcie dziecka w wieku Bonnie, Lacey gwałtownie zapragnęła zobaczyć siostrzenicę. Przypomniała się jej stara piosenka z przełomu wieków: „My bonnie lies over the ocean, my bonnie lies over the sea… bring back, bring back, oh bring back my bonnie to me…” [2].

Ale Bonnie nie zginęła – uświadomiła sobie Lacey. Samolotem doleciałabym do niej w trzy godziny. Tymczasem mam dla prokuratora stanowego informację, która może sprawić, że wkrótce rzeczywiście wejdę do samolotu i polecę do domu.

Przejeżdżali obok jednego z licznych jezior, rozrzuconych po całym mieście. Śnieg leżał już prawie tydzień, ale nadal był nieskazitelnie biały. Na niebie zaczęły się pokazywać gwiazdy, jasne i lśniące. Pięknie tutaj – pomyślała Lacey. – W innych okolicznościach mogłabym zrozumieć kogoś, kto zdecydował się tu zamieszkać, ale ja chcę do domu. Muszę wrócić do domu.


Na ten wieczór wybrano telefon w hotelowym pokoju. Svenson powiedział Lacey, że podczas jej rozmowy z Baldwinem będzie czekał w holu, po czym połączył ją z prokuratorem.

Lacey zauważyła, że po drugiej stronie telefon odebrano już po pierwszym dzwonku. Słyszała nawet jak Gary Baldwin się przedstawił. Svenson podał jej słuchawkę.

– Życzę szczęścia – szepnął i wyszedł.

– Dziękuję – zaczęła Lacey – że pan tak szybko zareagował na moją wiadomość. Mam informację, która może się okazać bardzo ważna.

– Mam nadzieję, panno Farrell. O co chodzi?

Lacey poczuła się nagle zirytowana. Mógłby się przynajmniej spytać, jak mi się tu żyje – pomyślała. – Mógłby być bardziej uprzejmy. Nie zamieszkałam tutaj z własnego wyboru. Jestem tu dlatego, że on nie umie złapać mordercy. To nie moja wina, że zostałam uwikłana w zabójstwo.

– Chodzi o to – powiedziała, powoli cedząc słowa, jakby prokurator miał trudności ze zrozumieniem jej – że dowiedziałam się, że Rick Parker… Pamięta go pan? To jeden z Parkerów z „Parker i Parker”, dla których pracowałam. Kilka godzin przed śmiercią Heather Rick był w tym samym barze, co Heather, ale kiedy ona go zobaczyła, przestraszyła się… W każdym razie, była bardzo wzburzona.

Zapadła długa chwila ciszy. Potem Baldwin spytał:

– Jakim cudem udało się pani zdobyć tę informację w Minnesocie, pani Farrell?

Dopiero w tej chwili Lacey uświadomiła sobie, że nie przemyślała swojej rewelacji dokładnie. Nikomu nie powiedziała, że sporządziła dodatkową kopię pamiętnika Heather dla siebie, zanim oddała oryginał detektywowi Sloane’owi. Grożono jej sądem za zabranie oryginału z mieszkania Izabelli. Lacey wiedziała, że policja nie uwierzy jej, że odbiła dodatkową kopię tylko po to, żeby dotrzymać przysięgi złożonej umierającej Izabelli.

– Pytałem, jak pani zdobyła tę informację, pani Farrell – powiedział Baldwin głosem przypominającym Lacey pewnego wyjątkowo uszczypliwego nauczyciela.

Lacey mówiła teraz z namysłem, jakby się poruszała po polu minowym.

– Poznałam tutaj kilka osób, panie Baldwin. Jeden z kolegów zaprosił mnie na przyjęcie wydane na cześć zespołu aktorskiego po przedstawieniu „Król i ja”. Rozmawiałam z Kate Knowles, aktorką z tej grupy i…

– I ona zupełnie przypadkowo powiedziała pani, że Rick Parker był w ośrodku narciarskim w Vermont kilka godzin przed śmiercią Heather Landi. Czy to chciała mi pani powiedzieć?

– Panie Baldwin – zaczęła Lacey, zdając sobie sprawę, że mówi coraz głośniej – może zechce pan wyjaśnić, co sugeruje? Nie wiem, ile pan o mnie wie, ale mój ojciec grał na Broadwayu. Widziałam wiele musicali i niektóre bardzo mi się podobały. Znam się na teatrze muzycznym i znam ludzi z tego środowiska. Rozmawiając z Kate Knowles dowiedziałam się, że występowała we wznowieniu „Mojego chłopaka”, wystawianego dwa lata temu. Rozmawiałyśmy o tym przedstawieniu. Ja widziałam je z Heather Landi w głównej roli.

– Nie mówiła nam pani, że znała Heather Landi – przerwał jej Baldwin.

– Nie miałam o czym mówić denerwowała się Lacey. – Detektyw Sloane pytał mnie, czy znałam Heather Landi. Powiedziałam mu wówczas, zgodnie z prawdą, że nie, nie znałam jej. Bo jej nie znałam. Podobnie jak setki, czy nawet tysiące widzów, widziałam ją tylko występującą w musicalu. Czy powinnam opowiadać wszystkim, że znam Roberta De Niro, jeśli zobaczę go dzisiaj w filmie?

– Zrozumiałem panią – w głosie Ba Id wina nie było słychać ani śladu rozbawienia. – Zaczęłyście więc rozmawiać o „Moim chłopaku”. Co było dalej?

Lacey mocno ściskała słuchawkę w prawej dłoni. Paznokcie lewej mocno wbiła w skórę. Nie wolno jej stracić panowania nad sobą.

– Wydawało mi się oczywiste, że Kate znała Heather Landi, skoro występowały w tej samej sztuce. Spytałam ją o to i zaczęłyśmy rozmawiać o Heather. Sama mi powiedziała, że Izabella Waring pytała wszystkich członków zespołu, czy wiedzieli, że kilka dni przed śmiercią Heather czymś się gryzła i czy wiedzą, co to mógł być za problem.

Baldwin dał się nieco udobruchać.

– Jest pani sprytna. Co było dalej’?

– Kate powiedziała to samo, co, jak się zdaje, mówili Izabelli wszyscy znajomi jej córki. Heather rzeczywiście wyglądała na zmartwioną, ale nikomu się nie zwierzała ze swoich problemów. Dzwonić do pana dlatego, że potem Kate powiedziała mi, że zamierza skontaktować się z matką Heather, bo coś sobie przypomniała. Kale cały czas jest w podróży i nie wie, że Izabella nie żyje.

Lacey znów mówiła powoli, z namysłem.

– Kate Knowles ma chłopaka w Nowym Jorku. Nazywa się Wilhelm Merrill. Pracuje w banku Chase, specjalizuje się w inwestycjach i jest przyjacielem Ricka Parkera; w każdym razie, zna go. Wilhelm powiedział Kate, że rozmawiał z Heather w barku, w ośrodku dla narciarzy w Stowe, w dniu jej śmierci. Kiedy Rick wszedł do baru, Heather raptownie przerwała rozmowę i prawie natychmiast wyszła.

– Czy on jest pewien, że to miało miejsce w dniu jej śmierci?

– Tak mówiła Kate. Z tej opowieści zrozumiała, że Heather bardzo się zdenerwowała na widok Ricka. Spytałam ją, czy wie, dlaczego Heather tak gwałtownie zareagowała i dowiedziałam się od Kate, że Rick wykręcił Heather jakiś numer zaraz po jej przyjeździe do Nowego Jorku, cztery lata temu.

– Chciałbym panią o coś zapytać. Pracowała pani w „Parker i Parker” przez osiem lat. Razem z Rickiem Parkerem, prawda?

– Tak, ale Rick był w biurze na West Side. Do nas przyszedł przed trzema laty.

– Rozumiem. I przez cały ten czas, kiedy zgłosiła się do pani Izabella, nigdy nie wspomniał, że znał Heather Landi?

– Nigdy. Pozwoli pan, że mu przypomnę, że jestem tutaj, gdzie jestem, dlatego że Rick Parker dał mi nazwisko Curtisa Caldwella, który miał podobno pracować w znanej firmie prawniczej. Rick jest jedynym człowiekiem z naszego biura, który twierdzi, że rozmawiał z mężczyzną, który okazał się zabójcą Izabelli Waring. Chyba byłoby naturalne, żeby Rick powiedział mi, że znał Heather. Przez kilka tygodni pokazywałam klientom mieszkanie i opowiadałam Rickowi o Izabelli Waring, obsesyjnie pragnącej poznać przyczyny śmierci córki. W każdym razie ja uważam, że byłoby to naturalne – powiedziała z mocą.

Nazajutrz po śmierci Izabelli oddałam pamiętnik policji. Powiedziałam im wtedy, że kopię dałam Jimmy’emu Landiemu, tak jak obiecałam. Czy mówiłam, że Izabella prosiła mnie o przeczytanie pamiętnika? Czy mówiłam, że do niego zajrzałam? – Lacey potarła czoło dłonią, usiłując przypomnieć sobie te szczegóły.

Oby tylko nie spytali, kto mnie zaprosił na to przyjęcie. Nazwisko Toma Lyncha pojawiło się w pamiętniku i na pewno to spostrzegą. Wtedy szybko się zorientują, że tu nie chodzi o przypadek.

– Pozwoli pani, że powtórzę najistotniejsze fakty powiedział Baldwin. – Mówi pani, że mężczyzna, który widział Ricka Parkera w Stowe, jest bankowym specjalistą od inwestycji, nazywa się Wilhelm Merrill i pracuje w banku Chase?

– Tak.

– Wszystkie te informacje zdobyła pani przypadkiem, podczas spotkania towarzyskiego z panią Knowles?

Lacey straciła cierpliwość.

– Panie Baldwin, żeby przekazać panu te informacje, musiałam wyciągnąć je od bardzo sympatycznej i utalentowanej aktorki, z którą chętnie bym się zaprzyjaźniła. Oszukałam ją, tak samo jak oszukuję wszystkich, których tu spotykam, z wyjątkiem szeryfa Svensona. W moim interesie leży zbieranie wszelkich informacji, które mogłyby stworzyć mi szansę powrotu do normalnego, uczciwego, wolnego od kłamstwa życia. Na pana miejscu bardziej by mi zależało na ustaleniu tego, co łączyło Ricka Parkera z Heather Landi, niż na nieustannym upewnianiu się, czy sobie tego wszystkiego nie wymyśliłam.

– Nic podobnego nie przyszło mi nawet do głowy. Natychmiast sprawdzimy te informacje. Musi pani jednak przyznać, że bardzo niewielu świadków korzystających z rządowego programu ochrony przypadkiem natyka się na przyjaciółkę zmarłej kobiety, której matka została zamordowana, co stało się przyczynił objęcia świadka ochroną.

– I niewiele matek zostaje zamordowanych dlatego, że są przekonane, iż śmierć ich córek nie była przypadkowa.

– Sprawdzimy to. Z pewnością już to pani mówiono, ale powtórzę, bo to bardzo ważne. Nalegam, żeby pani bardzo uważała i nie pozwalała sobie na brak ostrożności. Mówi pani, że ma nowych znajomych, i cieszy mnie to, ale musi pani bardzo uważać na to, co im pani mówi. Zawsze musi pani pamiętać o ostrożności. Gdyby chociaż jedna osoba dowiedziała się, gdzie pani jest, musielibyśmy panią przenieść w inne miejsce.

– Niech się pan o mnie nie martwi, panie Baldwin – powiedziała Lacey, ale serce w niej zamarło na myśl, że powiedziała matce, iż mieszka w Minneapolis.

Kiedy odłożyła słuchawkę i skierowała się do drzwi, miała wrażenie, że dźwiga cały świat na swoich ramionach. Baldwin zlekceważył to, co mu powiedziała. Lacey odniosła wrażenie, że fakt, iż Rick Parker znał Heather Landi, nie wydał mu się ważny.

Nie mogła wiedzieć, że kiedy tylko odłożyła słuchawkę, prokurator stanowy Gary Baldwin powiedział do swoich asystentów, przysłuchujących się rozmowie:

– To pierwszy przełom w sprawie! Parker siedzi w tym po uszy.

– A Lacey Farrell wie więcej, niż mówi – dodał po chwili.

Загрузка...