41

Detektyw Eddie Sloane pracował na zmianie od ósmej do szesnastej, ale w piątek o siedemnastej trzydzieści był jeszcze w swoim gabinecie, w dziewiętnastym komisariacie. Na jego biurku leżała teczka Ricka Parkera. Detektyw cieszył się, że jest już piątek. Miał nadzieję, że przynajmniej w sobotę i niedzielę ci z federalnej dadzą mu spokój.

Ostatnie dni były ciężkie. Od wtorku, kiedy to Rick Parker nie przyszedł na spotkanie, stosunki między nowojorską policją a prokuratorem stanowym – i tak pozostawiające wiele do życzenia – stały się wręcz wrogie.

Sloane wściekał się, ilekroć sobie przypominał, że dopiero kiedy dwaj agenci federalni zaczęli szukać Parkera, Gary Baldwin w końcu przyznał, że ma świadka, który jest gotów zeznać, że widział Ricka w ośrodku narciarskim w Stowe w dniu śmierci Heather Landi.

Baldwin nie podzielił się z nami tą nowiną – myślał Sloane ale kiedy się dowiedział, że naciskałem Parkera, miał czelność się poskarżyć prokuratorowi rejonowemu.

Na szczęście prokurator był po mojej stronie – snuł ponure myśli Sloane. – Podczas spotkania z udziałem obu zwaśnionych stron, prokurator rejonowy przypomniał Baldwinowi, że policja nowojorska nie zakończyła dochodzenia w sprawie zabójstwa i zamierza znaleźć mordercę. Stwierdził wyraźnie, że gdyby urzędnicy federalnego wymiaru sprawiedliwości zechcieli się dzielić posiadanymi informacjami i byli bardziej chętni do współpracy, wszyscy by na tym lepiej wyszli, ale tę sprawę prowadzi policja nowojorska, a nie federalni.

Fakt, że prokurator rejonowy ujął się za nim, chociaż musiał wysłuchać Baldwina skarżącego się, że z szafki Sloane’a zginęły ważne dowody w tej sprawie, rozbudził w detektywie pragnienie, by samemu zwinąć Ricka Parkera.

Chyba że już nie żyje – myślał Sloane – co jest wysoce prawdopodobne.

W przeciwnym razie zniknięcie Ricka świadczyłoby o tym, że znaleźli się na właściwym tropie. Z pewnością rzucało to nowe światło na trudny do wyjaśnienia fakt, że morderca Izabelli Waring z taką łatwością został uznany za przedstawiciela znanej firmy prawniczej, korzystającej z usług agencji „Parker i Parker”.

Teraz wiadomo, że Parker był w ośrodku dla narciarzy i że Heather Landi była przestraszona, kiedy go tam zobaczyła, zaledwie kilka godzin przed śmiercią.

Podczas czterech miesięcy po śmierci Izabelli Waring, Sloane zgromadził całkiem pokaźne curriculum vitae Ricka Parkera. Wiem o nim więcej niż on sam o sobie – myślał, kolejny raz przeglądając gruby plik dokumentów.

Richard J. Parker junior. Jedyne dziecko. Lat trzydzieści jeden. Wyrzucony z dwóch prestiżowych szkół za posiadanie narkotyków. Podejrzewany – przy braku dowodów – o handel narkotykami. Świadkowie zostali prawdopodobnie opłaceni, w zamian za wycofanie zeznań. Ukończenie college’u – w wieku dwudziestu trzech lat – zajęło mu aż sześć lat. Ojciec zapłacił za szkody wyrządzone w męskim akademiku podczas hucznego przyjęcia.

Gdy był w szkole, zawsze miał mnóstwo pieniędzy. Na siedemnaste urodziny dostał mercedesa. Jako nagrodę za ukończenie nauki – mieszkanie na zachód od Central Parku.

Pierwszą i jedyną jego pracą jest posada w „Parker i Parker”. Pięć lat w oddziale na Sześćdziesiątej Siódmej Zachodniej, trzy lata – do dzisiaj – w głównym biurze na Sześćdziesiątej Drugiej Wschodniej.


Sloane bez trudu dowiedział się, że współpracownicy Ricka na Zachodniej nie lubili go. Jeden z byłych pracowników „Parker i Parker” powiedział Sloane’owi: „Rick bawił się całą noc, przychodził do pracy na kacu albo pod wpływem koki i panoszył się w biurze”.

Przed pięciu laty ojciec Ricka zabiegał o ugodę w sprawie o napastowanie seksualne sekretarki przez syna, żeby uniknąć publicznego skandalu. Po tym incydencie Parker senior postanowił odciąć syna od swoich pieniędzy.

Zawieszono wypłacanie dochodów z funduszu powierniczego. Płacono mu taką samą pensję, jak innym pracownikom i dodatkowo prowizję od przeprowadzonych transakcji.

Papcio nauczył się w końcu, że miłość nie może być ślepa – pomyślał z przekąsem Sloane. Był tylko jeden problem: miłością, która przejrzała na oczy, nie można zapłacić za kokainę. Sloane kolejny raz przerzucił kartki. Skąd Rick brał pieniądze na narkotyki i kto – jeśli chłopak jeszcze żyje – utrzymuje go teraz,?

Sloane wyciągnął następnego papierosa z paczki, którą zawsze nosił w kieszeni koszuli.

W życiorysie Richarda J. Parkera stale powtarzał się jeden motyw. Mimo wybuchów gniewu i walenia pięścią w stół Parker senior zawsze przychodził z pomocą, kiedy syn znalazł się w prawdziwych tarapatach.

Tak jak teraz.

Eddie Sloane jęknął i podniósł się z krzesła. Teoretycznie sobotę i niedzielę miał wolne. Żona ułożyła dla niego wspaniały plan: miał zrobić porządki w garażu. Sloane wiedział jednak, że żona będzie musiała zmienić plany. Garaż musi zaczekać. Detektyw wybierze się do Greenwich w stanie Connecticut, żeby porozmawiać z R.J. Parkerem seniorem. Tak, najwyższy czas odwiedzić majątek, w którym Rick Parker się wychował i dostał wszystko, co tylko można kupić za pieniądze.

Загрузка...