15

Najważniejsze w całym programie jest bezpieczeństwo – myślała Lacey, zaczynając pisać list do matki. O czym napiszesz? – pytała samą siebie. – Nie o pogodzie. Gdybym wspomniała, że jest piec stopni poniżej zera i że w ciągu jednego dnia spadło tu sześćdziesiąt sześć centymetrów śniegu, zdradziłabym, że jestem w Minnesocie. Ostrzegano mnie przed podawaniem takich informacji.

Nie mogę pisać o pracy, bo jeszcze jej nie znalazłam. Mogę napisać, że fałszywy akt urodzenia i fałszywa karta ubezpieczeniowa wreszcie przyszły i że będę mogła zacząć szukać zatrudnienia. Chyba mogę im powiedzieć, że wreszcie mam prawo jazdy i że mój doradca, zastępca szeryfa stanowego, pomógł mi kupić używany samochód.

Program za to zapłaci. Czy to nie wspaniałe? Oczywiście nie wolno mi pisać, że szeryf nazywa się George Svenson ani powiedzieć mamie i Kit, że kupiłam trzyletniego, brązowego forda bronco.

Napisała więc:

Mój doradca to dobry człowiek. Ma trzy nastoletnie córki.

Niedobrze, ostatnie zdanie muszę wymazać – pomyślała. Jest zbyt konkretne.

Mój doradca to dobry człowiek. Jest bardzo cierpliwy, Pojechał ze mną na zakupy, po meble do mojego mieszkanka na poddaszu.

Zbyt konkretnie. Zostawmy tylko „mieszkanie”.

Znacie mnie jednak. Nie chciałam mieć zbyt wielu szaf na miarę, więc pożartował sobie ze mnie i pojechaliśmy na wyprzedaże. Udało mi się nabyć kilka używanych mebli mających charakter. Brakuje mi jednak moich dawnych zdobyczy. Powiedzcie Jayowi, że jestem mu bardzo wdzięczna za to, że opłaca czynsz za moje mieszkanie.

Te informacje są bezpieczne – myślała Lacey – i naprawdę jestem mu wdzięczna, chociaż zwrócę Jayowi wszystko, co do grosza – obiecała sobie.

Wolno jej było dzwonić do domu tylko raz w tygodniu, z bezpiecznego telefonu. Ostatnim razem słyszała z oddali głos Jaya, ponaglającego Kit. To rzeczywiście problem, musieć siedzieć w domu i czekać, aż w ustalonym dniu zadzwoni telefon. Do niej nikomu nie było wolno dzwonić.

Przypuszczam, że dzieci dobrze się bawiły podczas ferii. Bardzo się cieszę, że ręka Bonnie jest coraz silniejsza. Wygląda na to, że wyjazd chłopców na narty był niezwykle udany. Powiedzcie im, że jestem dostatecznie postrzelona, żeby spróbować z nimi zjeżdżania na desce, kiedy wrócę.

Dbaj o siebie, mamo. Odnoszę wrażenie, że dobrze się czujesz w towarzystwie Aleksa. Co z tego, że on czasem za dużo gada? Moim zdaniem, to miły człowiek i nigdy nie zapomnę, jak bardzo nam pomógł tego dnia, kiedy Bonnie miała operację.

Kocham was wszystkich. Módlcie się, żeby znaleźli i aresztowali zabójcę Izabelli Waring i żeby on się zgodził zeznawać, bo wtedy będę mogła wrócić do siebie.

Lacey podpisała się, złożyła list i włożyła go do koperty. Szeryf Svenson wyśle go bezpiecznymi kanałami. Za każdym razem, kiedy mogła napisać do matki i Kit albo rozmawiać z nimi przez telefon, czuła się troszeczkę mniej samotna. Kiedy jednak kończyła list czy rozmowę, ogarniało ją rozczarowanie.

Daj spokój – napominała sama siebie. – Nie użalaj się nad sobą. To ci nic nie pomoże. Dzięki Bogu, że już po świętach.

– To był wielki problem – powiedziała głośno i nagle sobie uświadomiła, że nabrała zwyczaju rozmawiania ze sobą.

Usiłując skrócić dzień Bożego Narodzenia, poszła na ostatnią mszę do kościoła pod wezwaniem świętego Olafa, który był wojowniczym królem Norwegii. Potem zjadła kolację w hotelu „Gwiazda Północy”.

Kiedy podczas mszy chór zaśpiewał „Adeste fidelis”, łzy napłynęły jej do oczu, ponieważ pomyślała o ostatnim Bożym Narodzeniu za życia ojca. Byli razem na pasterce u świętego Malachiasza na Manhattanie, w pobliżu teatrów. Matka zawsze powtarzała, że Jack Farrell zdobyłby sławę, gdyby wybrał karierę śpiewaka, a nie muzyka. Rzeczywiście, miał piękny głos. Lacey przypomniała sobie, że podczas mszy przestała w pewnym momencie śpiewać, żeby posłuchać czystego, pełnego uczucia głosu ojca.

Po mszy szepnął do niej:

– Ach, Lace, łacina ma w sobie coś cudownego.

Podczas samotnej kolacji znów napłynęły jej do oczu łzy, bo pomyślała o matce, o Kit, o Jayu i o dzieciach. Obie z matką zawsze spędzały Boże Narodzenie u Kit. Przyjeżdżały do niej z prezentami, które Święty Mikołaj „zostawił dla dzieci”.

Andy mając dziesięć lat (podobnie zresztą jak Todd, kiedy był w tym wieku) wierzył jeszcze w Mikołaja. Bonnie poznała prawdę, gdy miała zaledwie cztery lata. Lacey przesłała bezpiecznym kanałem prezenty dla wszystkich członków rodziny, ale to nie dawało się nawet porównać z obiadem przy wspólnym stole.

Z trudem udając, że posiłek zamówiony w „Gwieździe Północy” sprawia jej przyjemność, Lacey zaczęła sobie przypominać odświętnie zastawiony stół u Kit, lśniący świecznik od Waterforda i blask świec odbijający się w weneckich szkłach.

Przestań! – napomniała samą siebie i wrzuciła kopertę do szuflady, gdzie miała czekać na przybycie Svensona, zastępcy szeryfa.

Z braku innego zajęcia Lacey sięgnęła do najniższej szuflady w biurku i wyjęła sporządzoną dla siebie kopię pamiętnika Heather Landi.

Co, zdaniem Izabelli, powinnam tu znaleźć? – pytała siebie po raz setny. Czytała pamiętnik tyle razy, że znała go już prawie na pamięć.

Czasami zapiski były robione często – codziennie albo raz na kilka dni. Innym razem między jedną a drugą datą mijał tydzień, miesiąc lub nawet sześć tygodni. Pamiętnik obejmował cztery lata, które Heather spędziła w Nowym Jorku. Szczegółowo pisała o poszukiwaniu mieszkania dla siebie i o tym, że ojciec uparł się, żeby córka zamieszkała w bezpiecznym bloku na East Side. Haether wolała West Side na Manhattanie. Napisała:

Nie jest tam aż tak tłoczno, chociaż wszystko tętni życiem.

Pisała o lekcjach śpiewu, o przesłuchaniach i o swojej pierwszej roli w Nowym Jorku, w wystawianym przez związek zawodowy aktorów „Moim chłopaku”. Czytając o tym, Lacey uśmiechała się pod nosem. Na końcu Heather Landi napisała:

Julio Andrews, zrób mi miejsce. Heather Landi nadchodzi.

Heather szczegółowo opisywała przedstawienia, które widziała. Oceniała je – podobnie jak aktorów – w sposób zrównoważony i dojrzały. Równie ciekawie pisała o – co bardziej wystawnych – przyjęciach, na których bywała, często dzięki znajomościom ojca. Za to niektóre uwagi Heather dotyczące chłopaków były zaskakująco niedojrzałe. Lacey miała wrażenie, że rodzice trzymali Heather pod kloszem, do czasu, aż – dwa lata po skończeniu szkoły – dziewczyna zdecydowała się zamieszkać w Nowym Jorku i zrobić karierę w teatrze.

Było jasne, że łączyły ją silne więzy z obojgiem rodziców. Zawsze pisała o nich ciepło i z uczuciem, chociaż kilka razy skarżyła się, że trudno jest zadowolić ojca.

Był jeden akapit, który zaintrygował Lacey już za pierwszym razem:

Wczoraj Tata zwymyślał jednego z kelnerów. Pierwszy raz widziałam go tak rozzłoszczonego. Biedny kelner, był bliski łez. Teraz rozumiem, co Mama miała na myśli, kiedy ostrzegała mnie przed wybuchowym temperamentem Taty i prosiła, żebym jeszcze raz się zastanowiła, czy rzeczywiście chcę mu powiedzieć, że po przeprowadzce do Nowego Jorku nie zamieszkam na East Side. Zabiłby mnie, gdyby wiedział, jak słuszne okazały się jego obawy. Boże, jąkają byłam głupia!

Co takiego się wydarzyło? Co sprowokowało Heather do napisania tych słów? – zastanawiała się Lacey. To nie mogło być nic bardzo ważnego. Tak czy inaczej, miało to miejsce cztery lata przed śmiercią Heather i dziewczyna nigdy więcej nawet o tym nie wspomniała.

Kilka ostatnich notatek świadczyło, że Heather bardzo się czymś gryzła. Kilkakrotnie pisała, że znalazła się „między młotem a kowadłem; nie wiem, co robić”. Ostatnie dni Heather opisała na nie liniowanym papierze w przeciwieństwie do całości pamiętnika.

Słowa Heather były niekonkretne, ale musiały zawierać coś, co wzbudziło podejrzenia Izabelli Waring.

Mogło chodzić o pracę, o chłopaka, albo o coś całkiem innego – myślała Lacey, odkładając kartki do szuflady. Bóg mi świadkiem, że teraz ja też znalazłam się między młotem a kowadłem.

Dlatego, że ktoś chce cię zabić – szepnął jakiś głos w jej wnętrzu.

Lacey zatrzasnęła szufladę. Przestań! – nakazała sobie.

Filiżanka herbaty powinna mi dobrze zrobić – pomyślała. Przygotowała napar i popijała go drobnymi łykami w nadziei, że uda się jej w ten sposób rozproszyć trudne do zniesienia poczucie wyobcowania, gotowe w każdej chwili znów ją ogarnąć.

Pełna niepokoju, włączyła radio. Miała w zwyczaju słuchać programu muzycznego, ale tym razem odbiornik był nastrojony na poranną audycję z utworami na orkiestrę i odezwał się w nim czyjś głos:

– Cześć, jestem Tom Lynch. Będę gospodarzem najbliższych czterech godzin w stacji WCIV.

Tom Lynch!

Lacey była zaskoczona tym, że tęsknota za domem odezwała się w niej z taką siłą. Któregoś dnia sporządziła listę wszystkich nazwisk wymienionych w pamiętniku Heather Landi. Jednym z nich było nazwisko Toma Lyncha, radiowca z jednej z podmiejskich stacji, w którym Heather swego czasu się podkochiwała.

Czyżby to był ten sam człowiek? Jeśli tak, to czy Lacey mogłaby się od niego dowiedzieć czegoś o Heather?

Warto spróbować – zdecydowała po krótkim namyśle.

Загрузка...