55

Lacey przebudziła się i spojrzała na zegarek. Spała trzy godziny. Kiedy otworzyła oczy, poczuła się lak, jak pacjent na fotelu dentystycznym po płytkim znieczuleniu. Coś ją bolało. Nie był to jednak ząb, tylko noga w kostce. Zanim jeszcze zaczęła myśleć, uświadomiła sobie, że słyszy hałas samochodów na ulicy i przejeżdżającą niedaleko karetkę pogotowia, policji albo straży pożarnej.

Były to swojskie odgłosy Manhattanu, zawsze budzące w niej mieszane uczucia: było jej żal osoby, do której jechała karetka, a jednocześnie uspokajała ją myśl, że tu nikt nie jest zdany tylko na własne siły. Gdybym potrzebowała pomocy, zawsze znajdę kogoś, kto mi jej udzieli – tak zawsze myślała.

Teraz myślę inaczej – stwierdziła i usiadła, odsuwając koc. Detektyw Sloane był na nią wściekły, ponieważ zabrała pamiętnik Heather. Prokurator stanowy Baldwin pewnie wybuchł jak wulkan, kiedy się dowiedział, że Lacey zdradziła swojej matce, gdzie mieszka, a potem uciekła.

Groził, że zatrzyma ją w areszcie jako naocznego świadka, jeśli nie będzie przestrzegała zasad ustalonych dla jej ochrony i Lacey była przekonana, że zrobi to, jeśli tylko uda mu się ją zatrzymać. Wstała, odruchowo opierając się mocniej na lewej nodze; w prawej, opuchniętej kostce czuła pulsujący ból.

Oparła się dłońmi o biurko, żeby złapać równowagę. Trzy nie liniowane kartki z pamiętnika nadal tam leżały i natychmiast przykuły jej uwagę. Przeczytała pierwszą linijkę jednej z nich: „Obiad z panem Maksem? Makiem? Hufnerem. Powinno być fajnie. On mówi, że się zestarzał, a ja dojrzałam”.

Odnosi się wrażenie, że chodzi tu o kogoś, kogo Heather znała wiele lat – pomyślała Lacey. Kogo mogłabym spytać? Tylko jedna osoba przychodziła jej na myśl: ojciec Heather.

On musi wiedzieć uznała Lacey.

Trzeba się było ubrać i coś zjeść. Musiała usunąć ślady swojej bytności w mieszkaniu. Była niedziela. Tim Powers obiecał ją ostrzec, gdyby pośrednik handlu nieruchomościami zamierzał tu przyjść z klientem, ale mogło się zdarzyć i tak, że ktoś przyjdzie niespodziewanie. Rozejrzała się, odnotowując w pamięci wszystkie szczegóły. Jedzenie w lodówce zdradzi, że ktoś korzystał z mieszkania. Podobnie wilgotny ręcznik i myjka.

Lacey doszła do wniosku, że krótki prysznic pomoże się jej dobudzić. Chciała się ubrać, zdjąć z siebie koszulę nocną należącą do Heather Landi. Co ja na siebie włożę? – zastanawiała się zła, że znów będzie musiała czegoś szukać w szafie Heather.

Wczoraj wieczorem wzięła prysznic, owinęła się wielkim ręcznikiem i zmusiła się do pójścia na górę, żeby znaleźć coś, w czym mogłaby się położyć spać. Czuła się jak duch, kiedy otwierała drzwi do garderoby. Zamierzała wziąć pierwszą lepszą rzecz, nadającą się do spania, zdążyła jednak zauważyć, że na wieszakach wiszą ubrania reprezentujące dwa różne style. Izabella ubierała się tradycyjnie i jej rzeczy były bardzo gustowne. Bez trudu można się było domyślić, które ubrania należały do niej. Resztę stanowiły różne sukienki, krótkie i długie, niektóre stylowe, oprócz tego były też obszerne koszule i suknie koktajlowe, na których uszycie nie użyto więcej niż po metrze materiału, oraz wielkie, porozciągane swetrzyska i kilkanaście par jeansów. Te ubrania musiały być własnością Heather.

Lacey wzięła obszerną koszulę nocną w biało-czerwone pasy, z pewnością należącą do Heather.

Jeśli mam wyjść na ulicę, nie mogę włożyć na siebie dresu i kurtki – pomyślała. Nosiłam je wczoraj. Byłabym łatwym celem.

Zaparzyła sobie kawę i odgrzała bułeczkę. Potem wzięła prysznic. Bielizna, którą wczoraj wyprała, zdążyła wyschnąć, ale grube skarpety były jeszcze wilgotne. Musiała kolejny raz przejrzeć rzeczy dwóch nie żyjących kobiet.

O ósmej rano zadzwonił przez domofon Tim Powers.

– Nie chciałem używać telefonu – powiedział. – Lepiej, żeby dzieci i żona nie wiedziały, że tam pani jest. Mogę przyjść na górę?

Usiedli w bibliotece, każde z filiżanką kawy.

– Jak mogę pani pomóc, Lacey? – spytał Tim.

– Już mi pomogłeś – odparta, uśmiechając się z wdzięcznością. – Czy sprzedażą mieszkania nadal zajmuje się „Parker i Parker”?

– Tak mi się zdaje. Słyszała pani, że junior zniknął?

– Czytałam o tym. Czy ktoś inny z ich biura pokazywał mieszkanie klientom?

– Nie. Przedwczoraj dzwonił Jimmy Landi i też o to pytał. Jest coraz bardziej niezadowolony z Parkera. Chce jak najszybciej sprzedać mieszkanie. Powiedziałem mu prosto z mostu, że moim zdaniem będzie łatwiej, jeśli wszystko się stąd zabierze.

– Masz jego domowy telefon?

– Bezpośredni numer do jego gabinetu. Nic było mnie, kiedy dzwonił i musiałem do niego oddzwonić. Sam podniósł słuchawkę.

– Daj mi ten numer, proszę.

– Oczywiście. Telefon tutaj, w mieszkaniu, ciągle działa. Nikomu się nie chciało go odłączać. Rozmawiałem o tym kilka razy z Parkerem, bo widziałem, że przychodzą rachunki, zdaje się jednak, że on wolał, żeby telefon działał na wypadek, gdyby chciał stąd dzwonić. Czasem przychodził tu sam, bez klientów.

– To znaczy, że może tu znów przyjść – powiedziała Lacey. Wiedziała, że gdyby się wydało, że Tim pozwolił jej tu mieszkać, straciłby pracę. Nie mogła go na to narażać, zatrzymując się tu na dłużej. Musiała go jednak poprosić o jeszcze jedną przysługę. – Muszę powiadomić moją mamę, że jestem cała i zdrowa. Jestem pewna, że jej telefon jest na podsłuchu, żeby mnie wytropić, gdybym zadzwoniła. Poszedłbyś do budki telefonicznej i zadzwonił do niej? Nie przedstawiaj się i nie rozmawiaj dłużej niż kilka sekund, bo inaczej namierzą twój aparat. Gdyby im się mimo wszystko udało, przynajmniej nie doprowadzimy ich do tego budynku. Powiedz jej tylko, że jestem zdrowa, bezpieczna i że zadzwonię do niej, kiedy będę mogła.

– Oczywiście – powiedział Tim Powers, wstając. Spojrzał na kartki leżące na biurku i wyraźnie się zdziwił. – Czy to nie jest kopia pamiętnika Heather Landi?

Lacey przez chwilę patrzyła na niego bez słowa.

– Tak – powiedziała w końcu. – Skąd wiesz?

– W przeddzień śmierci pani Waring byłem tutaj, żeby wymienić filtry w grzejnikach. Zawsze je wymieniamy w pierwszych dniach października, kiedy wyłączamy klimatyzację i zaczynamy grzać. Pani Waring czytała pamiętnik. Domyślam się, że dopiero go znalazła, bo była bardzo poruszona i zdenerwowana; szczególnie, kiedy czytała kilka ostatnich kartek.

Lacey czuła, że za chwilę może się dowiedzieć czegoś ważnego.

– Rozmawiała z tobą o tym? – spytała.

– Właściwie nic. Podeszła do telefonu, ale ten, do kogo chciała zadzwonić, miał zastrzeżony numer.

– Nie wiesz kto to był?

– Nie, ale miałem wrażenie, że podkreśliła nazwisko, kiedy na nie natrafiła Pamiętam, że to było blisko końca. Musze już lecieć. Niech mi pani da numer telefonu swojej matki. Zadzwonię tutaj przez domofon i podam pani numer Landiego.

Po wyjściu Tima Lacey podeszła do biurka, wzięła pierwszą z nie liniowanych kartek i zbliżyła się z nią do okna. Mimo plam, spostrzegła niewyraźną kreskę pod nazwiskiem Hufner.

Kto to jest? Jak go odnaleźć?

Porozmawiam z Jimmym Landim – postanowiła. – To jedyny sposób.


Przez domofon w holu Tim Powers podał Lacey numer telefonu Landiego, po czym poszedł na spacer, żeby znaleźć budkę telefoniczną. Miał ze sobą zapas żetonów.

Kilka bloków dalej, w alei Madisona, znalazł działający aparat.

Ponad czterdzieści kilometrów dalej, w Wyckoff w stanie New Jersey, Mona Farrell poderwała się na dźwięk telefonu. Oby to była Lacey – pomodliła się w duchu.

W słuchawce odezwał się dziarski, spokojny, męski głos.

– Pani Farrell? Dzwonię w imieniu Lacey. Córka nie może z panią rozmawiać, ale chce, żeby pani wiedziała, że jest cała i zdrowa, i że przy pierwszej sposobności skontaktuje się z panią.

– Gdzie ona jest? – spytała Mona. – Dlaczego nie może ze mną rozmawiać?

Tim wiedział, że powinien się już rozłączyć, ale matka Lacey była tak zdenerwowana, że nie potrafił odłożyć słuchawki. Przez chwilę słuchał jej niespokojnych pytań, potem przerwał:

– Nic jej nie jest, pani Farrell, może mi pani wierzyć.

Lacey ostrzegała go, żeby nie rozmawiał zbyt długo. Tim z ociąganiem odwiesił słuchawkę, w której jeszcze rozlegał się głos Mony Farrell, błagającej o więcej szczegółów. Wracając do domu, poszedł Piątą Aleją, dlatego nie zobaczył nie oznakowanego samochodu policyjnego, który szybko podjechał do budki, z której on przed chwilką wyszedł. Nie wiedział też, że policja zdjęła z aparatu telefonicznego odciski jego palców.


Każda godzina, którą spędzam tu, tkwiąc w bezczynności, przybliża mnie do spotkania z Caldwellem albo aresztowania przez Baldwina – myślała Lacey. Czuła się jak mucha w pajęczej sieci.

Gdybym chociaż mogła porozmawiać z Kit. Kit ma głowę na karku. Lacey podeszła do okna i uchyliła zasłonę, żeby wyjrzeć na ulicę.

W Central Parku było tłoczno. Jedni biegali, inni jeździli na rolkach, jeszcze inni spacerowali albo pchali wózki.

Jasne – pomyślała. – Jest niedziela. Dochodzi dziesiąta rano. Kit i Jay pewnie są w kościele. Zawsze chodził na mszę o dziesiątej.

Zawsze chodzą na mszę o dziesiątej powtórzyła z namysłem.

– Mogę z nią porozmawiać! – powiedziała Lacey na głos. Kit i Jay od lat należą do parafii pod wezwaniem świętej Elżbiety. Wszyscy ich tam znają. Podniesiona na duchu zadzwoniła do informacji w New Jersey i poprosiła o numer telefonu na plebanię.

Obym tylko kogoś zastała – myślała, ale po kilku dzwonkach zgłosiła się automatyczna sekretarka. Lacey nie mogła zrobić nic innego, jak tylko zostawić wiadomość w nadziei, że ktoś jej wysłucha, zanim Kit pojedzie do domu. Nie mogła zostawić swojego numeru telefonu nawet na plebanii.

Mówiła wyraźnie i powoli:

– Muszę pilnie porozmawiać z panią Kit Taylor. Wiem, że jest na mszy o dziesiątej. Zadzwonię jeszcze raz o jedenastej piętnaście. Proszę spróbować ją o tym powiadomić.

Lacey odłożyła słuchawkę. Była rozczarowana. Znowu musiała czekać.

Potem wykręciła numer telefonu Landiego, który dostała od Tima. Nikt nie podnosił słuchawki. Kiedy włączyła się automatyczna sekretarka, Lacey zrezygnowała z nagrywania wiadomości.

Nie wiedziała, że już ją zostawiła. Na aparacie Jimmy’ego Landiego wyświetlił się numer dzwoniącego oraz adres i nazwisko osoby, na którą telefon jest zarejestrowany.

Na taśmie została nagrana informacja, że dzwoniono z numeru 555-8093, zarejestrowanego na nazwisko Heather Landi, ulica Siedemdziesiąta Wschodnia 3.

Загрузка...