Dziesięć minut po jedenastej Lacey ponownie zadzwoniła na plebanię przy parafii świętej Elżbiety w Wyckoff, w stanie New Jersey. Tym razem telefon odebrano po pierwszym sygnale.
– Ojciec Edwards – odezwał się czyjś głos.
– Dzień dobry – powiedziała Lacey. – Dzwoniłam wcześniej i nagrałam wiadomość dla Kit Taylor…
Przerwano jej.
– Jest tutaj. Chwileczkę.
Lacey nie rozmawiała z Kit od dwóch tygodni i nie widziała się z nią pięć miesięcy.
– Kit! – powiedziała i zamilkła. Gardło miała ściśnięte.
– Lacey! Tęsknimy za tobą. Boimy się o ciebie. Gdzie jesteś?
Lacey zaśmiała się z wysiłkiem.
– Lepiej, żebyś nie wiedziała, możesz mi wierzyć. Mogę ci powiedzieć tylko tyle, że za pięć minut już mnie tu nie będzie. Kit, czy Jay jest z tobą?
– Oczywiście.
– Chcę z nim rozmawiać.
Jay był stanowczy:
– Lacey, tak dłużej być nie może. Wynajmę ci ochroniarzy, ale musisz się przestać ukrywać i pozwolić, żebyśmy ci pomogli.
W innych okolicznościach Lacey być może uznałaby jego słowa za teatralne, ale teraz słyszała w nich troskę. Tak samo mówił do niej na parkingu Tom Lynch. Czy naprawdę to było zaledwie wczoraj? – myślała Lacey. Wydawało się jej, że to niemożliwe.
– Jay, muszę zaraz stąd iść i nie mogę dzwonić do domu. Jestem pewna, że założyli wam podsłuch. Nie mogę dłużej żyć tak, jak przez kilka ostatnich miesięcy. Nie chcę korzystać z ochrony rządowego programu, a wiem, że prokurator stanowy chce mnie aresztować jako naocznego świadka. Jestem pewna, że najważniejsze jest teraz ujawnienie, kto jest odpowiedzialny za śmierć Heather Landi. Podobnie jak jej matka, jestem przekonana, że dziewczynę zamordowano i że w jej pamiętniku znajduje się coś, co pozwoli ustalić sprawcę. Dzięki Bogu mam kopię pamiętnika i przeczytałam go z uwagą. Muszę się dowiedzieć, dlaczego ostatnie dni życia Heather były tak ciężkie. Wskazówka znajduje się w pamiętniku, ale ja nie potrafię jej znaleźć. Wydaje mi się, że Izabella Waring usiłowała poznać prawdę i dlatego zginęła.
– Lacey…
– Pozwól mi skończyć. Jest tu jedno nazwisko, moim zdaniem ważne. Mniej więcej tydzień przed śmiercią Heather zjadła obiad z jakimś starszym mężczyzną, którego musiała znać od lat. Mam nadzieję, że miał coś wspólnego z restauracjami i że ty znasz jego nazwisko, albo czegoś się o nim dowiesz.
– O kogo chodzi?
– Trudno mi odczytać, ale wygląda to jak Mac albo Max Hufner.
Kiedy wymówiła nazwisko Hufnera usłyszała, że w plebanii zegar zaczął wybijać jedenastą.
– Słyszałeś mnie? Mac albo Max Huf…
– Max Hoffman? – spytał Jay. – Jasne, że go znałem. Wiele lat pracował u Jimmy’ego Landiego.
– Nie mówiłam Hoffman – poprawiła go Lacey. – Chociaż… Boże, tak!
Ostatnie słowa Izabelli… Przeczytaj… Pokaż mu… – potem długa przerwa na niepewny, chrapliwy wdech -…mań.
Umierając, Izabella próbowała wymówić jego nazwisko – zrozumiała Lacey. Próbowała oddzielić te kartki od pozostałych. Chciała, żeby Jimmy Landi je zobaczył.
Potem Lacey uświadomiła sobie, co przed chwilą powiedział Jay, i ogarnęło ją przerażenie.
– Dlaczego powiedziałeś, że go znałeś?
– Minął już ponad rok, jak Max został potrącony przez samochód w pobliżu swojego domu w Great Neck. Zginął na miejscu. Kierowcy udało się zbiec. Byłem na jego pogrzebie.
– Kiedy dokładnie to było? – spytała Lacey. – To może być bardzo ważne.
– Niech pomyślę… To było mniej więcej wtedy, kiedy podpisałem umowę o współpracy z „Gospodą Czerwony Dach” z Southampton, czyli jakieś czternaście miesięcy temu. W pierwszym tygodniu grudnia.
– W pierwszym tygodniu grudnia… Czternaście miesięcy temu! Wtedy, kiedy zginęła Heather Landi – krzyknęła Lacey. – Dwa wypadki samochodowe w ciągu trzech dni… – powiedziała i zamilkła.
– Czy myślisz, że… – zaczął Jay.
Domofon zadzwonił kilkakrotnie. Tim Powers dawał znać, że Lacey musi opuścić mieszkanie.
– Muszę już iść. Nie ruszajcie się stąd. Zadzwonię do was. Powiedz mi tylko, czy Max Hoffman był żonaty?
– Przez czterdzieści pięć lat.
– Jay, zdobądź dla mnie jego adres. Jest mi potrzebny.
Lacey schwyciła swoją torbę i czarny płaszcz z kapturem, znaleziony w szafie Izabelli. Podskakując na jednej nodze, wyszła z mieszkania i skierowała się ku windzie. Na wyświetlaczu zobaczyła, że winda znajduje się na dziewiątym piętrze i wjeżdża do góry. W ostatniej chwili zdążyła się skryć na schodach pożarowych.
Tim Powers spotkał się z nią na schodach na parterze. Wcisnął jej w garść trochę pieniędzy, a do kieszeni włożył telefon komórkowy.
– Zlokalizowanie tego telefonu zajmie im trochę czasu.
– Bardzo ci dziękuję – powiedziała Lacey; serce waliło jej jak młotem. Sieć zaczęła się zaciskać i Lacey doskonale to rozumiała.
– Przed wejściem czeka taksówka. Drzwi są otwarte – powiedział Tim. – Proszę włożyć kaptur. – Ścisnął jej dłoń. – W mieszkaniu 6g jest rodzinny zjazd. Mnóstwo gości przyjechało prawie w tym samym czasie. W tym zamieszaniu być może nikt pani nie zauważy. Proszę już iść.
Taksówkarz był zirytowany, że każe mu się czkać. Ruszył raptownie, ledwie Lacey zdążyła usiąść.
– Dokąd? – spytał.
– Do Great Neck na Long Island – powiedziała Lacey.