16

Tom Lynch cieszył się doskonałym zdrowiem. Wychowany w Północnej Dakocie, miał żelazny organizm; uważał, że temperatura jedenaście stopni poniżej zera doskonale hartuje i tylko zniewieściali chłoptasie skarżą się, że im zimno.

– Ale dzisiaj nawet ja bym ich usprawiedliwił – powiedział Tom, uśmiechając się do Marge Peterson, recepcjonistki stacji radiowej WCIV Minneapolis.

Zachwyt, z jakim patrzyła na niego Marge, był pełen macierzyńskiej czułości. Tom był dla Marge jasnym promieniem słońca w pochmurny dzień. Od kiedy zaczął prowadzić audycje popołudniowe, rozjaśniał dzień również wielu innym osobom mieszkającym w okolicy Minneapolis-St. Paul. Widząc stale rosnącą liczbę listów od wielbicieli, przechodzącą przez jej biurko, Marge przewidywała, że Toma czeka wielka kariera. Audycja łącząca w sobie wiadomości, wywiady, komentarze i dość obcesowe żarty przyciągała szeroki krąg słuchaczy. Niech no go tylko zobaczą – myślała Marge, patrząc na radosne, piwne oczy, lekko kręcone ciemne włosy, pełen ciepła uśmiech i pociągające, nieregularne rysy twarzy Toma. – Jego miejsce jest w telewizji.

Marge cieszył jego sukces – i zarazem sukces radiostacji – zdawała sobie jednak sprawę, że każdy medal ma dwie strony. Inne stacje próbowały go podkupić, ale Tom zawsze odpowiadał, że zanim zacznie myśleć o zmianie miejsca pracy, chce, by WCIV stało się najchętniej słuchaną stacją w tym rejonie. Teraz jego marzenia się spełniają – pomyślała Marge, wzdychając – i z pewnością wkrótce go stracimy.

– Coś się stało, Marge? – spytał Tom głosem pełnym troski. – Mam wrażenie, że czymś się gryziesz.

Roześmiała się w odpowiedzi i pokręciła głową.

– Wszystko w porządku. Wybierasz się dzisiaj do klubu?

W trakcie popołudniowej audycji Lynch wyznał słuchaczom, że przy takiej pogodzie nawet pingwin miałby trudności z uprawianiem joggingu, w związku z czym on wybiera się do klubu „Bliźniacze Miasta” i ma nadzieję spotkać tam niektórych słuchaczy. „Bliźniacze Miasta” należały do grona sponsorów Toma.

– Do szybkiego zobaczenia!


– Skąd się pani o nas dowiedziała? – spytała Rut Wilcox, kiedy Lacey wypełniała kartę członkowską w klubie „Bliźniacze Miasta”.

– Usłyszałam w programie Toma Lyncha – odparła Lacey. Ponieważ kobieta przyglądała się jej z uwagą, poczuła, że musi powiedzieć na ten temat coś więcej. – Już wcześniej myślałam o wstąpieniu do klubu sportowego. Wybrałam akurat ten, ponieważ mogę tu przyjść kilka razy i zobaczyć, czy mi się spodoba, zanim… – nie dokończyła zdania. – Poza tym, mieszkam niedaleko dodała i zamilkła.

Potraktuję to jako ćwiczenie przed szukaniem pracy – powiedziała sobie z siłą Lacey. Myśl o wypełnianiu formularza wywoływała u niej przyspieszone bicie serca. Pierwszy raz podawała swoje nowe dane. Czym innym były ćwiczenia z doradcą, zastępcą szeryfa George’em Svensonem, a czym innym robienie tego naprawdę.

Zanim wysiadła z samochodu, jeszcze raz przypomniała sobie wszystkie szczegóły: nazywa się Alicja Carroll, pochodzi z Hartford w stanie Connecticut, ukończyła Caldwell College. Była to bezpieczna szkoła, ponieważ ostatnio została zamknięta. Pracowała jako sekretarka w gabinecie lekarskim w Hartford. Jej pracodawca przeszedł na emeryturę w tym samym czasie, kiedy ona zerwała z chłopakiem, co skłoniło ją do przeprowadzki. Wybrała Minneapolis, ponieważ jeszcze jako nastolatka spędziła tu kilka dni i miasto bardzo się jej spodobało. Jest jedynaczką. Jej ojciec nie żyje, matka powtórnie wyszła za mąż i mieszka w Londynie.

Teraz to nie ma znaczenia – pomyślała, sięgając do torebki po nową kartę ubezpieczeniową. Trzeba bardziej uważać! Odruchowo zaczęła wpisywać numer prawdziwej karty, ale w porę się zorientowała. Adres: Aleja East End, Nowy Jork, NY 10021 – przemknęło jej przez myśl. Nie! Aleja Hannepin 520, Minneapolis, MN 55403. Bank: Chase. Nie! Pierwszy Stanowy. Praca? Tę rubrykę skreśliła. Krewny lub przyjaciel, którego należy zawiadomić w razie wypadku. Svenson zaopatrzył ją w fałszywe nazwisko, adres i numer telefonu. Każdy, kto zadzwoni pod ten numer, zostanie połączony z zastępcą szeryfa.

Dotarła do pytań dotyczących stanu zdrowia. Problemy zdrowotne? Tak – pomyślała. – Niewielka szrama w miejscu, gdzie kula drasnęła moją czaszkę. Bolesne napięcie w ramionach, spowodowane świadomością, że ktoś mnie szuka i że pewnego dnia wyjdę na spacer, usłyszę za swoimi plecami kroki, obejrzę się i…

– Które pytanie wydaje się pani zbyt trudne? – spytała Wilcox. – Chętnie pomogę.

Przewrażliwienie sprawiło, że Lacey dopatrzyła się w oczach pytającej kobiety sceptycyzmu. Wyczuła, że jest we mnie coś nienaturalnego – pomyślała Lacey i uśmiechnęła się z wysiłkiem.

– Nie dziękuje, dam sobie radę.

Podpisała formularz: Alicja Carroll i podała go recepcjonistce. Wilcox zaczęła czytać.

– Doskonale – mruknęła. Miała na sobie sweter z obrazkiem kociaków bawiących się kłębkiem wełny. – Oprowadzę panią po klubie.

Klub był dobrze wyposażony. Miał mnóstwo ciekawych przyrządów, długą ścieżkę do biegania, przestronne sale do aerobiku, duży basen, łaźnię parową, saunę i przyjemny barek z napojami.

– Rano i kilka godzin po zakończeniu pracy jest tu dosyć tłoczno – powiedziała Wilcox. – Proszę spojrzeć, to on – nagle zmieniła temat. Zawołała mężczyznę o szerokich ramionach, wyprzedzającego je o kilka kroków, zmierzającego w kierunku męskiej szatni. – Tom, pozwól na chwilę.

Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił. Pani Wilcox energicznie machała ręką, przywołując go do siebie. Kiedy podszedł, przedstawiła ich sobie.

– Tom Lynch. To jest Alicja Carroll. Chce wstąpić do naszego klubu, bo mówiłeś o nas w swoim programie.

Tom uśmiechnął się.

– Cieszę się, że udało mi się panią namówić. Miło było panią poznać.

Ukłonił się, jeszcze raz uśmiechnął i odszedł.

– Przystojny, prawda? – spytała Wilcox. – Gdyby nie to, że lubię swojego chłopaka… No, ale dajmy temu spokój. Problem w tym, że niezamężne kobiety czasem aż za bardzo chcą się z nim poznać, a on przychodzi tutaj, żeby poćwiczyć.

Dobra wskazówka – pomyślała Lacey.

– Ja też nie lubię tracić czasu – powiedziała w nadziei, że zabrzmi to przekonująco.

Загрузка...