43

Lacey zakończyła rozmowę z matka, odłożyła słuchawkę i poszła do szeryfa Svensona, czekającego na nią w holu motelu. Nie odzywając się do siebie ani słowem, szli do samochodu.

Lacey zastanawiała się, co zrobić z resztą wieczoru. Jedno było pewne – nie spędzi tego czasu samotnie w pustym mieszkaniu. Ale co zrobi? Nie była głodna i nie miała ochoty samotnie iść do restauracji. Po czwartkowych doświadczeniach, nie chciało jej się nawet myśleć o ciemnej sali kinowej.

Miałaby ochotę zobaczyć ostatnie przedstawienie „Król i ja”, jeśli są jeszcze bilety, ale bała się, że słuchając uwertury, kompletnie się załamie. Zbyt dobrze pamiętała, jak przed laty, słuchając tej muzyki, wypatrywała wśród orkiestry swojego ojca.

Tęsknię za tobą, tato – myślała, wsiadając do samochodu Svensona.

Jakiś głos w jej wnętrzu natychmiast odpowiedział:

Bądź szczera, Lacey, moja droga. W tej chwili nie tęsknisz za mną. Mówiąc prawdę, spotkałaś kogoś, kogo pragniesz i wspomnienia o mnie służą tylko za parawan dla tamtego uczucia. Musisz mi przyznać rację. To nie mojej twarzy wypatrujesz w tłumie i nie przede mną uciekasz.

Svenson cały czas milczał, pozostawiając ją własnym myślom. W końcu Lacey spytała go, czy ma jakieś wieści od Gary’ego Baldwina.

– Nie, Alicjo – odparł.

Lacey zirytowało to, że jedyny człowiek, z którym może być szczera, nie nazywa jej prawdziwym imieniem.

– W takim razie proszę przekazać Jego Wysokości, że chciałabym wiedzieć, co się dzieje. We wtorek przekazałam mu ważne informacje. Przez grzeczność mógłby mnie poinformować o tym, co się nowego wydarzyło. Obawiam się, że dłużej już nie wytrzymam takiego życia.

Lacey przygryzła wargę i wcisnęła się w fotel. Jak zawsze, kiedy wyładowywała swoją złość na Svensonie, czuła się zażenowana i niedojrzała. Nietrudno się było domyślić, że i on wolałby być teraz w domu z żoną i trzema dorastającymi córkami, zamiast wozić ją po hotelach, żeby mogła zadzwonić.

– Wpłaciłem na twoje konto pieniądze. Jutro możesz zapisać się do nowego klubu. – Svenson we właściwy sobie sposób okazywał jej zrozumienie.

– Dziękuję burknęła, uświadamiając sobie, że ma ochotę krzyknąć: – Przynajmniej raz nazwij mnie Lacey! Nazywam się Lacey Farrell!

Kiedy przyjechali przed dom, wysiadła i weszła do środka. Nadal nie wiedziała, co dalej robić. Przez kilka minut stała przed drzwiami windy, potem odwróciła się raptownie. Zamiast wjechać na górę, znów wyszła i wsiadła do swojego samochodu. Przez pewien czas jeździła bez celu, aż w końcu pojechała w kierunku Wayazata, osiedla, w którym odbyło się przyjęcie po przedstawieniu „Król i ja”. Zaczęła szukać niewielkiej restauracji, którą zapamiętała, i ucieszyła się, że chociaż tak łatwo się gubi, restaurację znalazła bez trudu. Mam nadzieję, że wreszcie zaczynam poznawać miasto – pomyślała. Przyda mi się to, skoro mam pracować w agencji handlu nieruchomościami.

Restauracja, którą wybrała, przypominała podobne na Czwartej Zachodniej Ulicy w Nowojorskim Greenwich Vii lagę. Lacey otworzyła drzwi i poczuła swojski zapach pieczywa czosnkowego. W sali było około dwudziestu stolików, nakrytych obrusami w biało-czerwoną kratę; na każdym stała świeczka.

Lacey rozejrzała się wkoło. W sali panował tłok.

– Zdaje się, że nie ma wolnych miejsc – powiedziała do kelnerki.

– Przeciwnie. Ktoś właśnie odwołał rezerwację.

Kelnerka zaprowadziła ją do stolika w rogu, niewidocznego od drzwi wejściowych.

Czekając na zamówione danie, Lacey skubała ciepły, kruchy, włoski chleb i popijała czerwone wino. Wokół niej ludzie jedli, rozmawiali i najwyraźniej dobrze się bawili. Tylko ona siedziała samotnie.

Co tu jest innego? – zastanawiała się. – Dlaczego czuję się tu inaczej niż normalnie?

Lacey ze zdziwieniem stwierdziła, że wreszcie zrozumiała coś, czego dotąd unikała albo nie umiała rozpoznać. Tutaj, w maleńkiej restauracji, gdzie widziała wchodzących, zanim oni ją mogli zobaczyć, czuła się bezpieczniejsza niż gdziekolwiek w ciągu minionego tygodnia.

Ciekawe, dlaczego? – zdziwiła się.

To dlatego, że powiedziałam mamie, gdzie jestem – przyznała z ociąganiem.

Przypomniała sobie, jak ją ostrzegano podczas szkolenia. Nie chodzi o to, że rodzina wyda was świadomie mówiono. – To nieświadome reakcje i słowa stanowią zagrożenie.

Przypomniała sobie, że tata zawsze żartował, że gdyby mama chciała napisać wspomnienia, powinna je zatytułować „W najgłębszym zaufaniu”, bo nigdy nie umiała dochować tajemnicy.

Potem przypomniała sobie, jak poruszona była jej matka, kiedy Lacey zakazała jej wspominać o miejscu pobytu córki w obecności Jimmy’ego Landiego. Może wszystko się dobrze ułoży? – pomyślała Lacey modląc się, żeby matka poważnie potraktowała zakaz.

Sałata była krucha, mocno przyprawiona, makaron z sosem z frutti di marę wyśmienity, ale poczucie bezpieczeństwa okazało się krótkotrwałe. Wracając z restaruacji do domu, Lacey miała wrażenie, że coś albo ktoś ją osacza.

Tom Lynch zostawił wiadomość: „Alicjo, koniecznie muszę się z tobą jutro spotkać. Zadzwoń do mnie”. Zostawił swój numer telefonu.

Bardzo bym chciała do niego zadzwonić pomyślała Lacey.

Dzwoniła też Rut Wilcox. „Tęsknimy za Tobą, Alicjo. Wpadnij w sobotę albo w niedzielę. Chciałabym z tobą porozmawiać o mężczyźnie, który o ciebie pytał”.

Rut nadal bawi się w swatkę – pomyślała Lacey z niechęcią.

Położyła się i dość szybko zasnęła, ale prawie natychmiast zaczął się jej śnić koszmarny sen. Klęczała obok ciała Izabelli. Jakaś dłoń dotknęła jej ramienia… Obejrzała się i zobaczyła Curtisa Caldwella wpatrującego się w nią bladoniebieskimi oczami. W ręce trzymał pistolet wycelowany w jej głowę.

Poderwała się z łóżka, usiłując krzyknąć. Potem już nie zasnęła aż do rana.


Wcześnie rano Lacey wyszła pobiegać, ale co chwila oglądała się przez ramię, sprawdzając, czy nikt jej nie śledzi.

Gonię w piętkę – powiedziała sobie, kiedy wróciła do mieszkania i starannie zaryglowała za sobą drzwi.

Była dziewiąta rano, a ona nie miała żadnych planów na ten dzień. Millicent Royce powiedziała jej, że często w soboty i niedziele pokazuje klientom domy i że Lacey może się do niej przyłączyć. Niestety, na tę sobotę i niedziele z nikim nie była umówiona.

Zjem śniadanie i pojadę zobaczyć nowy klub – postanowiła Lacey. – Przynajmniej będę miała jakieś zajęcie.

Piętnaście po dziesiątej była już w klubie sportowym w Edinie. Zaproszono ją do biura. Podczas gdy Lacey szukała w torbie wypełnionego wcześniej formularza, kierowniczka ośrodka mówiła do telefonu:

– Rzeczywiście, proszę pana, niedawno zaczęliśmy działalność i mamy doskonały kort do squasha. Proszę przyjść i zobaczyć.

Загрузка...