Kiedy Millicent Royce zgodziła się przyjąć Lacey na próbę, ta zaproponowała, że resztę popołudnia poświęci na zapoznanie się z plikami na komputerze i pocztą piętrzącą się na biurku. Po czterech miesiącach bez pracy Lacey z przyjemnością usiadła za biurkiem; przeglądała oferty i zapoznawała się z cenami domów w okolicy, którą zajmowała się agencja.
O trzeciej pani Royce wyszła, by pokazać klientowi mieszkanie w domu szeregowym i poprosiła Lacey o przyjmowanie telefonów.
Za pierwszym razem Lacey omal nie popełniła katastrofalnej pomyłki.
– Nieruchomości Royce, Lacey…
Rzuciła słuchawkę na widełki i z przerażeniem wpatrywała się w telefon. Omal nie podała swojego prawdziwego nazwiska.
Po chwili telefon znów się odezwał.
Lacey musiała podnieść słuchawkę. Dzwoniła prawdopodobnie ta sama osoba. Co jej powiedzieć?
Głos człowieka po drugiej stronie był lekko zirytowany.
– Zdaje się, że coś nas rozłączyło – skłamała Lacey.
W ciągu następnej godziny telefon odzywał się wiele razy. Podnosząc słuchawkę, Lacey bardzo uważała. Dopiero później, notując, że dzwoniła pielęgniarka z gabinetu dentystycznego z przypomnieniem, że Millicent Royce jest umówiona na wizytę w przyszłym tygodniu, Lacey uświadomiła sobie, że powrót do tego środowiska zawodowego może się okazać dla niej niebezpieczny. Z ostrożności jeszcze raz przejrzała sporządzone przez siebie notatki. Dzwoniła jakaś kobieta. Jej męża przeniesiono do Minneapolis i przyjaciółka poleciła jej agencję Royce. Lacey zadała pytania, jakie postawiłby każdy broker: W jakiej cenie ma być dom? Ile powinien mieć pokoi? Ile lat powinien mieć budynek? Czy klientce zależy na bliskości szkoły? Czy kupno będzie uzależnione od sprzedaży obecnie zamieszkiwanego domu? Zapisując odpowiedzi, korzystała ze skrótów używanych przez brokerów.
Byłam z siebie taka dumna – myślała, przepisując na inną kartkę nazwisko i numer telefonu kobiety oraz inne informacje tak, żeby ukryć, iż zna się na rzeczy. Na koniec napisała: „dobre rokowania, ponieważ mąż zostanie wkrótce przeniesiony”. Być może i to zbyt wyraźnie wskazywało na jej doświadczenie, ale Lacey nie zdążyła usunąć tej informacji, ponieważ podnosząc wzrok, spostrzegła Millicent, zbliżającą się do drzwi agencji.
Pani Royce była zmęczona. Ucieszyła się z wiadomości o telefonach i z tego, że Lacey doskonale sobie poradziła z porządkowaniem korespondencji. Dochodziła czwarta.
– Zobaczymy się rano, Alicjo? – spytała z nadzieją.
– Oczywiście – odparła Lacey. – Niestety już się umówiłam w porze przerwy obiadowej i nie mogę tego odwołać.
Wracając do miasta, Lacey czuła, że powoli ogarnia ją smutek. Jak zwykle, nie miała żadnych planów na wieczór ani też najmniejszej ochoty na samotne gotowanie i samotną kolację.
Pojadę do klubu i trochę poćwiczę – zdecydowała. Rano biegałam. Jeśli wieczorem też się zmęczę, może nie będę miała kłopotów z zaśnięciem.
Kiedy weszła do klubu, Rut Wilcox przywołała ją, kiwając dłonią.
– Nigdy nie zgadniesz, co ci chcę powiedzieć szepnęła. – Tom Lynch był bardzo rozczarowany, że cię tu dzisiaj nie zastał. Był u mnie i pytał, czy ćwiczyłaś wcześniej. Myślę, że on cię naprawdę lubi.
Nawet jeśli tak, to lubi kogoś, kto nie istnieje – pomyślała z goryczą Lacey. Ćwiczyła tylko pół godziny. Potem pojechała do domu. Światełko automatycznej sekretarki migało. O wpół do piątej dzwonił Tom Lynch.
– Myślałem, że cię spotkam dzisiaj w klubie. Piątkowy wieczór był bardzo przyjemny. Jeśli odbierzesz moją wiadomość przed siódmą i będziesz miała ochotę zjeść ze mną kolację, zadzwoń. Mój numer…
Lacey zatrzymała taśmę i skasowała informację, zanim zdążyła usłyszeć numer Toma. To było łatwiejsze niż okłamywanie przez cały wieczór kogoś, z kim w innej sytuacji chętnie by się przyjaźniła.
Na kolację przyrządziła sobie kanapkę z bekonem, sałatą i pomidorem. Dobre jedzenie na poprawienie humoru.
Potem sobie przypomniała… Taką samą kanapkę jadła na dzień przed śmiercią Izabelli. Izabella zadzwoniła, ale nie odebrałam telefonu – myślała. – Byłam zmęczona i nie chciało mi się z nią rozmawiać.
Lacey przypomniała sobie, że Izabella nagrała na sekretarkę wiadomość, że znalazła pamiętnik Heather, a w nim coś, co, jej zdaniem, może dowodzić, że śmierć Heather nie była przypadkowa.
Następnego dnia rano, kiedy zadzwoniła do mnie do biura, nie chciała o tym rozmawiać – przypomniała sobie Lacey. – Potem siedziała w bibliotece i czytała pamiętnik, kiedy przyszłam do mieszkania z Curtisem Caldwellem. Kilka godzin później już nie żyła.
Obrazy, podsuwane jej przez pamięć, wywołały skurcz gardła, kiedy usiłowała przełknąć ostatni kęs kanapki. Izabella w bibliotece, płacząca nad pamiętnikiem Heather. Izabella ostatnim tchnieniem prosząca Lacey o przekazanie pamiętnika Heather jej ojcu.
Coś mi nie daje spokoju, ale co to takiego? – zastanawiała się Lacey. – Coś, co było w bibliotece ostatniego dnia po południu; coś, co zauważyłam, rozmawiając z Izabella. Co to było? Starała się przypomnieć sobie wszystko; nadać konkretne kształty temu czemuś, czego nie potrafiła dokładnie odtworzyć w pamięci.
Po pewnym czasie zrezygnowała. Nie pamiętała.
Dam temu spokój – postanowiła Lacey. – Później postaram się jeszcze raz wszystko sobie przypomnieć, szczegół po szczególe. Umysł pracuje przecież jak komputer.
W nocy śniła jej się Izabella w ostatnich godzinach życia; trzymała zielone pióro i płakała podczas lektury pamiętnika Heather.