W poniedziałek rano Sandy Savarano leciał linią Northwest, rejsem numer 1703, z lotniska La Guardia w Nowym Jorku na lotnisko międzynarodowe Minneapolis-St. Paul. Miał miejsce w pierwszej klasie, tak samo jak podczas lotu z Kostaryki, gdzie zamieszkał dwa lata temu. Sąsiedzi znali go jako Karola Austina, zamożnego przedsiębiorcę z USA, który sprzedał swoje przedsiębiorstwo i postanowił spędzić resztę życia w tropikalnym kraju.
Dwudziestoczteroletnia żona odwiozła Sandy’ego na lotnisko i kazała mu obiecać, że jego nieobecność nie potrwa długo.
– Podobno jesteś na emeryturze – powiedziała nadąsana, zanim go ucałowała na pożegnanie.
– To jeszcze nie znaczy, że nie wezmę pieniędzy, które mi wpadają w ręce – odparł.
To samo mówił jej w wypadku kilku innych zleceń, które przyjął podczas ostatnich dwóch lat, po swojej pozorowanej śmierci.
– Piękny mamy dzień – zagadnęła siedząca obok młoda kobieta. Przypominała trochę Lacey Farrell. Nic dziwnego, skoro Sandy myśli o niej bez przerwy. Z jej powodu leci do Minneapolis. Jest jedyną osobą na całym świecie, która może mnie wskazać jako zabójcę – myślał. – Nie zasługuje na to, żeby żyć. Toteż długo nie pożyje.
– Rzeczywiście – odpowiedział kobiecie.
Dostrzegł zainteresowanie w jej oczach; ubawiło go to. Podobał się kobietom. Doktor Iwan Jenkel, rosyjski emigrant, który przed dwoma laty dał mu nową twarz, był prawdziwym geniuszem. Nowy nos Sandy’ego stał się węższy i znikł z niego garb – ślad po złamaniu w czasach szkolnych. Wydatna szczęka została starannie wymodelowana; uszy miał teraz mniejsze i przylegające do czaszki. Brwi, niegdyś grube i gęste, były cieńsze i szerzej rozstawione. Wygładzono mu fałdy na górnej powiece i usunięto worki pod oczami.
Jego ciemne włosy były teraz barwy piasku. Miał kaprys zmienić je w hołdzie dla swojego imienia – Sandy [1].
Transformacji dopełniały jasnoniebieskie soczewki kontaktowe.
– Wyglądasz wspaniale, Sandy – przechwalał się Jenkel po zdjęciu bandaży. – Nikt cię nie pozna.
– Nikt! Nigdy!
Na wspomnienie zdumienia malującego się w oczach umierającego Jenkela Sandy jeszcze dziś odczuwał podniecenie.
Nie zamierzam znów przez to przechodzić – pomyślał Sandy i posławszy sąsiadce uśmiech, ostentacyjnie sięgnął po gazeto.
Udając, że czyta, rozmyślał nad swoim planem. W hotelu „Radisson Plaża” zarezerwował na dwa tygodnie pokój na nazwisko Jamesa Burgessa. Jeśli w tym czasie nie znajdzie Farrell, przeniesie się do innego hotelu. Nie chce wzbudzać zainteresowania, zostając zbyt długo w jednym miejscu.
Dostarczono mu pewnych wskazówek co do miejsc, w których powinien jej szukać. W Nowym Jorku regularnie chodziła do klubu odnowy biologicznej. Należy się spodziewać, że w Minneapolis zechce robić to samo, dlatego będzie chciał sprawdzić tamtejsze kluby. Ludzie nie zmieniają swoich przyzwyczajeń.
Przepadała za teatrem. Dobrze. W „Orpheum” w Minneapolis co tydzień grają przyjezdne zespoły. Trzeba będzie zajrzeć również do teatru Tyrone’a Guthrie.
Od kiedy skończyła szkołę, stale zajmowała się handlem nieruchomościami. Jeśli w Minneapolis podjęła pracę, najprawdopodobniej szukała jej w tej właśnie branży.
Savarano w przeszłości zlokalizował i wyeliminował dwie osoby objęte rządowym programem ochrony świadków. Wiedział, że rząd nie daje im fałszywych referencji. Większość z nich znajdowała pracę poprzez znajomych, w niewielkich przedsiębiorstwach, gdzie przyjmowano ich na wiarę.
Z zadumy wyrwał go głos pilota:
– Schodzimy do lądowania w Bliźniaczych Miastach… Proszę o zajęcie miejsc i ustawienie foteli w pozycji pionowej… Proszę zapiąć pasy…
Sandy Savarano wyobraził sobie wyraz twarzy Lacey Farrell, kiedy będzie do niej strzelał.