Pociąg zatrzymał się w Los Angeles, gdzie mieliśmy mieć dwu – lub trzydniową przerwę w podróży. Znowu rozdano nam bony na noclegi i posiłki. Te na hotel oddałem pierwszemu spotkanemu włóczędze. Powędrowałem przed siebie szukając baru, w którym mógłbym zużytkować swe bony żywnościowe, i nagle zobaczyłem, że tuż przede mną idzie dwóch mężczyzn z tej grupy, z którą przyjechałem z Nowego Orleanu. Przyśpieszyłem i po chwili zrównałem się z nimi.
– Jak leci, koledzy? – spytałem.
– Och! Wszystko w porządku. Jak najbardziej!
– Na pewno? A może coś wam przeszkadza?
– Nie, nie. Wszystko jest jak trzeba.
Wyprzedziłem ich i znalazłem ten bar. Mieli tam piwo, mogłem więc na nie wymienić swoje bony żywnościowe. Cała torowa brygada tam się zebrała. A kiedy skończyły się bony, zostało mi jeszcze akurat tyle drobnych, że mogłem wrócić tramwajem do domu rodziców.