Żadne z nich nie miało przy sobie komórki, uznali więc, że najlepiej będzie przez las i pastwisko pobiec do Tillera.
Sam dojrzał ich z daleka i szeroko uśmiechnięty czekał na progu domu.
– Trochę za wcześnie na kąpiele – przywitał Huntera. – Woda zimna jak diabli. – Spojrzał na Avery. – Doktorówna?
– Tak. Dzień dobry panu.
– Straszna historia z szanownym tatusiem. Dobry był z niego człowiek. – Spojrzał na Huntera. – Stało się coś?
– Chcemy skorzystać z telefonu, Sam. Musimy zadzwonić do Buddy’ego. – Hunter opowiedział, jak wybrali się na zwykłą przebieżkę, a odkryli w stawie Sama samochód.
Stary podrapał się po głowie.
– Samochód, powiadasz? Mercedes? Niech mnie kule biją, jeśli wiem, jak się tam znalazł. Wchodźcie, dzwońcie, jeśli trzeba.
Z tonu głosu Huntera Avery mogła wywnioskować, że Buddy był zaskoczony, jakby nie spodziewał się usłyszeć syna.
– Chcesz, żebym do ciebie przyjechał czy… Dobrze, czekamy.
Hunter odłożył słuchawkę.
– Ojciec musi zawiadomić Matta. Farma podlega jurysdykcji szeryfa.
– Skoro już to auto trafiło do mojego stawu, powinienem chyba je obejrzeć – mruknął Sam. – Zawiozę was.
Pojechali starym pickupem Tillera. Usiedli w troje na przednim siedzeniu, Sara z tyłu, na skrzyni. Niebo pociemniało, w południowej stronie zbierały się ciężkie deszczowe chmury.
Kiedy dotarli na miejsce, Buddy’ego i Matta jeszcze nie było, co skądinąd nie powinno nikogo dziwić, w końcu mieli trochę dłuższą drogę do przebycia.
Sam od razu ruszył nad wodę, ciekaw dziwnego znaleziska. Stanął na samym brzegu stawu, przez chwilę uważnie się wpatrywał w taflę wodną, w końcu spojrzał na Huntera:
– No, samochód – stwierdził z właściwą sobie bystrością. – Niech mnie pokręci.
W tej samej chwili nadjechał Matt, zaraz po nim Buddy i obydwaj dołączyli do trójki nad stawem.
– Co się dzieje? – zapytał Matt.
– Samochód – oznajmił Sam, uznawszy widać, że jako gospodarz ma prawo głosu. – W moim stawie – dodał roztropnie. – Niech mnie cholera, jeśli wiem, skąd się tu wziął.
Matt spojrzał na Avery, potem na brata.
– Coś ostatnio masz wyjątkowe szczęście, Hunter – wycedził.
– Wybraniec losu, można powiedzieć. – Postanowił dopomóc bratu w wyzłośliwianiu się. W końcu ludzka inwencja jest ograniczona. Jako początkujący pisarz rozumiał to doskonale i nie mógł pozwolić, żeby Matt wytężał zbytnio umysł.
– Możesz opowiedzieć wszystko po kolei? Hunter mógł i opowiedział wszystko po kolei.
– Masz coś do dodania? – Matt zwrócił się do Avery.
Pokręciła głową.
– Chyba nic.
– Jak go chcecie wyciągnąć? – zainteresował się Sam.
– Trzeba ściągnąć lawetę – zdecydował Matt.
– Jesteś pewien, że to mercedes? – zapytał Buddy.
– Na sto procent. Srebrny A CLK 350. Matt i Buddy wymienili spojrzenia.
– Mówisz, że w środku nie ma nikogo?
– Na to wygląda.
– Ale pewności nie masz?
– Nie.
– Skontaktujemy się z tobą, jeśli zajdzie potrzeba. – powiedział Matt oficjalnym tonem, spojrzał na Avery i dodał już łagodniej: – Zaraz lunie. Okryj się.