Rozdział 26

Następnego dnia Avery obudziła się o szarej godzinie i długo leżała w łóżku, wpatrując się nieruchomo w sufit. Prawie nie spała tej nocy. Ciągle dudniły jej w uszach pytania wykrzyczane przez Gwen Lancaster. Wracały uparcie, wwiercały się w mózg i nie dawały spokoju.

„Pomimo że zabili twojego ojca? Nadal będziesz ich kochać?”.

Avery przewróciła się na bok, zwinęła w kłębek. Dlaczego musiała spotkać tę kobietę? Wreszcie zaznać spokoju, tylko o tym marzyła.

Dlaczego nie mogła po prostu uwierzyć w to, co usłyszała od Buddy’ego, od Matta, od ludzi, których kochała i którym ufała? Dlaczego nie dowierzała wynikom dochodzenia prowadzonego przez Buddy’ego, orzeczeniom koronera, wynikom autopsji?

„Mam prawo tak mówić. Oni nie tylko zabili twojego ojca. Zabili też mojego brata”.

– Niech to wszyscy diabli! – Avery usiadła na łóżku i zacisnęła dłonie.

Gwen Lancaster to osoba zdesperowana, gotowa na wszystko. Dlaczego miałaby jej wierzyć? Powinna zignorować rewelacje tej szalonej kobiety.

Ba, łatwo powiedzieć.

W desperacji Gwen Lancaster było coś prawdziwego. Ona naprawdę wierzyła w swoje hipotezy. Była przerażona. Czegoś wyraźnie się bała.

Avery położyła się na plecach, wbiła wzrok w sufit. A jeśli Lancaster jest paranoiczką? Schizofreniczką? Schizofrenicy słyszą głosy, nie odróżniają prawdy od iluzji, wszędzie widzą zagrażające ich bezpieczeństwu spiski. Potrafią tak funkcjonować latami, zanim ktokolwiek postawi właściwą diagnozę.

Ale skąd w takim razie telefony z pogróżkami? Dlaczego zniknął Luke McDougal? Kto i dlaczego zamordował Elaine St. Claire?

Dlaczego ona sama nie może uwolnić się od podejrzeń, że ojciec jednak nie popełnił samobójstwa?

Odrzuciła kołdrę i wstała. Podeszła do okna, odchyliła zasłonę. Cypress Springs spało jeszcze. We wszystkich oknach ciemno…

Nagle w szarym mroku dojrzała reflektory samochodu. Zwolnił koło domu rodziców i sunął powoli wzdłuż posesji. Policyjny wóz patrolowy. Szybko odsunęła się od okna.

Idiotyzm.

Stała przy zgaszonym świetle i tak, by jej nie dostrzegli. To Buddy kazał swoim chłopcom pilnować małej Avery.

Buddy i jego ojcowska troska.

Przesunęła dłonią po twarzy. Była zmęczona. Potwornie zmęczona. Teraz to czuła. To głupota wpędzać się w bezsenność, doprowadzać do wyczerpania nerwowego tylko dlatego, że jakaś Gwen Lancaster coś sobie ubrdała w swojej chorej głowie.

Musi ufać. Buddy’emu, koronerowi, Mattowi, ludziom, którzy wiedzą, co mówią. Nie przyjmować założeń niemających pokrycia w faktach.

Zapomnieć o Lancaster. Inaczej zwariuje.

Musi postępować, tak jak zawsze postępowała, ilekroć przygotowywała swój kolejny materiał. Przyjrzeć się faktom spokojnie, bez uprzedzeń, bez emocji. Zachować obiektywizm.

Ba, łatwo powiedzieć, zachować obiektywizm, wystrzegać się emocji. Problem dotyczył ludzi, których znała, wśród których się wychowywała, a poprzez śmierć ojca boleśnie dotykał ją samą.

Musi być obiektywna, pomyślała z determinacją. Nie da się zbałamucić domysłom Gwen ani nie pozwoli, żeby zaślepiły ją własne emocje.

W końcu dojdzie prawdy. Jak przystało na rzetelną dziennikarkę.

Загрузка...