Załoga „Deep Endeavora" szybko się przekonała, że służba patrolowa jest bardzo monotonna. W ciągu dwóch dni poproszono ich o zatrzymanie i przeszukanie tylko jednego statku, małego drewnowca z Filipin. Ruch frachtowców z południowego zachodu do Los Angeles był niewielki, więc pobliski kuter Straży Przybrzeżnej „Narwhal" radził sobie sam. Załoga NUMA chciała działać, zamiast krążyć bez celu i czekać, aż wejdzie do akcji. Mieli nadzieję, że ruch na ich odcinku w końcu się zwiększy. Dirk i Summer pili w mesie kawę, gdy poproszono ich na mostek.
– Dostaliśmy wezwanie z „Narwhala" – zameldował Delgado. – Przeszukują jakiś kontenerowiec i proszą, żebyśmy potwierdzili identyfikację statku na zachód od Cataliny i byli gotowi do ewentualnej rekwizycji.
– Nasze podniebne oko jeszcze go nie zidentyfikowało? – spytał Dirk.
– Wasz ojciec i Al wystartowali dziś rano. Będą w naszym kwadracie dopiero za kilka godzin.
Summer spojrzała przez szybę sterowni. „Narwhal" kołysał się na falach przy burcie wielkiego kontenerowca. W oddali dostrzegła czerwony punkt. „Deep Endeavor" już płynął w jego stronę.
– To ten? – spytała Summer, wskazując odległy statek.
– Tak – potwierdził Delgado. – „Narwhal" wydał mu przez radio polecenie, żeby się zatrzymał, więc przechwycimy go, gdy zwolni. Zidentyfikował się jako „Mara Santo" z Osaki.
Godzinę później „Deep Endeavor" dotarł do wielozadaniowego frachtowca. „Mara Santo" był mały jak na statek pokonujący Pacyfik. Drużyna Aimesa, Summer, Dahlgren i trzej inni członkowie załogi NUMA podpłynęli do frachtowca motorówką i przycumowali ją do zardzewiałych schodków, które opuszczono za burtę. Summer, która zdążyła się już zaprzyjaźnić z psami do wykrywania bomb, zgłosiła się na ochotnika do prowadzenia jednego z nich. Kiedy Aimes i Dahlgren rozmawiali z kapitanem „Mara Santo" i sprawdzali manifest statku, reszta grupy zaczęła przeszukiwać frachtowiec od dziobu do rufy. Przeszli przez ładownie, sprawdzili plomby na kontenerach i obejrzeli kilka luźnych skrzyń z butami sportowymi i ubraniami wyprodukowanymi na Tajwanie. Malezyjska załoga patrzyła z rozbawieniem, jak labradory obwąchują kwatery marynarzy.
Dirk obserwował japoński frachtowiec z mostka „Deep Endeavora". Pomachał przyjaźnie do dwóch marynarzy w brudnych ubraniach, którzy opierali się o reling, paląc papierosy.
Odwrócił się do kapitana Burcha.
– Ten statek nie jest groźny – powiedział.
– Skąd ta pewność?
– Załoga jest zbyt wyluzowana. Ludzie na statku Kanga byli sztywnymi profesjonalistami i kręcili się tam ponurzy ochroniarze – dodał.
– Warto o tym wspomnieć Aimesowi, kiedy wróci. Ale to dobre ćwiczenie dla chłopaków. I przynajmniej na kilka minut pozbyłem się Dahlgrena – uśmiechnął się kapitan.
– Musimy ich znaleźć pierwsi – mruknął Dirk. – Na morzu jest zbyt wiele miejsc, gdzie można się ukryć.
Kapitan Burch uniósł lornetkę i zbadał horyzont. Daleko na południowym zachodzie zauważył dwa punkty, a na północy „Narwhal" właśnie odbijał od kontenerowca. Już miał opuścić lornetkę, gdy nagle dostrzegł kątem oka błysk. Wyregulował ostrość i uśmiechnął się szeroko.
– Teraz będzie trochę mniej takich miejsc, bo nasi szefowie patrzą na wszystko z góry.
Sześćset metrów nad falami Pacyfiku srebrzysty „Icarus" szybował z prędkością pięćdziesięciu pięciu kilometrów na godzinę. Pitt siedział za sterami, Giordino regulował monitor. Z boku gondoli zamontowano kamerę dalekiego zasięgu WESCAM, która wspomagała system LASH. Giordino widział na ekranie obiekty oddalone o setki metrów. Pitt zerknął na wyświetlacz, pokazujący akurat zbliżenie rufy małej łodzi, na której opalały się dwie pasażerki wbikini.
– Mam nadzieję, że twoja dziewczyna nie wie, że masz skłonności do podglądactwa – roześmiał się Pitt.
– Sprawdzam tylko rozdzielczość – odrzekł Giordino, przybliżając i oddalając obraz.
– Nie robisz zdjęć do „Playboya". Lepiej wypróbujmy ten sprzęt na prawdziwym celu. – Pitt skręcił na zachód w stronę statku płynącego kilka mil od nich. Opadł kilkaset metrów w dół i zwiększył prędkość. „Icarus" stopniowo doganiał statek, który wychodził w morze. Giordino skierował obiektyw kamery na rufę frachtowca z czarnym kadłubem.
– "Jasmine Star"… Madras – odczytał. Podniósł kamerę, przesunął obiektywem po stosach kontenerów na pokładzie i zatrzymał się na maszcie nad mostkiem, gdzie łopotała indyjska bandera. – Działa jak trzeba – oznajmił z dumą.
Pitt spojrzał na obraz z systemu LASH na monitorze laptopa. Przed indyjskim frachtowcem rozciągało się puste morze.
– Na razie nic nie nadpływa głównym szlakiem. Polecimy na południe. Wygląda na to, że tam jest większy ruch – powiedział, zauważywszy kilka obiektów z lewej strony ekranu.
Skręcili na południe. Wkrótce przelecieli nad „Narwhalem" i kontenerowcem, który właśnie przeszukano, a potem nad częścią wyspy Catalina. Kiedy znów znaleźli się nad morzem, Giordino wskazał przez szybę kokpitu turkusowy statek w oddali.
– To „Deep Endeavor". Chyba też wszedł do akcji.
Pitt wziął kurs na statek NUMA i wywołał go przez radio.
– „Icarus" do „Deep Endeavora". Jak idzie połów?
– Prawie nie ma ryb – odrzekł Burch. – A jak wam się podoba lot widokowy, panowie?
– Jest wspaniale, poza tym że Al ciągle chrupie kawior, co mi przeszkadza w oglądaniu filmów. Spróbujemy dać wam zajęcie.
– Przyjąłem. Bylibyśmy zobowiązani.
Giordino wyregulował system LASH i poszukał celów.
– Wygląda na to, że mamy nadpływający statek na głównym szlaku jakieś dwadzieścia dwie mile na północny zachód od nas i dwa obiekty stacjonarne osiemnaście mil na zachód – wskazał na monitorze szarobiałe kształty, które kontrastowały z niebieskim tłem oceanu.
Pitt spojrzał na wyświetlacz laptopa, potem zerknął na zegarek.
– Statek zostawimy na później. Najpierw zobaczymy, co zaparkowało na zachodzie – odrzekł i skierował sterowiec w stronę dwóch dużych i nieruchomych obiektów na ekranie.