50

Wystrzelenie rakiety z platformy Sea Launch tradycyjnie poprzedza siedemdziesięciodwugodzinne odliczanie. Podczas trzydniowych przygotowań przeprowadza się tuziny testów, aby mieć pewność, że wszystkie systemy mechaniczne i komputerowe wytrzymają start. Piętnaście godzin przed wystrzeleniem następuje ewakuacja wszystkich inżynierów i większości załogi. Statek montażu i dowodzenia przemieszcza się do bezpiecznej strefy operacyjnej cztery mile morskie od platformy.

Pięć godzin przed startem helikopter zabiera z jej pokładu ostatnich członków załogi i dalsze odliczanie trwa na odległość ze statku wsparcia. Niecałe trzy godziny przed wystrzeleniem odbywa się operacja automatycznego tankowania. Do rakiety pompowana jest nafta lotnicza i tlen z wielkich zbiorników na platformie. Potem inżynierowie na statku wsparcia decydują, czy odpalić rakietę.

Z braku czasu zespół specjalistów Linga skrócił procedurę do minimum, dzięki czemu zenit był gotowy do wystrzelenia zaledwie osiem godzin po zbalastowaniu i ustabilizowaniu „Odyssey".

Tongju stał na platformie w pobliżu podstawy wyrzutni i patrzył na wielki zegar cyfrowy zamontowany na krawędzi dachu hangaru. Wyświetlacz pokazywał 03.32.17. Trzy godziny i trzydzieści dwie minuty do startu. Teraz tylko poważny problem techniczny mógłby przeszkodzić w odpaleniu rakiety.

Ale przed wciśnięciem przycisku kontrolę nad procesem wystrzelenia musiał przejąć „Koguryo". Ling i jego inżynierowie najpierw podłączyli odbiorniki sygnałów radiowych do zautomatyzowanego systemu odpalania. Łączność sprawdziło centrum kontroli startów na „Koguryo". Potem zajęto się systemem dowodzenia „Odyssey". Bezprzewodowy system nawigacyjny pozwalał zdalnie sterować platformą po ewakuacji całego personelu. Tak jak zabawka kierowana radiem, „Odyssey" mogła być podnoszona, opuszczana i przemieszczana za dotknięciem sterownika na pokładzie „Koguryo". Kiedy sterowanie zostało przekazane na statek, do Tongju podszedł Kim.

– Teraz pełną kontrolę nad platformą ma„Koguryo" – rzekł. – Ja i mój zespół musimy wrócić na statek, żeby kontynuować przygotowania do wystrzelenia.

Tongju znów zerknął na zegar odliczający.

– Gratuluję. Zdążyliście przed czasem. Wezwę motorówkę z „Koguryo" i będzie pan mógł zabrać swoich ludzi z platformy.

– Nie popłynie pan z nami? – spytał Ling.

– Muszę się zająć więźniami – odrzekł Tongju. – Potem mój oddział szturmowy też stąd odpłynie. Chcę być ostatnim człowiekiem, który zejdzie z platformy. To znaczy poza tymi, którzy w ogóle jej nie opuszczą – dodał ze złowrogim uśmiechem.

– Tu nie powinno być platformy wiertniczej. – Giordino przeniósł wzrok z wielkiego prostokątnego obiektu na wodzie przed nimi na mapę nawigacyjną, którą trzymał na kolanach. – W tym rejonie nie zaznaczono żadnych zagrożeń stworzonych przez człowieka. Wątpię, żeby ekolodzy z Sierra Club przyjęli spokojnie potajemne wiercenia tak blisko wybrzeża.

– Będą jeszcze bardziej wkurzeni, kiedy im powiesz, że na platformie wiertniczej jest rakieta – odparł Pitt.

Giordino zmrużył oczy i przyjrzał się platformie.

– Należy ci się nagroda za spostrzegawczość.

Gdy podlecieli bliżej, Pitt zatoczył krąg nad platformą i statkiem wsparcia w jej sąsiedztwie.

– Sea Launch? – zapytał Giordino.

– Zgadza się. Wątpię, żeby się poruszali z rakietą stojącą pionowo.

– Wygląda na to, że tu zaparkowali – odrzekł Giordino, zauważywszy brak kilwatera za statkiem wsparcia. – Ale chyba nie wystrzelą stąd rakiety?

– Nie ma mowy. Wystrzeliwują je z równika. Gdyby chcieli odpalić rakietę z tego rejonu, byliby dalej na północ, na wprost bazy sił powietrznych Vandenberg Range. Pewnie coś testują. Przekonajmy się. – Pitt wcisnął przycisk radia morskiego i wywołał platformę. – Sterowiec „Icarus" do platformy Sea Launch, odbiór.

Cisza. Pitt powtórzył wywołanie. Po długiej chwili zgłosił się ktoś mówiący z obcym akcentem.

– Tu platforma Sea Launch „Odyssey", odbiór.

– „Odyssey", jaki jest powód waszego postoju na tej pozycji? Potrzebujecie pomocy? Odbiór.

Znów długa cisza.

– Nie.

– Powtarzam: jaki jest powód waszego postoju na tej pozycji?

Cisza.

– A kto pyta?

– Przyjazne typy, co? – mruknął Giordino.

Pitt pokręcił głową i znów odezwał się przez radio:

– Tu sterowiec „Icarus". Pomagamy Straży Przybrzeżnej w ochronie granicy morskiej. Proszę podać, jaka jest wasza sytuacja. Odbiór.

– Tu „Odyssey". Testujemy systemy. Proszę się trzymać z daleka. Bez odbioru.

– Równy facet – stwierdził Giordino. – Chcesz się tu pokręcić? Musimy wracać na północ, jeśli mamy przechwycić tamten statek. – Wskazał ekran radaru.

– Z powietrza i tak niewiele zrobimy, zajmijmy się więc następnym statkiem. Ale trzeba powiedzieć chłopakom na dole, żeby sprawdzili, co tu się dzieje – odrzekł Pitt i skierował sterowiec na północ.

Kiedy brał kurs na nadpływający statek handlowy, Giordino rozmawiał przez radio.

– To rejon działania „Deep Endeavora" i „Narwhala" – oznajmił. – „Deep Endeavor" przeszukuje japoński frachtowiec, „Narwhal" jest w tej chwili wolny. Ale mówi, że platforma jest poza ich dwunastomilowym odcinkiem operacyjnym.

– Nie muszą na nią wchodzić. Niech się jej przyjrzą z daleka i zapytają w firmie Sea Launch, co tu robi.

Giordino znów chwilę porozmawiał przez radio, a potem odwrócił się do Pitta.

– „Narwhal" już do niej płynie.

– W porządku – odparł Pitt, patrząc, jak platforma znika w oddali. Ale czuł niepokój. Miał wrażenie, że coś przeoczyli. Coś ważnego.

Kim i Tongju stali na mostku „Odyssey" i patrzyli, jak sterowiec odlatuje na północ.

– Myślisz, że coś podejrzewają? – zapytał Kim.

– Nie wiem – odrzekł Tongju i przeniósł wzrok ze sterowca na chronometr zamontowany na przegrodzie. – Do wystrzelenia zostały dwie godziny. Teraz nie mogą nam przeszkodzić. Wracaj na „Koguryo", Ki-Ri, i czuwaj razem z kapitanem Lee. Jeśli będzie jakaś próba ingerencji z zewnątrz, działaj zdecydowanie. Rozumiesz?

Kim spojrzał dowódcy prosto w oczy i skinął głową.

– Tak jest.

Загрузка...