10

– Hej, co to było?

Rachael chwyciła Roya Boba za ramię i pociągnęła w dół między stertę starych opon.

– To była kula. Nie wychylaj się, ktoś do nas strzela.

– Nie, to niemożliwe. To znaczy, kto… Dwie kolejne kule uderzyły w ścianę za nimi.

– Jasna cholera – przepraszam za słowa – masz rację, ale dlaczego? Kto miałby to robić?

– Nie mam pojęcia. – Jednak wiedziała. Odkryli już, że żyje. Ale jakim sposobem? – Roy Bob, masz w swoim biurze telefon?

– Mam.

– Nie ruszaj się stąd.

Wyjrzała zza sterty opon, przez okno zajrzała do jego niewielkiego biura i na zagraconym biurku zobaczyła czarny telefon. Drzwi do biura były zaledwie dwa metry od nich. Najpierw jednak wyjęła z kieszeni swój telefon komórkowy i wybrała numer alarmowy. Brak zasięgu.

– Posłuchaj, Rachael…

Kolejny pocisk utkwił w starym fotelu samochodowym, przyczepionym do ściany obok jego głowy. Szybko z powrotem pochylił głowę.

– O rany, o co tutaj chodzi? Czy ty też jesteś z FBI, Rachael, i ktoś cię szuka?

– Roy Bob, muszę dostać się do twojego telefonu.

– Nie, lepiej ja pójdę.

Wychylił się na tyle, żeby wyjrzeć zza sterty opon. Kolejny pocisk uderzył w filar jakieś pół metra od jego głowy, rozpryskując wokół betonowe odłamki i gęsty pył. Jeden z takich odłamków zranił ramię Roya Boba, aż ten krzyknął.

– Nie podnoś się, Roy Bob. Raczej nie masz broni?

– Jasne, że mam. Stary remington mojego taty. Jest schowany za biurkiem przy ścianie, pod jego ulubionym kalendarzem. Nie, zaczekaj! Ja po niego pójdę i odstrzelę łeb temu idiocie…

Zbladł, złapał się za ramię i upadł na ziemię, dysząc.

– Powiedz mi, że jest naładowany.

– Tak, w magazynku są dwie kule.

Nie ma czasu, pomyślała, nie ma czasu. Nawet jeżeli ktoś słyszał strzały i powiadomił szeryfa – nie było czasu. Długo już nie pożyją. Ciągle żyli tylko dlatego, że snajper nie wszedł do środka i ich nie zastrzelił. Dlaczego tego nie zrobił? Może został ostrzeżony, że ona mogła mieć przy sobie broń. I znowu zastanawiała się, czy pojechali sprawdzić, czy jej zwłoki leżą na dnie jeziora Black Rock. To nieistotne, po prostu ktoś ją widział. Ale jak udało im się ją znaleźć, i to tak szybko? Teraz należało wziąć się w garść, wiedzieli, że tutaj jest, i chcieli ją zabić. Musiała się pospieszyć.

– Zostań tutaj, Roy Bob. Uciskaj ramię, nie wstawaj. Nie prowokuj go.

Jeżeli szybko czegoś nie zrobi, niedługo oboje będą martwi. Rachael przeczołgała się za starym wiadrem i stertą filtrów oleju. Już prawie. Przez otwarte drzwi wtoczyła się do biura. Znowu rozległ się strzał, tym razem nieomal dostała w głowę, kula trafiła we framugę drzwi. Snajper strzelał zza jej pleców, a to oznaczało, że znajdował się dokładnie naprzeciw wejścia do warsztatu. Sekundy ich życia były policzone. Poczuła wściekłość pomieszaną ze strachem. Przetoczyła się między ścianą a biurkiem Roya Boba, przyklękła na kolana, złapała remingtona, dokładnie takiego samego, jak miał wuj Gillette i na jakim ćwiczyła i położyła się na brzuchu na brudnym linoleum. Potem nad jej głową znowu rozległy się dwa strzały. Rachael podskoczyła, załadowała i wystrzeliła w stronę wejścia. Usłyszała męski krzyk i przekleństwa. Trafiła go. W tej chwili czuła się taka silna, niezwyciężona.

– Rzuć broń i wyjdź, żebym mogła cię widzieć, albo odstrzelę ci łeb! – krzyknęła.

Usłyszała ciężki odgłos uciekających kroków. Zerwała się i wybiegła z warsztatu, zobaczyła go, jak znika za rogiem, i znowu strzeliła. Chybiła, ale była blisko. Odgłos kroków ucichł w oddali. Rachael biegła za mężczyzną, zobaczyła, jak wsiada do czarnego forda i odjeżdża z piskiem opon. Zaczęła za nim biec, ale zdała sobie sprawę, że w rewolwerze nie było więcej kul, a on mógł zobaczyć ją w lusterku wstecznym i chcieć znowu ją zaatakować. Opuściła broń, uśmiechając się groźnie. Zapomniała już, jak to jest być silną i mieć kontrolę. Jak udało im się tak szybko ją znaleźć?

– O rany, to było niezłe, naprawdę niezłe. Ma pani cela, kątem oka widziałem, jak trzymał się za bolące ramię i uciekał, gdzie pieprz rośnie.

– Mów mi Rachael – powiedziała, podbiegając do telefonu Roya Boba i wybierając numer alarmowy. Dyspozytor Mort poprosił, żeby opisała swoją sytuację. Prawie się roześmiała. Opanowała się jednak i poprosiła o rozmowę z agentem Savichem. Nie było go tam… ale zaraz, zaraz, on i szeryf właśnie weszli.

– Słucham, mówi Savich.

– Jakiś facet próbował nas zabić! Warsztat Roya Boba! Szybko! – krzyknęła do słuchawki.

Kiedy na miejsce przybyli szeryf Hollyfield, Savich i Sherlock, a za nimi wszyscy zastępcy szeryfa z Parlow, krzyknęła:

– Uciekł czarną furgonetką, fordem, w tamtą stronę! Pierwsze trzy litery na jego tablicy rejestracyjnej to FTE! Chciała jechać z nimi, ale to było ostatnie, czego teraz potrzebowała. Było jej ciężko, ale spokojnie stała i patrzyła.

– Widziałem ten samochód, którym przyjechaliście. Weźcie mojego chevroleta, lepiej się do tego nada – krzyknął szeryf Hollyfield i rzucił kluczyki Savichowi. Spojrzał za nimi i westchnął. Odwrócił się i przyjrzał się Royowi Bobowi i Rachael. Roy Bob trzymał się za ramię i przewracał oczami, nie z bólu, ale z podekscytowania. A Rachael wyglądała na bardzo dumną z siebie.

– Roy Bob, to był dobry strzał. Postrzeliłeś go w ramię? – zapytał szeryf Hollyfield.

– Nie – odparł Roy Bob. – To nie ja. Szeryf ze zdziwieniem spojrzał na Rachael.

– Proszę mi wybaczyć moje zaściankowe ograniczenie. A więc to pani go postrzeliła. Proszę mi dokładnie opowiedzieć, co zaszło.

Nie mogła powstrzymać od uśmiechu.

– To było zabawne.

– Tak, jasne. – Szeryf był zawstydzony, że okazał się takim seksistą, i to ją uspokoiło, a nawet sprawiło, że lekko się uśmiechnęła.

– Roy Bob i ja dyskutowaliśmy o tym, jak szybko mógłby naprawić mój samochód, kiedy nad naszymi głowami ze świstem przeleciała kula. Roy Bob by do niego strzelił, ale jak pan widzi, sam został ranny. Doczołgałam się do jego biura, wzięłam pistolet i strzeliłam do tego faceta. Mógł przecież tutaj wbiec i zastrzelić nas oboje, ale tego nie zrobił. Może obawiał się, że Roy Bob ma pod ręką broń, więc czekał i strzelał zza drzwi.

– Nie zorientowałem się – powiedział Roy Bob, nadal tak naładowany adrenaliną, że nie mógł ustać w miejscu i nie zwracał najmniejszej uwagi na krew sączącą się z rany na jego ramieniu.

Że ktoś strzela. Potem były kolejne strzały i ona powaliła mnie na podłogę za tym stosem opon. A facet dalej strzelał.

Dostałem w ramię kawałkiem betonu, a Rachael wczołgała się do mojego biura i wzięła remingtona mojego taty.

Rany, ona wie, jak używać broni, zrobiła to tak dobrze, jak mój dziadek, wstała i strzeliła. Trafiła sukinsyna – przepraszam za wyrażenie – i to za pierwszym strzałem. Znowu strzeliła, ale on uciekał tak szybko, że chybiła.

Przerwał na chwilę i szeroko się uśmiechnął. – Wyjdziesz za mnie, Rachael? Już nie chcę Ellie, ona nie potrafi strzelać powiedział, spojrzał na swoje ramię i zbladł. – O rany, ja krwawię.

Rachael oderwała rękaw koszuli Roya Boba i obwiązała nim jego ramię.

– Wszystko będzie dobrze – powiedziała. Pomyślała o swoim samochodzie i doszła do wniosku, że wszystko stracone i będzie musiała go tutaj zostawić.

– A pani, panno Abercrombie? Jak się pani czuje?

– Ze mną wszystko w porządku. – Poczuła, że rumieni się z dumy i świeci jak jaskrawy neon. – Trafiłam go, szeryfie, trafiłam.

– Często pani strzela, panno Abercrombie?

– Ostatnio nie. Ale wygląda na to, że nie zapomniałam. To wyszło tak naturalnie, wie pan, o co chodzi?

– Wiem. Więc dorastała pani w otoczeniu broni?

– Tam, gdzie się wychowałam, wszyscy wiedzieli, jak posługiwać się bronią i celnie strzelać.

– Rozumiem. A gdzie to było?

Zanim zdążyła obmyślić wiarygodną odpowiedź, wtrącił się Roy Bob.

– Remington był co najmniej tak stary jak mój ojciec. I nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak sprawnie się nim posługiwał, odkąd zmarł mój dziadek, to było jeszcze w ubiegłym stuleciu.' – Rozpromienił się, patrząc na Rachael. – I proszę spojrzeć, szeryfie, jaka ona jest piękna. Może pan sobie wyobrazić, jak dobrze strzelałyby nasze dzieci i jak pięknie by przy tym wyglądały?

Szeryfowi chciało się śmiać, ale zamiast tego spojrzał podejrzliwie na Roya Boba.

– Więc ktoś wchodzi tutaj, ot tak, i zaczyna strzelać. Znowu igrasz z losem, Roy Bob? Jesteś na tyle głupi, żeby zadzierać ze starym panem Prattem po tym, co zrobił ci zeszłej jesieni? Wiesz, że eksploduje jak petarda. Roy Bob wyprostował się.

– Nie, proszę pana. Nie kuszę losu, odkąd Ellie ode mnie odeszła. Byłem zbyt przygnębiony, tylko siedziałem w domu, a moimi jedynymi rozrywkami były piwo i bejsbol.

Szeryf westchnął.

– No dobrze, Roy Bob. Zastępca Glenda zawiezie cię do kliniki.

– Nie, szeryfie, proszę, tylko nie ona. Ostatnio nie była dla mnie zbyt miła. Poza tym, nie jestem obłożnie chory, sam jestem w stanie tam pojechać. Hej, Rachael, wydaje mi się, że wyglądasz znajomo.

– To dlatego, że dobrze strzelam – powiedziała, poklepując go po zdrowym ramieniu.

– W porządku, Roy Bob, jedź do doktora Posta. Co do pani, panno Abercrombie, chcę, żeby pojechała pani ze mną do mojego biura, tam porozmawiamy. Złoży pani formalne zeznanie. Mam nadzieję, że agentowi Savichowi i agentce Sherlock uda się złapać tego gościa.

– Roy Bob, a co do mojego samochodu…

– Załatwisz mi drugie ramię, jeżeli natychmiast nie naprawię twojej pompy paliwowej, Rachael? Rachael wycelowała w niego palcami złożonymi na kształt pistoletu.

– Mogłabym. Wtedy mógłbyś pomyśleć, że wyglądam jak twoja matka. Roy Bob roześmiał się, po czym jęknął z bólu.

– Później się tym zajmę.

Ale nie na czas. Jak uwolni się od szeryfa Hollyfielda?

Szeryf zobaczył, jak do warsztatu wchodzi, a właściwie wbiega jego najmłodszy zastępca, Theodore Osgood, zwany Zębem, bo jeden z jego przednich zębów był do połowy odłamany. Miał dwadzieścia jeden lat, był wielki, muskularny i sapał.

– Ten facet w czarnej furgonetce – wysapał. – Prawie potrącił panią Crump, ominął ją, ale przestraszyła się tak bardzo, ze uderzyła się o hydrant. Zabieramy ją do kliniki.

Rachael nie słuchała. Uda mu się uciec, potworom zawsze się to udaje, myślała.

Minęło dwa i pół dnia, odkąd wrzucili ją do jeziora Black Rock. Nie miało znaczenia, jak dowiedzieli się, że była tutaj, ale ją znaleźli i teraz sytuacja była krytyczna.

Musiała natychmiast wydostać się z Parlow. I dostać się do Slipper Hollow.

Ale jak?

Загрузка...